Obserwuj wątek
Intryguje mnie informacja zawarta w Ewangelii Mateusza o jakichś ludziach, którzy zostali wskrzeszeni w momencie śmierci Jezusa. Dlaczego poza tą wzmianką Nowy Testament zupełnie na ten temat milczy? Nigdy nie obiło mi się o uszy, żeby ci wskrzeszeni brali udział w późniejszym głoszeniu Ewangelii. Czy inne źródła wczesnochrześcijańskie coś mówią na ich temat? Bo to jednak byłoby więcej niż dziwne, gdyby tak niezwykły fakt – jeżeli to był fakt – został natychmiast zapomniany i nie zatroszczono się o zapamiętanie kilku przynajmniej konkretów na ten temat.
Przypomnę ową wzmiankę z Ewangelii Mateusza: „Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu” (27,52n).
Otóż przyznam się, że Pański list początkowo wprawił mnie w mały ambaras. Nigdy jeszcze nikt mnie o to nie pytał, a również sam z siebie jakoś nie zainteresowałem się bliżej tym szczegółem. Teraz, kiedy zacząłem się nad tym zastanawiać, zrozumiałem, skąd się ten brak zainteresowania bierze. Mianowicie, owa wzmianka nie ma w Ewangelii znaczenia samoistnego, tylko nadrzędne: jest jednym z elementów, za pomocą których Ewangelista podkreśla ponadludzki sens śmierci Chrystusa Pana.
Jestem jak najdalszy od sugerowania, jakoby chodziło tu o fakt czysto literacki, który realnie się nie wydarzył. Chcę tylko podkreślić, że ten jedyny raz, kiedy Ewangelia o nim wspomina, posługuje się tym faktem dla podkreślenia przełomowego znaczenia śmierci Chrystusa. Otóż warto wiedzieć, że w mentalności ówczesnych Żydów obietnica zmartwychwstania nierozerwalnie wiązała się z Dniem Ostatecznym. Dość sobie uprzytomnić, że nawet oczywisty fakt pustego grobu nie nasunął uczniom Chrystusa myśli, iż On zmartwychwstał. Apostołowi Tomaszowi nie wystarczyło nawet świadectwo przyjaciół, że Zmartwychwstały do nich przyszedł i że z Nim rozmawiali. Do tego stopnia nie mogło się tamtym ludziom pomieścić w głowie, że ktoś – choćby nawet sam Jezus – mógł zmartwychwstać przed zakończeniem ludzkich dziejów, kiedy czas jeszcze normalnie płynie, a w nim ludzie normalnie rodzą się, żyją i umierają.
Zatem to z pewnością nie przypadek, że wzmianka o wskrzeszeniu ciał świętych w godzinie śmierci Jezusa znajduje się wyłącznie w Ewangelii Mateusza, a więc w tej Ewangelii, której pierwszymi adresatami byli Żydzi. Wzmianka ta pomagała im zrozumieć, iż śmierć Jezusa zapoczątkowała Dzień Ostateczny. Zaczął się on dopiero zalążkowo, nie znosząc zwykłego biegu czasu, ale nastał już realnie, a w momencie Bogu wiadomym ujawni się w swojej pełni, kiedy to zmartwychwstały Chrystus przyjdzie jako Sędzia żywych i umarłych.
To właśnie w tej perspektywie Apostoł Paweł poucza nas, że już teraz Bóg chce nam wszystkim dawać – i coraz bardziej powiększać – udział w zmartwychwstaniu Chrystusa Pana: Zostaliście „razem z Chrystusem pogrzebani w chrzcie, w którym też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił. (…) Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga” (Kol 2,12; 3,1; por. Ef 2,4-7). Zatem na pytanie, kto zmartwychwstał razem z Chrystusem, trzeba odpowiedzieć: my wszyscy, którzy zostaliśmy ochrzczeni i staramy się iść przez życie w łasce uświęcającej.
