Obserwuj wątek
Na początku chciałbym omówić problem tzw. falsyfikacji, co bardzo często jest wykorzystywane przez ateistów jako argument przeciwko wierze w Boga, jaki i również argument przeciwko wielu elementom naszej wiary – takim jak sakrament przeistoczenia chleba i wina w mistyczne ciało i krew Jezusa.
Może na początek odrobinę historii – skąd ta teoria się wzięła. Otóż jej twórcą jest Karl Popper – filozof żyjący w ubiegłym stuleciu, który wysnuł tezę, że za naukowe można uznać tylko te teorie, które da się obalić lub przynajmniej podać kryteria przy których takie obalenie mogłoby zajść. Zdaniem niektórych wojujących ateistów teizm nie może być więc uznany za teorię naukową skoro nie da się zdefiniować kryteriów, które by go obalały.
No cóż – pierwsza myśl, jaka przychodzi do głowy – to czy wiara jest teorią naukową? Oczywiście, że nie. Nie ma to za dużo wspólnego z nauką – co więcej – sam Karl Popper to przyznawał, że zakres zastosowań tej teorii jest bardzo ograniczony, natomiast do wielu dziedzin zwyczajnie nie ma zastosowania – za przykład podawał teorie Freudowskie. W zasadzie to tyle by tutaj wystarczyło. Ale nie… Pójdźmy o krok, a nawet o kilka kroków dalej, bo w rzeczywistości bardzo łatwo można ukazać, że ta metoda nie ma zastosowania nawet do teorii naukowych – (a przynajmniej do tego typu teorii, które bardzo często i w wielu przypadkach są uznawane za naukowe jak np. teoria ewolucji, darwinizm, wielki wybuch itp). Oczywiście można się spierać, czy takie koncepcje są teoriami naukowymi, ale bądźmy tutaj hojni – i załóżmy, że tak, że są… Ciekawostką tutaj może być to, że jednym z największych krytyków tej teorii Poppera okazał się jego własny uczeń, którego Popper był promotorem pracy doktorskiej – nazywał się Imre Lakatos, który wysunął liczne zarzuty wobec tej metodologii i sfalsyfikował to na gruncie historycznym. Więcej na ten temat można poczytać w artykule Jana Lewandowskiego „Czy teizm powinien być falsyfikowalny”1.
No ale, żeby nie zanudzać państwa historią, przejdźmy do konkretów. Zanim zajmiemy się tym problemem falsyfikacji, zobaczmy, jak argumentuje to Łukasz Wybrańczyk – bo przecież jakby nie patrzeć – ten materiał w pewnym sensie jest również polemiką z jego filmem o tytule „Falsyfikacja”2.
Łukasz Wybrańczyk przedstawia to w taki sposób, że ukazuje nam różne przykłady twierdzeń i sposoby na ich podważanie, a następnie zadaje pytanie – jeśli coś mogłoby być prawdziwe, albo nie prawdziwe, to czy są jakieś sposoby na to, abyś mógł się o tym przekonać? A następnie ukazuje formułuje ten problem, że pewne hipotezy są niefalsyfikowalne – czyli takie, których fałszywości nie da się w żaden sposób wykazać. Że są ludzie, którzy nie są w stanie podać żadnych powodów na to, co mogło by stanowić zaprzeczenie ich teorii, na fałszywość ich idei.
No i oczywiście następnie po serii przykładów twierdzeń niefalsyfikowalnych pan Łukasz podaje przykłady twierdzeń falsyfikowalnych. I tutaj wymienił on:
– Księżyc jest zrobiony z sera.
– Wszystkie łabędzie są białe
– Jego krew jest niebieska
– jeżeli upuści ten kubek, to spadnie on na ziemię.
W dalszej części pan Łukasz ukazuje sposoby na wygenerowanie niefalsyfikowalnych twierdzeń – jeśli chcemy postulować istnienie jakiejś rzeczy o dużych rozmiarach, to należy umieścić ją w niedostępnej przestrzeni znajdującej się bardzo daleko od naszej galaktyki. W przypadku chęci postulowania czegoś, co jest blisko, trzeba postawić na jej bardzo mały rozmiar niemożliwy do zbadania współczesnymi przyrządami. Lub inną metodą jest postawienie na jej niewidzialność. No i tutaj oczywiście jeden krok do odniesienia tego problemu do wiary, bo przecież pod tę kategorię pasują wszelkie duchy, jak i również cud przeistoczenia chleba i wina w ciało i krew Jezusa Chrystusa.
