Obserwuj wątek
X
Obserwuj wątek
Niniejszy tekst jest odpowiedzią na tekst Mariusza Agnosiewicza pt.Kapłaństwo kobiet[1], który został zamieszczony w internetowym serwisie racjonalistycznym. W tekście tym Agnosiewicz za pomocą pewnych tekstów Biblii próbuje dowieść, że w pierwotnym chrześcijaństwie kobiety sprawowały „funkcje kapłańskie”. Swój wspomniany tekst, na który będę odpowiadał – podobnie jak w przypadku jednego z jego poprzednich tekstów, z jakimi polemizowałem na łamach niniejszego serwisu – Agnosiewicz ułożył w formie dialogu, jaki odbywa się pomiędzy księdzem (oznaczanym w tym dialogu za pomocą określenia ksiądz katecheta i skrótu Kk) a pewnym uczniem (oznaczanym w tym dialogu za pomocą określenia Prostaczek i za pomocą skrótu P). Tradycyjnie, dla ułatwienia odróżnienia moich wypowiedzi od wypowiedzi Agnosiewicza, jego tekst zaznaczam kursywą.
Polemika
Agnosiewicz pisze[2]:
Prostaczek – Proszę księdza, dlaczego w Kościele katolickim kobiety nie mogą pełnić funkcji kapłańskich, skoro trudno jest utrzymać w obecnych czasach taki zakaz. Na zachodzie coraz częściej mówi się o kryzysie powołań, proboszczowie nierzadko muszą obsługiwać po kilka parafii. Czy nie jest to więc zwykła dyskryminacja, seksizm kościelny? A przecież kobieta mogłaby bardzo dobrze pełnić funkcje pasterskie. Radzą sobie przecież na nich dość dobrze w kościołach protestanckich i taki krok z pewnością przyczyniłby się pozytywnie do polepszenia stosunków z tamtymi kościołami
Odpowiedź:
Pragmatyzm i wygoda to widocznie jeszcze za mało. Gdyby Kościół stosował kryterium upraszczania sobie życia w swej misji, to chyba w ogóle musiałby z tej misji zrezygnować.
Kk. – Synu, krok ten pogorszyłby nasze stosunki z prawosławiem…
P. – Czyli w tej kwestii Kościół woli patrzeć na wschód, nie na zachód? Jednak nie jest to chyba prawdą, proszę księdza. Kościół nie za bardzo przejmuje się opinią popów w tym co sam robi. Przykładem choćby niedawne ustanowienie diecezji katolickich w Rosji, co zostało tam odebrane jako katolicki „marsz na wschód”, choć bynajmniej nie było to konieczne, gdyż nie zmieniło to niczego w faktycznym funkcjonowaniu tamtejszych wspólnot katolickich. Zaogniło tylko sytuację. Proszę więc nie tłumaczyć tego tak nieudolnie.
Odpowiedź:
Tutaj Agnosiewicz przedstawia naukę katolicką po prostu fałszywie. Niepowierzanie kobietom funkcji kapłańskich ma w Kościele rzymskim zupełnie inne podstawy niż chęć utrzymania dobrych stosunków ze Wschodem. Po prostu w Kościele rzymskim kapłan działający in persona Christi wyobraża Jezusa lub Boga Ojca, stąd nie może być nim kobieta. Jak podaje Katechizm Kościoła katolickiego w punkcie 1554: „[…] Niech wszyscy szanują diakonów jak [samego] Jezusa Chrystusa, a także biskupa, który jest obrazem Ojca, i prezbiterów jako Radę Boga i zgromadzenie Apostołów; bez nich nie można mówić o Kościele”. Tak samo podaje jeden z podręczników liturgiki, w którym czytamy, że akt wyświęcenia na kapłana polega na „wybraniu i upodobnieniu do Chrystusa […]”[3].
Kk. – Oczywiście, to tylko kwestia drugorzędna, przede wszystkim idzie o słowa Pańskie, które są dla nas najistotniejsze. Pismo wyklucza kobiety od nauczania jednoznacznie. Św. Paweł pisał: „Kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czego nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów! Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu. Czyż od was wyszło słowo Boże? Albo czy tylko do was przyszło? (1Kor 14, 34n). W innym miejscu czytamy: „Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim.” (Ef 5, 24).
P. – To faktycznie niemała zagadka, bo w innym miejscu Paweł jest wyraźnie niekonsekwentny, pisząc do Rzymian: „A polecam Wam Febę, siostrę naszą,która jest diakonisą zboru w Kenchreach, Abyście ją przyjęli w Panu, jak przystoi świętym, i wspierali ją w każdej sprawie jeśliby od was tego potrzebowała, bo i ona była wielu pomocna, również mnie samemu”(Rzym 16, 1n). Mamy więc jasno wyrażone, że kobieta w początkach chrześcijaństwa mogła pełnić funkcje kapłańskie.
Odpowiedź:
Tylko się Agnosiewiczowi wydaje, bo wcale tu nie jest to jasno wyrażone. W tekście greckim Febę określono terminem diakonon, co oznacza przede wszystkim „sługa”. W języku greckim rdzeń dia niósł ze sobą ideę służby drugiemu. Termin diakonon to właśnie wyraża. Ciekawe, że w NT określono terminem diakonon Chrystusa (Rz 15,8), w znaczeniu „sługa obrzezanych”. W Rz 15,8 termin ten oznacza zatem jedynie zwykłą służbę. I nic więcej. Termindiakonon znajdujemy też w niektórych tekstach krytycznych w 1 Tes 3,2 (inne mają w tym miejscu: synergon – „współpracownik”), gdzie określono tym terminem Tymoteusza. Tekst nie przydziela mu jednak z racji tego żadnych „funkcji kapłańskich”, o jakich pisze wyżej Agnosiewicz. Termin diakonos – to jest to samo słowo, tyle że w rodzaju męskim i w mianowniku (diakonon jest w Rz 16,1 w bierniku). Występuje ono np. w następujących miejscach: Mt 20,26; Mk 9,35; 10,43; Rz 13,4 (władze ludzkie określone mianem sługi Boga); Ga 2,17 (Chrystus jako „sługa grzechu”); Ef 3,7 („sługa Ewangelii”); 6,21 (Tychik jako „sługa w Panu” – diakonos en kyrio); Kol 1,7 (Epafras, „sługa Pomazańca”); 1,23 (tak jak w przypadku Ef 3,7); 1,25; 4,7 (tak jak w przypadku Ef 6,21); 1 Tm 4,6 (Tymoteusz określony jako „sługa Pomazańca”).