Praktyczne wymiary tej prawdy trafnie opisuje Hans Küng, teolog wprawdzie kontrowersyjny, ale na ten akurat temat mający do powiedzenia coś bardzo ważnego. Istnieje – powiada Küng – „nie tylko śmierć u kresu życia, ale i śmierć człowieka pośród życia. To śmierć zerwanych związków człowieka z człowiekiem, śmierć bezsilności i niemoty, śmierć anonimowości i apatii, śmierć zgryzoty i umysłowego okaleczenia, śmierć znieczulicy i konsumpcjonizmu. Wiele jest rodzajów zabijania, pisze Bertold Brecht: „Można wbić komuś nóż w brzuch, komuś odebrać chleb, nie wyleczyć kogoś z choroby, zamknąć w złym mieszkaniu, zamęczyć pracą, popchnąć do samobójstwa, poprowadzić na wojnę. Tylko niektóre z tych rzeczy zakazane są w naszym państwie”. Dlatego wierzyć we wskrzeszenie nie oznacza – żywić tani optymizm w nadziei happy endu; oznacza raczej – dać w praktyce świadectwo, że w tym świecie śmierci nowe życie Jezusa skruszyło uniwersalne panowanie śmierci, że zwyciężyła głoszona przez Niego wolność, a Jego droga prowadziła ku życiu, że Jego duch, który jest duchem Boga, wciąż działa; oznacza – opowiedzieć się po stronie życia wszędzie tam, gdzie jest ono kaleczone, hańbione, niszczone; oznacza – czynnie sprzeciwiać się ostatecznemu unicestwieniu więzi międzyludzkich i społecznych i poprzez spontaniczną pomoc i strukturalną poprawę warunków życia usunąć z powszedniego życia tkwiący w nim oścień; oznacza – uprzedzając ufnie nadejście obiecanego także nam królestwa wolności – dawać ludziom nadzieję, siłę i swoją gotowość pomocy, aby to nie do obecnej wśród nas śmierci należało ostatnie słowo”.
Od siebie dodałbym tylko wyraźnie, iż własnymi naszymi siłami możemy co najwyżej marzyć o wyzwoleniu spod panowania śmierci. Wyzwolenie rzeczywiste, nawet tylko zaczątkowe, może się dokonać jedynie mocą Chrystusa zmartwychwstałego.
Ostatecznie zaś i w niewyobrażalnej dla nas pełni zmartwychwstaniemy, gdy Syn Człowieczy przyjdzie w całej swojej chwale (por. Mt 24,30). Gdyby ktoś chciał Bożą obietnicę naszego zmartwychwstania przykroić na miarę swojej ludzkiej wyobraźni i usiłował obietnicę tę sprowadzić wyłącznie do naszego obecnego udziału w zmartwychwstaniu Chrystusa, przekreśliłby w ten sposób samą wiarę w Chrystusa. Apostoł Paweł wspomina o bliżej nam nie znanych Hymenajosie i Filetosie, „którzy odpadli od prawdy, mówiąc, że zmartwychwstanie już nastąpiło, i wywracają wiarę niektórych” (2 Tm 2,18). „Jeżeli zatem głosi się, że Chrystus zmartwychwstał, to dlaczego twierdzą niektórzy spośród was, że nie ma zmartwychwstania? Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał. A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15,12-14).
Krótko mówiąc, nie da się być chrześcijaninem, jeśli nie wierzymy całym sercem, po pierwsze, w rzeczywiste zmartwychwstanie Chrystusa, po wtóre, w nasz realny udział w Jego zmartwychwstaniu już teraz, dzięki udzielanej nam w Chrystusie łasce uświęcającej; i po trzecie, w nasze zmartwychwstanie ostateczne. Wzmianka o świętych, wskrzeszonych w dniu śmierci Chrystusa Pana, służy wyrażeniu tej wiary, natomiast nie ma znaczenia samoistnego. Wynika stąd, że gdyby nawet ktoś przeczył faktyczności opisanych w niej wydarzeń i przypisywał im znaczenie wyłącznie literackie, to nie wydaje się, żeby naruszał w ten sposób prawdę wiary – byleby, rzecz jasna, całym sercem wierzył w realność zmartwychwstania we wszystkich trzech wyliczonych przed chwilą aspektach. Ale jeszcze raz podkreślam, że osobiście nie widzę powodów, żeby faktycznie nie mogło się wówczas wydarzyć w Jerozolimie to, o czym mówi werset Ewangelii św. Mateusza 27,52n.
