Obserwuj wątek
Piekło – heroiczny dar Boga
Ileż to razy słyszałem zarzut:
Jak Bóg może być dobry, skoro stworzył Piekło? Czy to możliwe by kochający Bóg skazywał człowieka na wieczne potępienie?
Odpowiedź jest dość prosta i oczywista, jednak zanim do niej dojdziemy musimy powiedzieć sobie chociaż trochę o tym czym właściwie jest Niebo, czym Piekło i wyjaśnić parę związanych z nimi pojęć.
2.1.Niebo, Piekło, grzech ludzki i szatański
2.1.1. Niebo
Niebo to – najprościej mówiąc – pełna wspólnota z Bogiem, wieczne z Nim przebywanie:
„I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu: Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi.
I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już /odtąd/ nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Zasiadający na tronie: Oto czynię wszystko nowe. I mówi: Napisz: Słowa te wiarygodne są i prawdziwe.
I rzekł mi: Stało się. Jam Alfa i Omega, Początek i Koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia. Zwycięzca to odziedziczy i będę Bogiem dla niego, a on dla mnie będzie synem.”/Ap 21,3-7/
Katechizm1 wyraża to tak:
Kanon 1023
Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem oraz są doskonale oczyszczeni, żyją na zawsze z Chrystusem. Są na zawsze podobni do Boga, ponieważ widzą Go „takim, jakim jest” (1 J 3, 2), twarzą w twarz.
Kanon 1024
To doskonałe życie z Trójcą Świętą, ta komunia życia i miłości z Nią, z Dziewicą Maryją, aniołami i wszystkimi świętymi, jest nazywane „niebem”. Niebo jest celem ostatecznym i spełnieniem najgłębszych dążeń człowieka, stanem najwyższego i ostatecznego szczęścia.
Kanon 1025
Żyć w niebie oznacza „być z Chrystusem”. Wybrani żyją „w Nim”, ale zachowują i – co więcej – odnajdują tam swoją prawdziwą tożsamość, swoje własne imię.
Kanon 1026
(…)Życie błogosławionych polega na posiadaniu w pełni owoców odkupienia dokonanego przez Chrystusa, który włącza do swej niebieskiej chwały tych, którzy uwierzyli w Niego i pozostali wierni Jego woli. Niebo jest szczęśliwą wspólnotą tych wszystkich, którzy są doskonale zjednoczeni z Chrystusem.
Kanon 1027
Tajemnica szczęśliwej komunii z Bogiem i tymi wszystkimi, którzy są w Chrystusie, przekracza wszelkie możliwości naszego zrozumienia i wyobrażenia(…)
Niebo nie jest miejscem przyznawania nam „nagród od Boga”. Niebo to wspólnota z Bogiem, gdzie sam Bóg jest naszą nagrodą.
Proszę wybaczyć nadmiar odwołań, ale nie mogę się oprzeć zacytowaniu fragmentów z doskonałej pracy 8 Błogosławieństw / Święckiego (strona Mateusz.pl), oddają one bowiem dobrze istotę naszego pojmowania Nieba:
„I chociaż raz dane przykazania (których istotą jest Dekalog) nie podlegają zmianie, to w Nowym Przymierzu akcent przesuwa się najwyraźniej w stronę osobistej zgody, aby uznać swoje prawdziwe szczęście w upodobnieniu do osoby Jezusa.
Przylgnięcie do litery Prawa musi być odtąd zastąpione przylgnięciem do żywej osoby Jezusa z Nazaretu, co niezwykle trafnie ą jego własne słowa:
„Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie.”(J 13,34)
Zauważmy: nie tak, jak nakazuje dosłownie przepis Prawa, ale tak jak to widzimy w Jezusie. Prawa powinniśmy zatem przestrzegać na tyle, na ile opisuje ono i wyraża samą osobę Mesjasza. (…)
Tak więc zbawienie, w rozumieniu jezusowych Błogosławieństw, nie polega w swej istocie na otrzymaniu jakichś dóbr, które sprawiałyby nam przyjemność i chroniły od cierpienia, ale na radykalnej przemianie tego, czym jesteśmy dzisiaj, do takiej postaci, abyśmy stali się podobni do Boga na tyle, na ile jest to dla człowieka możliwe z pomocą Jego łaski.(…)
Jego zbawienie, którego istotą jest wewnętrzna przemiana serca, nie może budzić zainteresowania kogoś, dla kogo sprowadza się ono do osadzenia w jakimś „raju”, gdzie sączy się przez słomkę smaczne drinki, a usłużny anioł wachluje i odgania insekty.”