Oto wszystkie dalsze miejsca w NT, gdzie użyto słów w jakikolwiek sposób związanych ze słowem diakon. Co ciekawsze miejsca komentuję krótko w nawiasach, podając także dokładnie ich formę gramatyczną, w jakiej występują w tekście greckim: Mt 20,26 (sługa apostołów, największy wśród nich – por. Mk 9,35 i 10,43); Mt 20,28; 22,13 (zwykłe sługi króla w przypowieści Jezusa); 23,11; 27,55; Mk 9,35; 10,43; 10,45; Łk 10,40 (służba Marty); 12,37; 17,8; 22,26-27; J 2,5; 2,9; 12,26; Dz 1,17; 1,25 (posługa apostolska w zastępstwie za Judasza określona mianem: diakonias – „służba”); 6,1-2; 6,4; 11,29; 12,25; 19,22 (Tymoteusz i Erast określeni jako służący Pawłowi); 20,24 (służba dla Ewangelii); 21,19; Rz 11,13; 12,7; 15,25; 15,31; 1 Kor 3,5 (Paweł i Apollos nazwani diakonoi – „słudzy”); 12,5; 16,5; 2 Kor 3,3; 3,6 (słudzy nowego przymierza); 3,7 (diakonia – „służba” śmierci); 3,8 (służba dla ducha); 3,9; 4,1; 5,18; 6,3-4; 8,4; 8,19-20; 9,1 (diakonias – służba chrześcijan dla chrześcijan w znaczeniu dobroczynności materialnej); 9,12-13; 11,8 (diakonian – znaczenie takie jak w przypadku 2 Kor 9,8); 11,15 (diakonoi – słudzy szatana przybrani za sługi sprawiedliwości, rzeczownik w mianowniku, w rodzaju męskim, w liczbie mnogiej); 11,23; Ef 4,12; Fil 1,1 (diakoni [diakonois – celownik, rodzaj męski, liczba mnoga] wspomniani obok biskupów [episkopoi], być może aluzja do diakona jako posługi); Kol 4,17; 1 Tm 1,12; 1 Tm 3,8; 3,10; 3,12 (trzy ostatnie używają słowa diakonous i diakonoi w sensie diakona jako posługi); 3,13; 2 Tm 4,5; 4,11; Flm 13; Hebr 1,14; 6,10; 1 P 4,10-11; Ap 2,19.
Wnioski z powyższej analizy są następujące: Spośród całego wachlarza znaczeń słów powiązanych ze słowem diakonon tylko w trzech miejscach NT, tzn. w Flp 1,1, 1 Tm 3,8,10 i 12 słowo to może oznaczać posługę obok urzędu biskupa (z czego nie wynika, że jest to taki sam urząd jak urząd „prezbitera” [„zwykły ksiądz” w Kościele rzymskim] czy „episkopa” [„biskup” w Kościele rzymskim]; por. też przypis w Biblii Tysiąclecia [dalej: BT] do Flp 1,1).
Jednakże w przeważającej części miejsc NT słowo „diakon” posiada inne znaczenie, począwszy od słowa „diakon” odniesionego do rządów służących Bogu (Rz 13,4), w sensie służby grzechowi (Ga 2,17), w sensie kogoś, kto służy Ewangelii (Ef 3,7; Kol 1,23), Jezusowi (Ef 6,21; Kol 1,7; 4,7; 1 Tm 4,6), a nawet w znaczeniu sług szatana (2 Kor 11,15). Jak widać, słowo „diakon” może zatem oznaczać w NT bardzo różne „sługi”, zatem wcale nie jest pewne, że w Rz 16,1 użyto wobec Feby słowa „diakonisa” w znaczeniu właśnie „funkcji kapłańskiej”, jak wyżej chce Agnosiewicz, skoro rzeczownik ten stosowano także na określenie zwykłej świeckiej służby, np. służby pełnionej przez sługi króla (jak np. w Mt 20,26; por. też Mt 22,13; 23,11; Mk 9,35; 10, 43, itd.) itd.
To po pierwsze, a po drugie, 1 Tm 3,11 jest jedynym tekstem w NT, gdzie można się doszukać w miarę pewnej aluzji co do tego, że kobiety pełnią funkcję diakonów. Nie pomoże to jednak wiele Agnosiewiczowi, bowiem Pierwszego Listu do Tymoteusza nie uważa on za autentyczny list Apostoła Pawła (patrz niżej). Ponadto z tekstu nie wynika, jaki jest to rodzaj posługi i czy miało to już wtedy cokolwiek wspólnego z urzędami określanymi w NT jako „biskup” i „prezbiter”. Nie ma zatem żadnego dowodu na to, co pisze Agnosiewicz, tzn. że kobiety mogły w NT pełnić „funkcje kapłańskie”. Dopiero wtedy gdyby jakiejś kobiecie przypisano w NT funkcję prezbitera czy biskupa, sprawa wyglądałaby inaczej. Tak jednak nie jest. Skoro Agnosiewicz ma zwyczaj odwoływania się do „najstarszych źródeł” na temat chrześcijaństwa, to niech weźmie sobie pod uwagę, że na podstawie NT nie możemy przypisać „funkcji kapłańskich” kobietom.
I po trzecie wreszcie, Agnosiewicz zdaje się nie wiedzieć, że w Kościele rzymskokatolickim stopień diakona w przeciwieństwie do stopnia prezbitera i biskupa nie jest uważany za funkcję kapłańską, o czym wyraźnie uczyKatechizm Kościoła katolickiego[4]. Tym samym nawet gdyby dziś kobiety w Kościele rzymskokatolickim mogły pełnić funkcję diakonis, nie oznaczałoby to, że są dopuszczone do kapłaństwa, jak zakłada Agnosiewicz na podstawie swojej interpretacji Rz 16,1.