Jednak zanim przejdziemy do tego problemu niefalsyfikowalności elementów naszej wiary, zatrzymajmy się na chwilę nad samym problemem tej koncepcji falsyfikacji.
Otóż sytuacja nie jest taka prosta i oczywista jak ukazuje nam to pan Łukasz. I tutaj warto zwrócić na podane przez niego przykłady: księżyc jest zrobiony z sera – to oczywisty absurd – powierzchnia księżyca była badana i nie ma wątpliwości, że nie jest zrobiony z sera. Wszystkie łabędzie są białe – to super, bo przecież wiadomo, że są jeszcze łabędzie czarne. Krew jest niebieska – oczywiście zostało dodane, że konkretnie krew pana Łukasza Wybrańczyka jest niebieska – jeśli wyleciałoby coś w kolorze czerwonym, to oznaczało by, że cała jego krew nie jest w kolorze niebieskim. Upuszczony kubek upadnie – no super. Przecież nieznany jest żaden przypadek niedziałania grawitacji w naszych ziemskich warunkach. Czyli rzeczywiście wszystko ładnie to działa w kwestiach takich banałów, jakie przytoczył pan Łukasz. Problem w tym, że otaczająca nas rzeczywistość, to nie tylko takie banały, gdzie kryterium falsyfikacji nasuwa się w prosty i intuicyjny sposób, ale również teorie i światopoglądy, które są o wiele bardziej złożone.
W rzeczywistości koncepcja falsyfikacji zdaje się być bardzo problematyczna i tak naprawdę autodestrukcyjna, ponieważ wiążą się z nią liczne nie dające się usunąć problemy. Ja tutaj przedstawię tylko niektóre, ale zainteresowanych czytelników odsyłam do artykułu Jana Lewandowskiego „22 powody dla których nie jestem falsyfikacjonistą”3.
Pierwsza grupa problemów – to oczywiście problemy słuszności kryteriów falsyfikacji. O ile są one bardzo – nazwałbym – intuicyjne w przypadku takich banałów, o jakich wspominał pan Łukasz, to jednak w przypadku złożonych systemów wiedzy takich jak ewolucjonizm, darwinizm, wielki wybuch należałoby postawić takie pytania:
- co stanowi falsyfikację tych systemów przekonań
- i drugie, co najważniejsze – wyobraźmy sobie, że podamy jakieś kryteria falsyfikacji, to należałoby postawić pytanie, dlaczego właśnie te kryteria miałyby być słuszne i właściwe? Na jakiej podstawie mielibyśmy uznać, że one są właściwymi kryteriami falsyfikacji – że ich spełnienie ma pewno zakwestionuje ten system przekonań, a niespełnienie ugruntuje nas w przekonaniu, że hipoteza jest prawdziwa.