W tym miejscu kończy się moja istotna odpowiedź na Pańskie pytanie. Pyta Pan jeszcze, co o tamtym wydarzeniu mówią źródła wczesnochrześcijańskie. Najstarsze z nich – pochodzący z ok. 108 roku św. Ignacego List do Magnezjan (9) – identyfikuje owych wskrzeszonych jako proroków Starego Testamentu, a sam fakt ich wskrzeszenia zdaje się pojmować jako wydarzenie realne: „przez tę tajemnicę [śmierci i zmartwychwstania Chrystusa] otrzymaliśmy wiarę i po to w niej trwamy, abyśmy okazali się uczniami Jezusa Chrystusa, jedynego naszego Mistrza. Jakże moglibyśmy żyć bez Niego, skoro i prorocy będąc w duchu Jego uczniami oczekiwali Go jako swego Mistrza? I dlatego też Ten, którego słusznie oczekiwali, przyszedłszy wskrzesił ich z martwych”.
Realny, ale zarazem ponadhistoryczny fakt widzi w owym wskrzeszeniu świętych Orygenes, pisarz z pierwszej połowy III wieku. Z wielką wnikliwością szuka on w owym wydarzeniu potwierdzenia zbawczej skuteczności śmierci i zmartwychwstania Chrystusa Pana. Wypowiedź Orygenesa kończy trzecią księgę jego Wykładu Pieśni nad pieśniami: „«Sidło zostało zerwane, a my zostaliśmy uwolnieni» (Ps 75,7). A któż zerwał owe sidła, jeśli nie Ten, który jako jedyny im nie podlegał? Będąc zaś wolnym pomiędzy umarłymi, zwyciężył tego, który panował nad śmiercią, i wyrwał mu jeńców, których ten chciał zatrzymać w śmierci. I nie tylko sam powstał z martwych, ale zarazem wskrzesił tych, którzy byli uwięzieni w śmierci, i kazał im wraz z sobą zasiąść w niebiosach. «Wstąpiwszy do góry, wziął do niewoli jeńców» (Ef 4,8), prowadząc nie tylko ich dusze, ale wskrzeszając również ich ciała. Świadczy o tym Ewangelia, że wiele ciał świętych powstało i ukazali się wielu, i weszli do świętego miasta Boga żyjącego, Jeruzalem”.
Jeruzalem jest w tej wypowiedzi rozumiane przede wszystkim eschatologicznie, jako Miasto Niebieskie, do którego wszyscy dążymy. Bardzo podobnie interpretuje owo Miasto Święte, do którego weszli Święci wskrzeszeni po śmierci Jezusa, św. Hieronim – w Liście 120,8, napisanym w roku ok. 406, a więc w ponad 150 lat po Orygenesie. Toteż zrozumiałe, że ani Orygenesowi, ani Hieronimowi nawet na myśl nie przyszło postawione przez Pana pytanie, czy może owi Święci brali później jakiś udział w głoszeniu Ewangelii. Mimo poszukiwań nie udało mi się znaleźć ani jednego przypadku, żeby jakiś pisarz wczesnochrześcijański brał taką możliwość pod uwagę. Powód jest prosty: Wiara chrześcijańska starannie unika jakiejkolwiek mitologii, a nawet pozoru mitologii. Oczywiście, wierzymy, że Chrystus zmartwychwstał. On jednak nie tylko naprawdę zmartwychwstał, ale przekonał o tym swoich uczniów tak mocno, że nie zawahali się później oddać życia za swojego zmartwychwstałego Pana.
Jedyny tekst starochrześcijański na ten temat, który wzbudził we mnie uczucie zażenowania, to pochodzący dopiero z wieku V apokryf pt. Raport Piłata. Tekst wkłada pod pióro Piłata opowieść o cudach, śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa, zaś o interesującym nas temacie rzekomy Piłat pisze rzecz następującą: „Wśród tego lęku pojawili się umarli, którzy zmartwychwstali – jak o tym świadczyli sami Żydzi – i mówili, że są to Abraham, Izaak i Jakub, i dwunastu patriarchów, i Mojżesz, i Hiob, którzy już umarli, jak oni sami to mówią, przed trzema i pół tysiącami lat”.
Fabuluje następnie ów apokryficzny Piłat, że sam wielu spośród tych Świętych spotkał; co więcej, że wielu wrogów Chrystusa zapadło się wówczas pod ziemię. Krótko mówiąc, mamy tu do czynienia z tekstem religijnie jałowym, a dla wiary wręcz szkodliwym.