Należy też wspomnieć, że w Kościele rzymskokatolickim kobiety były dopuszczane do posługi diakonis i z powodzeniem uczestniczyły w tej funkcji, co zanikło jednak po X wieku. Obecnie w Kościele rzymskokatolickim istnieje tendencja ku przywróceniu tej posługi. Być może najstarsza wzmianka o diakonisach znajduje się w Liście Pliniusza do Trajana, który pochodzi z początku II wieku. Mowa tam o dwóch torturowanych chrześcijankach, które nazywały siebie „usługującymi” (ministrae). Koresponduję to z wspomnianą w Rz 16,1 wzmianką o Febie, którą określono, jak wiemy, mianem diakonon, co znaczy właśnie „sługa”. List Pliniusza do Trajana nie podaje jednak żadnych dalszych informacji w temacie owego „usługiwania” dwóch chrześcijanek i nie wiemy nawet, czy mamy tu do czynienia z posługą rozumianą jako jakiś urząd kościelny. Tertulian[5] i Epifaniusz[6] upatrywali diakoniski we wdowach wspomnianych w 1 Tm 5,3-16. O diakonisach uczyli też Klemens Aleksandryjski[7] i Orygenes[8]. Pierwszy sobór nicejski w kanonie 19. określił wiek diakonis na co najmniej 60 lat (por. 1 Tm 5,9), zaś sobór chalcedoński obniżył tę granicę do lat 40.
Kk. – Przeważają jednak zakazy w tej kwestii. W liście do Tymoteusza czytamy: „Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci (1 Tym 2, 12n)
P. – Pawłowe autorstwo tego listu jest wśród naukowców kwestionowane, tak samo jak listu do Efezjan. Pozostaje więc wzmianka w liście do Koryntian. Albo jest to późniejszy dopisek kopistów, albo też jest autentyczna i świadczy o tym, że Paweł nie był w tej kwestii zdecydowany. W innym miejscu przyznaje, że nie wszystko czego naucza pochodzi z objawienia, część dodaje od siebie (np. sprawy małżeńskie), może więc i do tego należy podchodzić nieco inaczej.
Odpowiedź:
Rozumowanie typowe dla Agnosiewicza i jemu podobnych „krytyków” Biblii. Nawet gdy jest on skłonny uznać jakiś list za Pawłowy (Kor), to jeśli jakiś fragment mu nie pasuje, to jest to „późniejszy dopisek”. Czemu? Bowiem to nie pasuje Agnosiewiczowi do jego tezy o kapłaństwie kobiet. To kapłaństwo oczywiście istniało jego zdaniem już w NT, choć nie podaje on na to żadnych poważnych argumentów. Jedynym argumentem za tym jest… jego własna teza, ta zaś decyduje, co jest „późniejszym dopiskiem” w Kor. Oto idealny przykład błędnego koła, istne petitio principii w rozumowaniu. Wiemy, co napisał św. Paweł na temat nauczania kobiet w Liście do Koryntian, i pozostaje nam się tego trzymać, wbrew zagubionym w swym rozumowaniu „krytykom” Biblii, którzy nawet sami ze sobą nie mogą dojść do porozumienia, a mimo to dyktują innym, co mają myśleć.
Kk. – Św. Paweł wiele razy wspominał, że mężczyzna bardziej nadaje się do służby Pańskiej, że przewyższa kobietę. Jak choćby taka oto gradacja: głową Chrystusa – Bóg, głową mężczyzny – Chrystus, głową kobiety – mężczyzna (1 Kor 11,3). Albo nieco dalej: mężczyzna – obrazem i chwałą Boga, kobieta – chwałą mężczyzny (1 Kor 11,7). Najbardziej chyba dobitny pod tym względem jest ten oto fragment: „To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania..”. (1 Kor 11:8-10).
P. – Faktycznie był Paweł mizoginem, jednak w liście do Galatów zrównuje kobietę z mężczyzną: „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie”. (3:28).
Odpowiedź:
Takie zrównanie godności w zakresie człowieczeństwa wcale nie musi zakładać zrównania funkcji. Zauważmy, że np. w J 17,21 jest powiedziane, że Jezus, Bóg Ojciec i uczniowie Jezusa są „jedno”. Czy to jednak oznacza, że jakiś uczeń Jezusa miał takie same prawa jak np. Bóg Ojciec? Nie. Zatem stwierdzenie, że ktoś jest z kimś „jednym”, nie upoważnia jeszcze do wniosku, że te osoby pełnią równe funkcje. Powyższy argument Agnosiewicza oparty na Ga 3,28 jest zatem wyjątkowo nietrafny.
Kk. – Tylko w obliczu Boga, lecz nie w naszych ziemskich stosunkach.
P. – Zostawmy jednak Pawła. Nie on jest najważniejszy przecież, lecz to czego nauczał i jaki przykład dawał Jezus.
Odpowiedź:
O, a to jak na Agnosiewicza co najmniej dziwny pogląd, tym bardziej że w swym innym tekście przedkładał brak nauczania Pawła o piekle nad nauczanie Jezusa z Ewangelii na ten temat[9]. Widać w tym ewidentną niekonsekwencję w podejściu do tekstu biblijnego. Kiedy to Agnosiewiczowi potrzebne, to Jezus ma rację, nie Paweł, przy innej okazji jest zaś odwrotnie, gdy Agnosiewiczowi jest potrzebne, aby to Paweł miał rację, nie Jezus. Zwykłe manipulowanie czytelnikiem, i nic więcej.
W ewangeliach widzimy, że kobiety odgrywają znaczną rolę. Już choćby przez to, że to one właśnie troszczyły się o utrzymanie finansowe gminy, one utrzymywały Jezusa, jak czytamy w ewangeliach „usługiwały ze swego mienia” (Łk 8,3, por. też Mk 15,41, Mt 27,55).
Odpowiedź:
W żadnym wypadku nie wynika jednak z tego, że miały pełnić „funkcje kapłańskie”, jak zakłada Agnosiewicz. Zauważmy, że np. wedle ST pokolenia Manassesa i Efraima wraz z innymi pokoleniami łożyły na utrzymanie świątyni jerozolimskiej (2 Krn 34,9). Czy to oznaczało, że poprzez to pokolenia te mogły zostać dopuszczone do godności kapłańskiej, jaka przysługiwała tylko lewitom (por. Lb 18,23)? Nie, nie wynika tak z żadnego tekstu Biblii. Powyższe argumentowanie Agnosiewicza jest zatem jeszcze bardziej naciągane.
A przecież funkcje biskupa w swych początkach ograniczały się do zadań administracyjnych, finansowych !
Odpowiedź:
Z wersów wyżej przytoczonych przez Agnosiewicza absolutnie nie wynika, że takie same funkcje pełniły w NT kobiety. To, że łożyły ze swego mienia na pierwszą wspólnotę, o niczym jeszcze nie świadczy. Wszyscy chrześcijanie w NT musieli łożyć na utrzymanie pierwszej wspólnoty, o czym świadczy tekst z Dz 4,34-37. Agnosiewicz sprawia więc wyżej fałszywe wrażenie, gdy sugeruje, że kobiety miały jakiś przywilej w „usługiwaniu ze swego mienia”. Absolutnie nie – było to udziałem właściwie wszystkich pierwszych chrześcijan, jak świadczy podany przeze mnie wyżej tekst z Dz.