- po trzecie – skąd mielibyśmy wiedzieć, że takie kryteria są najlepsze? Problem w tym, że w przypadku jakiejś tezy, która w rzeczywistości jest fałszywa, moglibyśmy podać pewne kryteria falsyfikacji, które są trudne, albo wręcz nie możliwe do spełnienia i tym samym nie byłoby możliwości zakwestionowania tej fałszywej tezy z powodu niespełnienia tych podanych kryteriów falsyfikacji, podczas gdy w rzeczywistości przeoczyliśmy inne dobre, o wiele lepsze kryteria, które bardziej trafnie pozwoliłyby nam wykryć fałszywość tezy. I to zwraca nam uwagę na problem, że nie ma możliwości dokonania oceny, czy dane kryteria falsyfikacji są słuszne, wystarczające, trafione, kompletne i prawdziwe. Aby zobrazować ten problem – posłużę się takim bardzo uproszczonym przykładem. Wyobraźmy sobie, że stawiam tezę, że nie jest możliwym istnienie jakiegokolwiek samoistnie istniejącego przedmiotu składającego się z dokładnie, 10^24 atomów – co do jednego – ani jeden więcej, ani jeden mniej (10^24 atomów to tak na oko – wielkość ok. 1000 ziaren piasku). I jako kryterium falsyfikacji tej tezy podałbym, że aby to sfalsyfikować, to należałoby znaleźć choć jeden przedmiot, który ma dokładnie tyle atomów. No i co. Dobre kryterium falsyfikacji – prawda? Wystarczy znaleźć choć jeden przypadek, którzy zaprzecza tej teorii, aby ją podważyć. Tak więc w tym przypadku widzimy, że choć twierdzenie jest totalnie absurdalne, to spełnienie tego kryterium falsyfikacji praktycznie nie możliwe. I w tym przypadku mogło nam umknąć, że o wiele lepszym kryterium falsyfikacji byłoby wykazanie, że przedmioty mogą składać się z dowolnej liczby atomów z takiego lub innego zakresu. Oczywiście ten przykład jest ekstremalnie uproszczony, tak, że nawet w tym przypadku z łatwością dało się wymyślić o wiele lepsze kryterium falsyfikacji – ale celem tego przykładu jest ukazanie istoty problemu, że czasem choć kryterium falsyfikacji jest prawdziwe, to jednak ma dużą wadę, nie jest optymalne, a znalezienie tego optymalnego i najbardziej adekwatnego kryterium nie zawsze takie oczywiste.
- Po czwarte – w przypadku podania argumentów dlaczego te kryteria falsyfikacji miałyby być uznane za właściwe, to jakie by były kryteria falsyfikacji tych kryteriów, które sprawiłyby, że powinniśmy je uznać za niewłaściwe. Kryteria falsyfikacji również powinny być falsyfikowalne – używając toku rozumowania pana Łukasza Wybrańczyka – czy jest coś, co sprawiłoby, że zmieniłbyś zdanie o słuszności tych kryteriów falsyfikacji? I tym oto sposobem można iść sobie tak w nieskończoność i zadawać pytania o kryteria falsyfikacji kryteriów falsyfikacji, kryteriów falsyfikacji…
Kolejny ważny problem z tą teorią – to należy postawić pytanie o to, czy teoria falsyfikacji jest falsyfikowalna. Skoro jest ona słuszną koncepcją naukową (jak wciąż uważają niektórzy ateiści), to w takim razie również powinna być falsyfikowalna. Jakie są kryteria falsyfikujące falsyfikację? Lub znowu używając toku rozumowania pana Wybrańczyka – czy jest coś, co mogłoby cię przekonać do tego, że koncepcja falsyfikacji nie jest właściwa? Jeśli nie jest falsyfikowalna, to ta teoria obala samą siebie… A jeśli jest falsyfikowalna, to znowu: co jest tym kryterium falsyfikacji i dlaczego?
No i kolejne problemy związane z kryteriami falsyfikacji od strony praktycznej. Skąd mielibyśmy mieć pewność, że spełnienie podanych kryteriów falsyfikacji skutkowałoby odrzuceniem danej teorii, a nie odrzuceniem kryteriów falsyfikacji i wymyślenie nowych, lepszych kryteriów. Lub też jedynie samym odrzuceniem tych kryteriów bez wymyślenia nowych i lepszych kryteriów. A sposobów na ich kwestionowanie i odrzucenie znalazło by się na pewno bardzo dużo. Mogły by to być pewne ukryte, nieznane i nieprzewidziane czynniki, które miały wpływ na jakiś eksperyment,
A teraz podejdźmy do tego problemu od drugiej strony – a dokładnie, to rozwińmy ten wątek powyższego punktu dotyczący właściwego doboru kryteriów falsyfikacji i zobrazujmy to przykładem. To co chciałbym ukazać, to że w rzeczywistości my również jesteśmy w stanie podawać kryteria falsyfikacji wiary mniej więcej w taki sposób, w jaki i wy podajecie kryteria dla swoich różnych teorii. A więc co mogłoby sfalsyfikować teizm, a konkretnie chrześcijaństwo?