2.1.2 Czym jest piekło?
Myślę że istotę Piekła 2doskonale oddaje fragment: „Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego”/2 Tes 1,9/
Nie ma żadnej wątpliwości – Piekło jest przeciwieństwem Nieba, a więc przede wszystkim stanem oddzielenia od Boga, stanem braku z Nim relacji. O ile człowiek żyjący na Ziemi, a więc nie w pełni odczuwający swoje potrzeby duchowe może pozostawać w tym stanie bez jakiegoś skrajnego cierpienia (choć zapewne będąc nieco zagubiony – nie na darmo św.Augustyn pisał „Niespokojne jest serce człowieka, póki nie spocznie w Bogu”) o tyle dla człowieka w ciele zmartwychwstałym3 w pełni odczuwającego brak Boga sytuacja taka jest stanem głębokiego cierpienia.
Co więcej, źródłem cierpienia nie jest wyłącznie naturalna tęsknota do Boga, ale także stan zapiekłej nienawiści i zawiści jakim potępieniec obdarza zarówno Boga jak i osoby z Nim przebywające.
Tekst nieobecny w wydaniu drukowanym
Benedykt XVI, pod datą 2 maja, zapisał:
“NIEBO JEST OBECNOSCIĄ CZŁOWIEKA W BOGU
Chyba żadne z wielkich świąt roku kościelnego nie jest tak obce współczesnej mentalności jak święto Wniebowstąpienia Pańskiego. Co stanowi treść naszej wiary we wniebowstąpienie dziś, gdy pojęcie nieba w znaczeniu nieba zlokalizowanego ponad obłokami jest oczywistym nonsensem?
Co zatem oznacza wniebowstąpienie? Oznacza wiarę w to, że w Chrystusie człowiek wszedł w kontakt, w niepojęty i nowy sposób, z wewnętrzną istotą Boga. Oznacza, że człowiek odnajduje na zawsze swą przestrzeń w Bogu. Niebo nie jest jakimś miejscem poza gwiazdami, jest czymś śmielszym i większym: jest obecnością człowieka w Bogu, obecnością mającą swą podstawę we wzajemnym przeniknięciu się człowieczeństwa i Bóstwa w ukrzyżowanym i uwielbionym Jezusie Chrystusie. Chrystus-człowiek, który jest w Bogu, który jest wiekuiście jednym z Bogiem, jest zarazem nieustającym otwarciem się Boga ku człowiekowi.
On sam jest więc tym, co nazywamy «Niebem», ponieważ Niebo nie jest jakąś przestrzenią, lecz Osobą Tego, w którym Bóg i człowiek na zawsze trwają nierozłącznie. I w tej mierze idziemy ku Niebu, owszem, wchodzimy do Nieba, w jakiejś mierze idziemy ku Chrystusowi i jednoczymy się z Nim. Stąd «Wniebowstąpienie» może być procesem zachodzącym w naszym życiu codziennym”.
2.1.3 Zbawienie ludzi i zbawienie Szatana, grzech ludzki i szatański
Wiele osób pyta:
Czy Szatan może zostać zbawiony?
Pytanie jest oczywiście podchwytliwe.
Rozpatrując sprawę od strony Boga, należałoby powiedzieć: oczywiście! Gdyby się nawrócił, niewątpliwie zostałby przez Boga z radością przyjęty.
Jednak… nic z tego. Diabeł bowiem jest duchem i jego decyzje są doskonałe.
Niech nikogo nie zmyli to słowo – „doskonałe” w języku filozoficznym nie oznacza „najlepsze”, tylko „niezmienne” i „dokładnie odpowiadające temu co chce”.
Nasze, ludzkie wybory są „niedoskonałe” – często się mylimy, zmieniamy zdanie, chcemy dobrze a wychodzi źle itd. Szatan, jako istota duchowa doskonale wie czego chce, doskonale zdaje sobie sprawę ze skutków swoich wyborów – i jego decyzja zawsze będzie taka sama. Nie ma żadnej możliwości by zmienił zdanie.
Szatana nikt nie zwiódł i nie oszukał. On podjął decyzję, nie Bóg.
I gdyby Szatan chciał Bóg by go przyjął w tej samej chwili – Bóg kocha wszystkie swoje stworzenia.
Ale Szatan nie zechce, bo jego grzechy nie są pomyłkami, lecz świadomym nieposłuszeństwem, dokonanym wyborem.