Kk. – Nie było żadnej apostołki!
P. – Faktycznie, nie było. Zdarzało się jednak, że zwykła jawnogrzesznica mogła trafniej przewidzieć zamiary Jezusa, niż szacowne grono Apostołów. Mamy oto scenę w której pewna grzeszna kobieta dowiedziawszy się, że Jezus gości w domu faryzeusza, przybiegła tam z flakonikiem drogocennego olejku, którym oblała jego stopy. Goście patrzyli na to zdegustowani, lecz Jezus napomniał Szymona: „Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi.” (Łk 7,37-50). Nie ostatni raz tam gdzie zawodzili Apostołowie, sytuację ratowała kobieta. Można nawet wyraźnie dostrzec, że status Marii Magdaleny w pierwotnym kościele był znaczny, może taki jak i Apostołów.
Odpowiedź:
Takie wyróżnienie jawnogrzesznicy absolutnie nie świadczy jeszcze o tym, że kobiety pełniły funkcje kapłańskie czy miały więcej do powiedzenia niż Apostołowie. Wie to każdy, kto przeczyta choć kilka ksiąg NT. Im dalej wchodzimy w tekst, tym bardziej Agnosiewicz manipuluje przesłankami biblijnymi, naciągając je do swojej tezy. Dobrze, że Agnosiewicz za pomocą powyższego incydentu z flakonikiem nie doszedł do wniosku, że jawnogrzesznica miała po tej sytuacji więcej do powiedzenia niż nawet Piotr w pierwotnym Kościele. To by dopiero było!
Kiedy dla Jezusa przyszły ciężkie czasy Apostołowie stale go zawodzili. Usypiali, kiedy kazał im czuwać, Piotr trzykrotnie się go wyparł, Judasz sprzedał za trzydzieści srebrników, w drodze krzyżowej i w czasie śmierci towarzyszyły mu kobiety, a już po śmierci uczniowie załamali się zupełnie. Kobiety zaś na trzecie dzień udały się do jego grobu. Maria Magdalena była tą której pierwszej się objawił po zmartwychwstaniu. Natychmiast uradowana postanowiła opowiedzieć o tym uczniom, lecz ci „nie chcieli jej wierzyć” (Mk 16,11), pomimo, że wcześniej wiedzieli od Jezusa, że ten powstanie z martwych trzeciego dnia. I tutaj mamy coś uderzającego swą wymową – to kobieta była tą, która pierwsza głosiła ewangelię – dobrą nowinę zmartwychwstania, bowiem wówczas nakazał Jezus głosić Marii tę wieść (zob. J 20,17)! Czy potrzeba nam więcej argumentów?!
Odpowiedź:
No, w sumie nawet przydałoby się. Może Agnosiewicz pokazałby po prostu, gdzie w NT na mocy powyższych wydarzeń z udziałem kobiet oddano w ich ręce „ster chrześcijaństwa”? Po drugie, zauważmy, jak Agnosiewicz odszedł już daleko od tematu głównego wątku (jaki sam zresztą zaczął – patrz tytuł niniejszego tekstu), którym jest przecież kapłaństwo kobiet, a nie ich wybicie się pod względem gorliwości wiary ponad momentami słabych duchowo Apostołów.
Można wszakże jeszcze wspomnieć, że w innych pismach tamtego okresu, choć nie zaliczanych do kanonu, jednak chrześcijańskich tak samo jak i kanoniczne, pozycja Marii Magdaleny wyeksponowana jest jeszcze wyraźniej. W Ewangelii Marii [Magdaleny], która powstała w II wieku, Maria jako jedyna otrzymała od Jezusa objawienie po jego śmierci. Uczniowie jednak buntują się przeciwko niej, nie chcą jej zaufać: „Piotr powiedział: «Czyżby On [Jezus] rozmawiał z kobietą w tajemnicy przed nami, nie zaś otwarcie? …Czyżby przedkładał ją nad nas?»” Na to inny uczeń imieniem Lewi bierze Marię Magdalenę w obronę, mówiąc: „Jeżeli Zbawiciel uczynił ją tego godną – kim ty jesteś, że ją odrzucasz? Z całą pewnością Zbawiciel zna ją bardzo dobrze. Dlatego kochał ją bardziej niż nas”.
Odpowiedź:
W żaden sposób nie wynika jednak z tego, że kobiety mogły dzięki temu piastować w pierwotnym chrześcijaństwie jakieś „funkcje kapłańskie”.
Z kolei w Ewangelii Filipa
Odpowiedź:
Przy czym nie jest to Ewangelia kanoniczna, i dla chrześcijan nie stanowi ona tekstu autorytatywnego.
również z II wieku czytamy: „Zbawiciel ukochał Marię Magdalenę bardziej aniżeli wszystkich pozostałych uczniów i częstokroć całował ją w usta”. Uczniowie byli bardzo zazdrośni o takie uprzywilejowanie Magdaleny: „Pozostali uczniowie przyszli do niej i robili jej wymówki. Mówili [też] do Niego: «Dlaczego kochasz ją bardziej niż nas wszystkich?» Zbawiciel odpowiadając, powiedział im: «Dlaczego nie kocham was tak jak ją?»”. Ewangelie apokryficzne jej właśnie wiarę nazywają opoką, nie zaś Piotrową, Piotr zaś w obecności Marii musiał …milczeć. Skarżył się z tego powodu w: „Panie mój, nie możemy dłużej znosić tej kobiety. Ona pozbawia nas wszelkiej sposobności do powiedzenia czegokolwiek. Wciąż zabiera głos.” (Pistis Sophia). Widzimy więc wyraźnie, że w pierwotnym chrześcijańskie występowała ostra rywalizacja dwóch nurtów. Zwycięskim okazał się antykobiecy katolicyzm.
Odpowiedź:
Jaka „rywalizacja dwóch nurtów”? Agnosiewicz poza paroma incydentami, w których kobiety okazały się gorliwsze w swej wierze, nigdzie nie wykazał, że na mocy tego ktoś (np. Jezus) lub nawet one same piastowały jakikolwiek urząd w Kościele. Nawet gdyby zaś to wykazał, to od tego jeszcze daleka droga do twierdzenia, że rywalizowały one z Apostołami w zakresie kierowania chrześcijaństwem.