- Odnalezienie szczątków Jezusa Chrystusa
- Wykazanie, że ewangelie i opisy bezpośrednich świadków cudów Jezusa, Jego męki, śmierci i zmartwychwstania są umyślnie sfałszowane i wymyślone.
i - wszystkie świadectwa i relacje o cudownym uleczeniu, co zostało potwierdzone przez niezależne komisje były świadomie sfałszowane i ukartowane (np. poprzez znalezienie starożytnych dowodów świadomego spreparowania świętych ksiąg, listów pasterskich itp).
i (proszę zwrócić uwagę na ten operator „i” – to jest „i” a nie „lub”) wszystkie relacje o nadprzyrodzonych znakach i cudach (różnych osób, które były obdarzone tego typ darami jak np. Ojciec Pio) były również fałszywe.
i cud słońca w Fatimie nie miał miejsca, lub był kolejnym oszustwem, lub można to wytłumaczyć metodami naturalnymi
…
No i co? Złe kryteria? A może komuś się nie podobają? A jeśli się nie podobają, to dlaczego się nie podobają i dlaczego uważalibyście, że są one złe? A jak złe, to jakie to niby miałyby być dobre i dlaczego?
Ateistów nigdy nie interesuje to, skąd wierzymy, dlaczego wierzymy, co jest podstawą naszej wiary. Chyba najczęściej dają nam znać, że oczekują od nas dowodów na istnienie Boga, bo jak tych dowodów nie ma, to wówczas cały system naszych przekonań jest wyssany z palca, a wziął się może z tego, że ktoś tak powiedział, że tak jest, nie da się tego sfalsyfikować i tym samym w niczym się nie różni od czajniczka Russela, którego jak wiadomo też nie da się w żaden sposób sfalsyfikować. I co gorsze, na nic tłumaczenie im o powodach i przesłankach, które stoją u podstaw naszej wiary, bo i tak będą w kółko powtarzać to samo, że jest to jedynie filozoficzna koncepcja, wymysł, nie ma nic wspólnego z nauką, nie ma dowodów, opiera się to na ślepej wierze i niczym więcej.
Jaka jest różnica pomiędzy wiarą, a czajniczkiem Russela i potworem Spaghetti? Przede wszystkim taka, że w praktyce nikt nie ma wątpliwości, że te dwa byty powstały jako koncepcje w ostatnim czasie w kontekście wiary w Boga, aby ośmieszyć teizm. Mam wrażenie, że dla ateistów skoro zarówno czajniczek Russela nie jest falsyfikowalny, jak i wiara nie jest falsyfikowalna, to oznacza, że tyle samo te dwie koncepcje są warte. Jednak w takim podejściu do sprawy ośmieszają się swoją logiką. Dlaczego? Ano dlatego, że jeśli jakieś 2 koncepcje mają taką samą wspólną cechę X – a w tym przypadku konkretnie tą cechą X dla wiary w Boga (czyli teizmu) oraz czajniczka Russela i potwora Spaghetti jest to, że wszystkie one są niefalsyfikowalne, to z logicznego punktu widzenia nie oznacza od razu, że ich wartość i wiarygodność musi być taka sama, ponieważ posiadanie pewnej i tej samej cechy X nie uprawnia nas do wrzucenia tych wszystkich koncepcji do tego samego worka, bo przecież te dwie kwestie oprócz tej jednej i takiej samej cechy mogą mieć również inne ważne, a nawet o wiele ważniejsze cechy, które są totalnie odmienne. A tym konkretnym przypadku takimi odmiennymi cechami jest to, że czajniczek Russela jest koncepcją powstałą w ostatnim czasie, która pojawiła się w kontekście wiary i jej niefalsyfikowalności – lub mówiąc prostszym Językiem, powszechnie nie budzi to żadnych wątpliwość, że została zmyślona niedawno tylko po to, aby ośmieszyć wiarę i nie ma żadnych poważnych przesłanek za jego istnieniem oprócz tego, że wg ateistów jak najbardziej i jej istnienia nie można udowodnić. Wiara w Boga tutaj dla odmiany opiera się na poważnych przesłankach. Nie została stworzona, aby cokolwiek ośmieszyć, ale dysponujemy ogromem danych świadczącym o jej poważnym pochodzeniu. Dla przykładu – starożytne świadectwa, historia starożytna świadcząca o faktycznym istnieniu chrześcijan i pierwszych