Kanon 393
Nieodwołalny charakter wyboru dokonanego przez aniołów, a nie brak nieskończonego miłosierdzia Bożego sprawia, że ich grzech nie może być przebaczony. „Nie ma dla nich skruchy po upadku, jak nie ma skruchy dla ludzi po śmierci”
Grzech Szatana jest czymś jakościowo innym niż większość naszych grzechów. Człowiek w zasadzie (nie zawsze) grzeszy nie zaprzeczeniem zasadzie „Zła należy unikać, dobro czynić”, lecz ulegnięciem zwiedzeniu co jest dobrem, a co złem.
Popatrzmy na a/rię grzechu Adama i Ewy w Księdze Rodzaju – Pierwsi Rodzice odrzucili naukę Boga na temat co jest dobre, a co złe – w zamian próbując wstawić swoje zdanie na ten temat (symboliczne zerwanie owocu z drzewa „wiadomości złego i dobrego”). W tym wypadku uznali – inaczej niż Bóg – ze ich czyn będzie dla nich korzystny. Oczywiście tak naprawdę nie było to wcale ich własne zdanie – to Szatan ich okłamał („Na pewno nie umrzecie!”/ Rdz 3,4/).
Ale teraz uwaga: w momencie śmierci człowiek „poznaje tak, jak jest poznany” (1 Kor 13,12). I może wybrać to czego CHCE – juz nie w zwiedzeniu. Tak jak kiedyś anioły i Szatan.
Obraz Piekła jako miejsca, skąd potępieńcy wołają o zlitowanie do Boga jest z gruntu fałszywy. Gdyby potępieniec był skory do takiego wołania, gdyby nie przeszkadzała mu w tym jego własna pycha i nienawiść do Boga – nie trafiłby do Piekła. Co więcej, nie potrzebowałby „wołać” – wystarczyłoby by chciał znaleźć się blisko Boga (tj. w Niebie).
„Niebo Chrystusa opiera się na wolności, pozwalającej potępionym chcieć własnego potępienia. Specyfiką chrześcijaństwa jest przekonanie o wolności człowieka i o powadze ludzkiego życia”/J.Ratzinger „Śmierć i życie wieczne”4/
2.1.4 Jak się dostać do Piekła, czyli wyrok czy decyzja?
To Prawda, że w Biblii spotykamy różne „jurydyczne” opisy Sądu Bożego. Jednak „sąd” w Piśmie ma różne znaczenia; w niektórych miejscach „osądzić” oznacza tyle co „potępić”, w innych oznacza po prostu triumf sprawiedliwości Bożej.
Dla rozważanej przez nas kwestii ważne jest jednak to, na czym w praktyce polega sąd? Co decyduje o tym kto znajdzie się w Piekle a kto w Niebie?
W Katechizmie czytamy:
Kanon 1013
Śmierć jest końcem ziemskiej pielgrzymki człowieka, czasu łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje człowiekowi, by realizował swoje ziemskie życie według zamysłu Bożego i by decydował o swoim ostatecznym przeznaczeniu. Gdy zakończy się „jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota”, nie wrócimy już do kolejnego życia ziemskiego. „Postanowione ludziom raz umrzeć” (Hbr 9, 27). Po śmierci nie ma „reinkarnacji”.
Kanon 1022
Każdy człowiek w swojej nieśmiertelnej duszy otrzymuje zaraz po śmierci wieczną zapłatę na sądzie szczegółowym, który polega na odniesieniu jego życia do Chrystusa i albo dokonuje się przez oczyszczenie, albo otwiera bezpośrednio wejście do szczęścia nieba, albo stanowi bezpośrednio potępienie na wieki.
Pod wieczór naszego życia będziemy sądzeni z miłości.
Wydaje się że pewien wgląd w „mechanizm sądu” dają nam następujące fragmenty:
„Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.”/1 Kor 13,12/.
Człowiek po śmierci, uwolniony od doczesności, otrzymuje światło i „poznaje tak, jak i został poznany”. Dokonuje wyboru doskonałego – tak jak aniołowie i Szatani.
„A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.
Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.
Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.”/J 3,19-21/
Z tekstem tym doskonale współgra fragment Kazania na Górze:
„Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Światłem ciała jest oko.
Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!/Mt 6,20-23/
Jeśli „oczy mojej duszy” są zdrowe5, pławi się ona z zadowoleniem w bożym świetle; jeśli jednak nie są gotowe na przyjęcie tego swiatła, wówczas odruchowo od niego uciekam, kryję się przed nim (jak Pierwsi Rodzice w ogrodzie Eden po Grzechu Pierworodnym). Moje życie doczesne przygotowuje „oczy duszy” na tę chwilę.
Może jednak być i tak, że boże światło zarówno razi jak i przyciąga – kiedy trudno mi je wytrzymać, ale jednocześnie bardzo go pragnę. Mamy wówczas do czynienia z koniecznością przystosowania – Czyśćcem (francuski jezuita P. Monier określa Czyściec słowem „accomodoir” – akomodacja wzroku duszy do Bożego światła).