Jan Lewandowski
Polemika
Agnosiewicz pisze[2]:
Prostaczek – Proszę księdza, dlaczego w Kościele katolickim kobiety nie mogą pełnić funkcji kapłańskich, skoro trudno jest utrzymać w obecnych czasach taki zakaz. Na zachodzie coraz częściej mówi się o kryzysie powołań, proboszczowie nierzadko muszą obsługiwać po kilka parafii. Czy nie jest to więc zwykła dyskryminacja, seksizm kościelny? A przecież kobieta mogłaby bardzo dobrze pełnić funkcje pasterskie. Radzą sobie przecież na nich dość dobrze w kościołach protestanckich i taki krok z pewnością przyczyniłby się pozytywnie do polepszenia stosunków z tamtymi kościołami
Odpowiedź:
Pragmatyzm i wygoda to widocznie jeszcze za mało. Gdyby Kościół stosował kryterium upraszczania sobie życia w swej misji, to chyba w ogóle musiałby z tej misji zrezygnować.
Kk. – Synu, krok ten pogorszyłby nasze stosunki z prawosławiem…
P. – Czyli w tej kwestii Kościół woli patrzeć na wschód, nie na zachód? Jednak nie jest to chyba prawdą, proszę księdza. Kościół nie za bardzo przejmuje się opinią popów w tym co sam robi. Przykładem choćby niedawne ustanowienie diecezji katolickich w Rosji, co zostało tam odebrane jako katolicki „marsz na wschód”, choć bynajmniej nie było to konieczne, gdyż nie zmieniło to niczego w faktycznym funkcjonowaniu tamtejszych wspólnot katolickich. Zaogniło tylko sytuację. Proszę więc nie tłumaczyć tego tak nieudolnie.
Odpowiedź:
Tutaj Agnosiewicz przedstawia naukę katolicką po prostu fałszywie. Niepowierzanie kobietom funkcji kapłańskich ma w Kościele rzymskim zupełnie inne podstawy niż chęć utrzymania dobrych stosunków ze Wschodem. Po prostu w Kościele rzymskim kapłan działający in persona Christi wyobraża Jezusa lub Boga Ojca, stąd nie może być nim kobieta. Jak podaje Katechizm Kościoła katolickiego w punkcie 1554: „[…] Niech wszyscy szanują diakonów jak [samego] Jezusa Chrystusa, a także biskupa, który jest obrazem Ojca, i prezbiterów jako Radę Boga i zgromadzenie Apostołów; bez nich nie można mówić o Kościele”. Tak samo podaje jeden z podręczników liturgiki, w którym czytamy, że akt wyświęcenia na kapłana polega na „wybraniu i upodobnieniu do Chrystusa […]”[3].
Kk. – Oczywiście, to tylko kwestia drugorzędna, przede wszystkim idzie o słowa Pańskie, które są dla nas najistotniejsze. Pismo wyklucza kobiety od nauczania jednoznacznie. Św. Paweł pisał: „Kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje. A jeśli pragną się czego nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów! Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu. Czyż od was wyszło słowo Boże? Albo czy tylko do was przyszło? (1Kor 14, 34n). W innym miejscu czytamy: „Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim.” (Ef 5, 24).
P. – To faktycznie niemała zagadka, bo w innym miejscu Paweł jest wyraźnie niekonsekwentny, pisząc do Rzymian: „A polecam Wam Febę, siostrę naszą,która jest diakonisą zboru w Kenchreach, Abyście ją przyjęli w Panu, jak przystoi świętym, i wspierali ją w każdej sprawie jeśliby od was tego potrzebowała, bo i ona była wielu pomocna, również mnie samemu”(Rzym 16, 1n). Mamy więc jasno wyrażone, że kobieta w początkach chrześcijaństwa mogła pełnić funkcje kapłańskie.
Odpowiedź:
Tylko się Agnosiewiczowi wydaje, bo wcale tu nie jest to jasno wyrażone. W tekście greckim Febę określono terminem diakonon, co oznacza przede wszystkim „sługa”. W języku greckim rdzeń dia niósł ze sobą ideę służby drugiemu. Termin diakonon to właśnie wyraża. Ciekawe, że w NT określono terminem diakonon Chrystusa (Rz 15,8), w znaczeniu „sługa obrzezanych”. W Rz 15,8 termin ten oznacza zatem jedynie zwykłą służbę. I nic więcej. Termindiakonon znajdujemy też w niektórych tekstach krytycznych w 1 Tes 3,2 (inne mają w tym miejscu: synergon – „współpracownik”), gdzie określono tym terminem Tymoteusza. Tekst nie przydziela mu jednak z racji tego żadnych „funkcji kapłańskich”, o jakich pisze wyżej Agnosiewicz. Termin diakonos – to jest to samo słowo, tyle że w rodzaju męskim i w mianowniku (diakonon jest w Rz 16,1 w bierniku). Występuje ono np. w następujących miejscach: Mt 20,26; Mk 9,35; 10,43; Rz 13,4 (władze ludzkie określone mianem sługi Boga); Ga 2,17 (Chrystus jako „sługa grzechu”); Ef 3,7 („sługa Ewangelii”); 6,21 (Tychik jako „sługa w Panu” – diakonos en kyrio); Kol 1,7 (Epafras, „sługa Pomazańca”); 1,23 (tak jak w przypadku Ef 3,7); 1,25; 4,7 (tak jak w przypadku Ef 6,21); 1 Tm 4,6 (Tymoteusz określony jako „sługa Pomazańca”).