apostołów, świadectwa o ich nauce, o tym, że na własne oczy widzieli Jezusa, Jego cuda, jego naukę, jego zmartwychwstanie, jego wniebowstąpienie, a po jego wniebowstąpieniu doświadczali mocy Ducha, uzdrawiali, wskrzeszali, działali wielkie znaki i cuda. I co jest ważne w tym wszystkim – woleli zginąć, niż zaprzeczyć temu, że na własne oczy widzieli Jezusa (tu jest też różnica pomiędzy męczennikami Islamskimi – ponieważ ci drudzy jak oddawali swoje życie, to głównie za wiarę – żaden z nich nie oddał życia za świadome kłamstwo – a jakby pierwsi świadkowie Jezusa kłamliwie twierdzili, że widzieli Go zmartwychwstałego i następnie oddali życie, to nie było by to męczeństwo za wiarę, ale męczeństwo za świadome kłamstwo, to jest kompletnie nieracjonalne. Nasze przesłanki nie kończą się na tym ogromie starożytnych świadectw, ale również mają w sobie wiele elementów ze współczesności – uzdrowienia, które są uznane za kościól, były przeprowadzone przez niezależnych badaczy, którzy orzekli, że to zjawisko nie można w żaden sposób wytłumaczyć nauką, mamy cud w Fatimie, mamy całun Turyński, mamy cuda Eucharystyczne, uwolnienia z opętania (bardzo wiele takich zdarzeń jest kompletnie niewytłumaczalnych z naukowego i logicznego punktu widzenia) i bardzo wiele innych przejawów Bożego działania na naszą rzeczywistość.
Właśnie na tym głównie polega wiara – że mając do wyboru, że cała historia opisywana w Biblii działa się na prawdę, albo że jakaś grupa ludzi zwinnie to spreparowała, aby omamić głupi lud, to jednak bardziej przemawia do nas wersja 1.
Mając do wyboru teorię, że w Fatimie rzeczywiście dokonał się cud słońca, a wersją, że doszło do naturalnego zawirowania wzroku spowodowanego długotrwałym wpatrywaniem się w słońce, to jednak wybieramy znowu opcję 1.
Mając do wyboru, że całun jest autentyczny, albo to, że średniowieczny artysta to namalował dbając przy tym o te zdumiewające mikroszczegóły, które wówczas ani nie były możliwe do zaobserwowania, do wykrycia, nie były w ogóle znane i zrobił to z zupełnie nie zrozumiałego powodu, tracąc przy tym tak cenny czas – to ja wolę znowu wybrać wersję 1.
Mając do wyboru to, że w wielu tych wspomnianych wcześniej przypadkach doszło do cudu, albo mając do wyboru, że dochodzi do jakiegoś perfidnego oszustwa, że za każdym razem zachodzi jakieś ukartowane kłamstwo i że nie dochodzi do jakiś przecieków na ten temat, że było to ukartowane, to ja znowu wolę wybrać opcję nr 1.
Podobnie z opętaniami i innymi przejawami Bożej mocy.
A na koniec kładąc te wszystkie przesłanki na jednej szali, a na drugiej kładąc argumenty przeciw, to jednak jak dla mnie ta pierwsza strona szali wali ostro w dół i roztrzaskuje tę wagę na strzępy. I na tym właśnie polega wiara.
I to jest właśnie ta zasadnicza różnica pomiędzy czajniczkiem Russela i potworem Spaghetti, a naszą wiarą. Ale dla ateistów dalej nic się nie zmieni – skoro jedno i drugie jest niefalsyfikowalne, więc jedno i drugie jest tyle samo warte.
Podsumowując to chciałbym zwrócić uwagę na to, że teoria falsyfikacji jest bardzo chętnie i często stosowaną metodą… choć może nie tyle przez naukowców, co przez ateistów. A dla nas z kolei nie ma żadnego problemu, aby przyznać ateistom 100% rację, że wiara jest niefalsyfikowalna – tak długo jak to, że jak coś jest falsyfikowalne albo niefalsyfikowalne, to nie ma to żadnego znaczenia z praktycznego punktu widzenia i zupełnie o niczym to nie świadczy.
1https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-teizm-powinien-byc-falsyfikowalny,995.htm
2https://www.youtube.com/watch?v=kdErI6QKKDo
3https://www.apologetyka.info/inne-tematy/22-powody-dla-ktorych-nie-jestem-falsyfikacjonista,1159.htm