Oto wszystkie dalsze miejsca w NT, gdzie użyto słów w jakikolwiek sposób związanych ze słowem diakon. Co ciekawsze miejsca komentuję krótko w nawiasach, podając także dokładnie ich formę gramatyczną, w jakiej występują w tekście greckim: Mt 20,26 (sługa apostołów, największy wśród nich – por. Mk 9,35 i 10,43); Mt 20,28; 22,13 (zwykłe sługi króla w przypowieści Jezusa); 23,11; 27,55; Mk 9,35; 10,43; 10,45; Łk 10,40 (służba Marty); 12,37; 17,8; 22,26-27; J 2,5; 2,9; 12,26; Dz 1,17; 1,25 (posługa apostolska w zastępstwie za Judasza określona mianem: diakonias – „służba”); 6,1-2; 6,4; 11,29; 12,25; 19,22 (Tymoteusz i Erast określeni jako służący Pawłowi); 20,24 (służba dla Ewangelii); 21,19; Rz 11,13; 12,7; 15,25; 15,31; 1 Kor 3,5 (Paweł i Apollos nazwani diakonoi – „słudzy”); 12,5; 16,5; 2 Kor 3,3; 3,6 (słudzy nowego przymierza); 3,7 (diakonia – „służba” śmierci); 3,8 (służba dla ducha); 3,9; 4,1; 5,18; 6,3-4; 8,4; 8,19-20; 9,1 (diakonias – służba chrześcijan dla chrześcijan w znaczeniu dobroczynności materialnej); 9,12-13; 11,8 (diakonian – znaczenie takie jak w przypadku 2 Kor 9,8); 11,15 (diakonoi – słudzy szatana przybrani za sługi sprawiedliwości, rzeczownik w mianowniku, w rodzaju męskim, w liczbie mnogiej); 11,23; Ef 4,12; Fil 1,1 (diakoni [diakonois – celownik, rodzaj męski, liczba mnoga] wspomniani obok biskupów [episkopoi], być może aluzja do diakona jako posługi); Kol 4,17; 1 Tm 1,12; 1 Tm 3,8; 3,10; 3,12 (trzy ostatnie używają słowa diakonous i diakonoi w sensie diakona jako posługi); 3,13; 2 Tm 4,5; 4,11; Flm 13; Hebr 1,14; 6,10; 1 P 4,10-11; Ap 2,19.
Wnioski z powyższej analizy są następujące: Spośród całego wachlarza znaczeń słów powiązanych ze słowem diakonon tylko w trzech miejscach NT, tzn. w Flp 1,1, 1 Tm 3,8,10 i 12 słowo to może oznaczać posługę obok urzędu biskupa (z czego nie wynika, że jest to taki sam urząd jak urząd „prezbitera” [„zwykły ksiądz” w Kościele rzymskim] czy „episkopa” [„biskup” w Kościele rzymskim]; por. też przypis w Biblii Tysiąclecia [dalej: BT] do Flp 1,1).
Jednakże w przeważającej części miejsc NT słowo „diakon” posiada inne znaczenie, począwszy od słowa „diakon” odniesionego do rządów służących Bogu (Rz 13,4), w sensie służby grzechowi (Ga 2,17), w sensie kogoś, kto służy Ewangelii (Ef 3,7; Kol 1,23), Jezusowi (Ef 6,21; Kol 1,7; 4,7; 1 Tm 4,6), a nawet w znaczeniu sług szatana (2 Kor 11,15). Jak widać, słowo „diakon” może zatem oznaczać w NT bardzo różne „sługi”, zatem wcale nie jest pewne, że w Rz 16,1 użyto wobec Feby słowa „diakonisa” w znaczeniu właśnie „funkcji kapłańskiej”, jak wyżej chce Agnosiewicz, skoro rzeczownik ten stosowano także na określenie zwykłej świeckiej służby, np. służby pełnionej przez sługi króla (jak np. w Mt 20,26; por. też Mt 22,13; 23,11; Mk 9,35; 10, 43, itd.) itd.
To po pierwsze, a po drugie, 1 Tm 3,11 jest jedynym tekstem w NT, gdzie można się doszukać w miarę pewnej aluzji co do tego, że kobiety pełnią funkcję diakonów. Nie pomoże to jednak wiele Agnosiewiczowi, bowiem Pierwszego Listu do Tymoteusza nie uważa on za autentyczny list Apostoła Pawła (patrz niżej). Ponadto z tekstu nie wynika, jaki jest to rodzaj posługi i czy miało to już wtedy cokolwiek wspólnego z urzędami określanymi w NT jako „biskup” i „prezbiter”. Nie ma zatem żadnego dowodu na to, co pisze Agnosiewicz, tzn. że kobiety mogły w NT pełnić „funkcje kapłańskie”. Dopiero wtedy gdyby jakiejś kobiecie przypisano w NT funkcję prezbitera czy biskupa, sprawa wyglądałaby inaczej. Tak jednak nie jest. Skoro Agnosiewicz ma zwyczaj odwoływania się do „najstarszych źródeł” na temat chrześcijaństwa, to niech weźmie sobie pod uwagę, że na podstawie NT nie możemy przypisać „funkcji kapłańskich” kobietom.
I po trzecie wreszcie, Agnosiewicz zdaje się nie wiedzieć, że w Kościele rzymskokatolickim stopień diakona w przeciwieństwie do stopnia prezbitera i biskupa nie jest uważany za funkcję kapłańską, o czym wyraźnie uczyKatechizm Kościoła katolickiego[4]. Tym samym nawet gdyby dziś kobiety w Kościele rzymskokatolickim mogły pełnić funkcję diakonis, nie oznaczałoby to, że są dopuszczone do kapłaństwa, jak zakłada Agnosiewicz na podstawie swojej interpretacji Rz 16,1.
Należy też wspomnieć, że w Kościele rzymskokatolickim kobiety były dopuszczane do posługi diakonis i z powodzeniem uczestniczyły w tej funkcji, co zanikło jednak po X wieku. Obecnie w Kościele rzymskokatolickim istnieje tendencja ku przywróceniu tej posługi. Być może najstarsza wzmianka o diakonisach znajduje się w Liście Pliniusza do Trajana, który pochodzi z początku II wieku. Mowa tam o dwóch torturowanych chrześcijankach, które nazywały siebie „usługującymi” (ministrae). Koresponduję to z wspomnianą w Rz 16,1 wzmianką o Febie, którą określono, jak wiemy, mianem diakonon, co znaczy właśnie „sługa”. List Pliniusza do Trajana nie podaje jednak żadnych dalszych informacji w temacie owego „usługiwania” dwóch chrześcijanek i nie wiemy nawet, czy mamy tu do czynienia z posługą rozumianą jako jakiś urząd kościelny. Tertulian[5] i Epifaniusz[6] upatrywali diakoniski we wdowach wspomnianych w 1 Tm 5,3-16. O diakonisach uczyli też Klemens Aleksandryjski[7] i Orygenes[8]. Pierwszy sobór nicejski w kanonie 19. określił wiek diakonis na co najmniej 60 lat (por. 1 Tm 5,9), zaś sobór chalcedoński obniżył tę granicę do lat 40.
Kk. – Przeważają jednak zakazy w tej kwestii. W liście do Tymoteusza czytamy: „Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci (1 Tym 2, 12n)
P. – Pawłowe autorstwo tego listu jest wśród naukowców kwestionowane, tak samo jak listu do Efezjan. Pozostaje więc wzmianka w liście do Koryntian. Albo jest to późniejszy dopisek kopistów, albo też jest autentyczna i świadczy o tym, że Paweł nie był w tej kwestii zdecydowany. W innym miejscu przyznaje, że nie wszystko czego naucza pochodzi z objawienia, część dodaje od siebie (np. sprawy małżeńskie), może więc i do tego należy podchodzić nieco inaczej.
Odpowiedź:
Rozumowanie typowe dla Agnosiewicza i jemu podobnych „krytyków” Biblii. Nawet gdy jest on skłonny uznać jakiś list za Pawłowy (Kor), to jeśli jakiś fragment mu nie pasuje, to jest to „późniejszy dopisek”. Czemu? Bowiem to nie pasuje Agnosiewiczowi do jego tezy o kapłaństwie kobiet. To kapłaństwo oczywiście istniało jego zdaniem już w NT, choć nie podaje on na to żadnych poważnych argumentów. Jedynym argumentem za tym jest… jego własna teza, ta zaś decyduje, co jest „późniejszym dopiskiem” w Kor. Oto idealny przykład błędnego koła, istne petitio principii w rozumowaniu. Wiemy, co napisał św. Paweł na temat nauczania kobiet w Liście do Koryntian, i pozostaje nam się tego trzymać, wbrew zagubionym w swym rozumowaniu „krytykom” Biblii, którzy nawet sami ze sobą nie mogą dojść do porozumienia, a mimo to dyktują innym, co mają myśleć.
Kk. – Św. Paweł wiele razy wspominał, że mężczyzna bardziej nadaje się do służby Pańskiej, że przewyższa kobietę. Jak choćby taka oto gradacja: głową Chrystusa – Bóg, głową mężczyzny – Chrystus, głową kobiety – mężczyzna (1 Kor 11,3). Albo nieco dalej: mężczyzna – obrazem i chwałą Boga, kobieta – chwałą mężczyzny (1 Kor 11,7). Najbardziej chyba dobitny pod tym względem jest ten oto fragment: „To nie mężczyzna powstał z kobiety, lecz kobieta z mężczyzny. Podobnie też mężczyzna nie został stworzony dla kobiety, lecz kobieta dla mężczyzny. Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania..”. (1 Kor 11:8-10).
P. – Faktycznie był Paweł mizoginem, jednak w liście do Galatów zrównuje kobietę z mężczyzną: „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie”. (3:28).
Odpowiedź:
Takie zrównanie godności w zakresie człowieczeństwa wcale nie musi zakładać zrównania funkcji. Zauważmy, że np. w J 17,21 jest powiedziane, że Jezus, Bóg Ojciec i uczniowie Jezusa są „jedno”. Czy to jednak oznacza, że jakiś uczeń Jezusa miał takie same prawa jak np. Bóg Ojciec? Nie. Zatem stwierdzenie, że ktoś jest z kimś „jednym”, nie upoważnia jeszcze do wniosku, że te osoby pełnią równe funkcje. Powyższy argument Agnosiewicza oparty na Ga 3,28 jest zatem wyjątkowo nietrafny.
Kk. – Tylko w obliczu Boga, lecz nie w naszych ziemskich stosunkach.
P. – Zostawmy jednak Pawła. Nie on jest najważniejszy przecież, lecz to czego nauczał i jaki przykład dawał Jezus.
Odpowiedź:
O, a to jak na Agnosiewicza co najmniej dziwny pogląd, tym bardziej że w swym innym tekście przedkładał brak nauczania Pawła o piekle nad nauczanie Jezusa z Ewangelii na ten temat[9]. Widać w tym ewidentną niekonsekwencję w podejściu do tekstu biblijnego. Kiedy to Agnosiewiczowi potrzebne, to Jezus ma rację, nie Paweł, przy innej okazji jest zaś odwrotnie, gdy Agnosiewiczowi jest potrzebne, aby to Paweł miał rację, nie Jezus. Zwykłe manipulowanie czytelnikiem, i nic więcej.
W ewangeliach widzimy, że kobiety odgrywają znaczną rolę. Już choćby przez to, że to one właśnie troszczyły się o utrzymanie finansowe gminy, one utrzymywały Jezusa, jak czytamy w ewangeliach „usługiwały ze swego mienia” (Łk 8,3, por. też Mk 15,41, Mt 27,55).
Odpowiedź:
W żadnym wypadku nie wynika jednak z tego, że miały pełnić „funkcje kapłańskie”, jak zakłada Agnosiewicz. Zauważmy, że np. wedle ST pokolenia Manassesa i Efraima wraz z innymi pokoleniami łożyły na utrzymanie świątyni jerozolimskiej (2 Krn 34,9). Czy to oznaczało, że poprzez to pokolenia te mogły zostać dopuszczone do godności kapłańskiej, jaka przysługiwała tylko lewitom (por. Lb 18,23)? Nie, nie wynika tak z żadnego tekstu Biblii. Powyższe argumentowanie Agnosiewicza jest zatem jeszcze bardziej naciągane.
A przecież funkcje biskupa w swych początkach ograniczały się do zadań administracyjnych, finansowych !
Odpowiedź:
Z wersów wyżej przytoczonych przez Agnosiewicza absolutnie nie wynika, że takie same funkcje pełniły w NT kobiety. To, że łożyły ze swego mienia na pierwszą wspólnotę, o niczym jeszcze nie świadczy. Wszyscy chrześcijanie w NT musieli łożyć na utrzymanie pierwszej wspólnoty, o czym świadczy tekst z Dz 4,34-37. Agnosiewicz sprawia więc wyżej fałszywe wrażenie, gdy sugeruje, że kobiety miały jakiś przywilej w „usługiwaniu ze swego mienia”. Absolutnie nie – było to udziałem właściwie wszystkich pierwszych chrześcijan, jak świadczy podany przeze mnie wyżej tekst z Dz.
Kk. – Nie było żadnej apostołki!
P. – Faktycznie, nie było. Zdarzało się jednak, że zwykła jawnogrzesznica mogła trafniej przewidzieć zamiary Jezusa, niż szacowne grono Apostołów. Mamy oto scenę w której pewna grzeszna kobieta dowiedziawszy się, że Jezus gości w domu faryzeusza, przybiegła tam z flakonikiem drogocennego olejku, którym oblała jego stopy. Goście patrzyli na to zdegustowani, lecz Jezus napomniał Szymona: „Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi.” (Łk 7,37-50). Nie ostatni raz tam gdzie zawodzili Apostołowie, sytuację ratowała kobieta. Można nawet wyraźnie dostrzec, że status Marii Magdaleny w pierwotnym kościele był znaczny, może taki jak i Apostołów.
Odpowiedź:
Takie wyróżnienie jawnogrzesznicy absolutnie nie świadczy jeszcze o tym, że kobiety pełniły funkcje kapłańskie czy miały więcej do powiedzenia niż Apostołowie. Wie to każdy, kto przeczyta choć kilka ksiąg NT. Im dalej wchodzimy w tekst, tym bardziej Agnosiewicz manipuluje przesłankami biblijnymi, naciągając je do swojej tezy. Dobrze, że Agnosiewicz za pomocą powyższego incydentu z flakonikiem nie doszedł do wniosku, że jawnogrzesznica miała po tej sytuacji więcej do powiedzenia niż nawet Piotr w pierwotnym Kościele. To by dopiero było!
Kiedy dla Jezusa przyszły ciężkie czasy Apostołowie stale go zawodzili. Usypiali, kiedy kazał im czuwać, Piotr trzykrotnie się go wyparł, Judasz sprzedał za trzydzieści srebrników, w drodze krzyżowej i w czasie śmierci towarzyszyły mu kobiety, a już po śmierci uczniowie załamali się zupełnie. Kobiety zaś na trzecie dzień udały się do jego grobu. Maria Magdalena była tą której pierwszej się objawił po zmartwychwstaniu. Natychmiast uradowana postanowiła opowiedzieć o tym uczniom, lecz ci „nie chcieli jej wierzyć” (Mk 16,11), pomimo, że wcześniej wiedzieli od Jezusa, że ten powstanie z martwych trzeciego dnia. I tutaj mamy coś uderzającego swą wymową – to kobieta była tą, która pierwsza głosiła ewangelię – dobrą nowinę zmartwychwstania, bowiem wówczas nakazał Jezus głosić Marii tę wieść (zob. J 20,17)! Czy potrzeba nam więcej argumentów?!
Odpowiedź:
No, w sumie nawet przydałoby się. Może Agnosiewicz pokazałby po prostu, gdzie w NT na mocy powyższych wydarzeń z udziałem kobiet oddano w ich ręce „ster chrześcijaństwa”? Po drugie, zauważmy, jak Agnosiewicz odszedł już daleko od tematu głównego wątku (jaki sam zresztą zaczął – patrz tytuł niniejszego tekstu), którym jest przecież kapłaństwo kobiet, a nie ich wybicie się pod względem gorliwości wiary ponad momentami słabych duchowo Apostołów.
Można wszakże jeszcze wspomnieć, że w innych pismach tamtego okresu, choć nie zaliczanych do kanonu, jednak chrześcijańskich tak samo jak i kanoniczne, pozycja Marii Magdaleny wyeksponowana jest jeszcze wyraźniej. W Ewangelii Marii [Magdaleny], która powstała w II wieku, Maria jako jedyna otrzymała od Jezusa objawienie po jego śmierci. Uczniowie jednak buntują się przeciwko niej, nie chcą jej zaufać: „Piotr powiedział: «Czyżby On [Jezus] rozmawiał z kobietą w tajemnicy przed nami, nie zaś otwarcie? …Czyżby przedkładał ją nad nas?»” Na to inny uczeń imieniem Lewi bierze Marię Magdalenę w obronę, mówiąc: „Jeżeli Zbawiciel uczynił ją tego godną – kim ty jesteś, że ją odrzucasz? Z całą pewnością Zbawiciel zna ją bardzo dobrze. Dlatego kochał ją bardziej niż nas”.
Odpowiedź:
W żaden sposób nie wynika jednak z tego, że kobiety mogły dzięki temu piastować w pierwotnym chrześcijaństwie jakieś „funkcje kapłańskie”.
Z kolei w Ewangelii Filipa
Odpowiedź:
Przy czym nie jest to Ewangelia kanoniczna, i dla chrześcijan nie stanowi ona tekstu autorytatywnego.
również z II wieku czytamy: „Zbawiciel ukochał Marię Magdalenę bardziej aniżeli wszystkich pozostałych uczniów i częstokroć całował ją w usta”. Uczniowie byli bardzo zazdrośni o takie uprzywilejowanie Magdaleny: „Pozostali uczniowie przyszli do niej i robili jej wymówki. Mówili [też] do Niego: «Dlaczego kochasz ją bardziej niż nas wszystkich?» Zbawiciel odpowiadając, powiedział im: «Dlaczego nie kocham was tak jak ją?»”. Ewangelie apokryficzne jej właśnie wiarę nazywają opoką, nie zaś Piotrową, Piotr zaś w obecności Marii musiał …milczeć. Skarżył się z tego powodu w: „Panie mój, nie możemy dłużej znosić tej kobiety. Ona pozbawia nas wszelkiej sposobności do powiedzenia czegokolwiek. Wciąż zabiera głos.” (Pistis Sophia). Widzimy więc wyraźnie, że w pierwotnym chrześcijańskie występowała ostra rywalizacja dwóch nurtów. Zwycięskim okazał się antykobiecy katolicyzm.
Odpowiedź:
Jaka „rywalizacja dwóch nurtów”? Agnosiewicz poza paroma incydentami, w których kobiety okazały się gorliwsze w swej wierze, nigdzie nie wykazał, że na mocy tego ktoś (np. Jezus) lub nawet one same piastowały jakikolwiek urząd w Kościele. Nawet gdyby zaś to wykazał, to od tego jeszcze daleka droga do twierdzenia, że rywalizowały one z Apostołami w zakresie kierowania chrześcijaństwem.
Jan Lewandowski
P R Z Y P I S Y :
[1] Por. M. Agnosiewicz, Kapłaństwo kobiet,http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,341.
[2] Zachowano oryginalny kształt wypowiedzi M. Agnosiewicza (przyp. redakcji).
[3] Por. B. Nadolski, Liturgika, t. III, Poznań 1992, s. 188.
[4] Por. Katechizm Kościoła katolickiego, Pallottinum 1994, punkt 1554.
[5] Tertulian, Ad uxorem, I, 7.
[6] Epifaniuesz, Pomarion, 79,3-4.
[7] PG 8, 1198.
[8] PG 14, 1278.
[9] Por. M. Agnosiewicz, Duszpasterstwo strachu,http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,333.