„(…)poprzez śmierć człowiek wkracza w rzeczywistość niczym nie przesłonioną, wkracza w prawdę. Zajmuje teraz takie miejsce, jakie mu się rzeczywiście należy. Skończyła się maskarada, fikcje i pozory. Człowiek jest już tylko tym, kim jest w rzeczywistości. Sąd polega na zrzuceniu wszystkich masek, ktore dokonuje się w śmierci. Sąd jest samą prawdą, objawieniem się prawdy. Ale ta prawda nie jest jakimś obojętnym neutrum. (…)
Przepaść, ktora nazywamy piekłem, wybiera sobie sam człowiek. Rzecz polega w istocie na tym, że człowiek chce być całkowicie samodzielny. Piekło to chcieć być tylko sobą, wynik zamknięcia się człowieka w sobie. I na odwrót-do istoty tego, co nazywamy niebem należy, że można je tylko otrzymać, tak jak piekło można tylko dać sobie. Niebo, wypełnienie miłości, jest zawsze darem. Piekło jest osamotnieniem tego, który nie chce niczego przyjąć, odrzuca swój status żebraka i chce polegać na sobie (…)”
/J.Ratzinger „Śmierć i życie wieczne”/
Każdy z nas w momencie śmierci wybierze czy wejść w relację z Bogiem czy na zawsze tę relację stracić. Wybierze w zależności od tego, czy jest zdolny do całkowitej przemiany i uczestnictwa w wewnętrznym życiu Trójcy Świętej. Tę zdolność nazywamy „Łaską Uświęcającą”.
Św. Katarzyna z Genui (ok. 1500 r.) twierdzi, że Bóg otwiera bramy nieba każdemu, a potępieni rzucają się sami w otchłanie piekielne, ponieważ nienawiść do Boga jaką żywią, sprawia, że stan niebieskiej szczęśliwości byłby dla nich torturą gorszą od piekła. Podobnie, w Dzienniczku s.Faustyny Kowalskiej czytamy : „Dusza będzie potępiona tylko ta, która chce”/1452/
Takie ujęcie tłumaczy, dlaczego możemy zmienić swój los jedynie żyjąc na Ziemi; wiele osób buntuje się przeciw temu że „Bóg daje nam wybór jedynie w doczesności”. Tymczasem jest inaczej; wybór mają WSZYSCY (nawet ci w Piekle), lecz poza doczesnością ludzie wybierają „doskonale” (nie mylą się i nie zmienią nigdy zdania). Ich stan jest stabilny nie ze względu na niemożność decyzji, lecz ze względu na to że już są tam gdzie wolą i gdzie zawsze będą woleli być. Ludzie w Piekle są nieszczęśliwi, ale wolą być tam niż obcować z Bogiem.
Podobnie ludzie w Niebie – wybrali w sposób doskonały i nie grozi im że zmienią zdanie. Tak więc choć mają pełną wolność odejścia z Nieba, nigdy tego nie uczynią.
Sąd (wybór) odbywa się zaraz po śmierci, ale w pewnym sensie jest to stały wybór, niejako ciągle się dziejący.
![]() |
Człowiek zachowuje swoją wolność także po śmierci – powodem niezmienności stanu w jakim się znalazł (Nieba i Piekła) jest bezbłędność dokonanego w chwili śmierci wyboru. |
Pośrednim skutkiem tego, że Piekło jest wolnym i doskonałym (w sensie: niezmiennym) wyborem człowieka jest to, iż jest ono stanem nieodwracalnym. Nie jesteśmy w stanie żadnymi modlitwami „wyciągnąć człowieka z Piekła” gdyż byłoby to pogwałceniem jego wolnego i dobrowolnego wyboru.
Tekst nieobecny w wydaniu drukowanym
Potępiony cierpi, ponieważ nienawidzi Boga i nie chce dać się Mu oczyścić z jego grzechów, a nie dlatego że Wszechmocny strącił go w piekielne otchłanie.
Święty Jan Paweł II, „Piekło jako ostateczne odrzucenie Boga”7:
„Bóg jest nieskończenie dobrym i miłosiernym Ojcem. Jednakże człowiek, który ma Mu udzielić odpowiedzi w sposób wolny, może niestety dokonać wyboru ostatecznego odrzucenia Jego miłości i przebaczenia i w ten sposób pozbawić się na zawsze radosnej komunii z Nim. Właśnie na tę tragiczną sytuację wskazuje doktryna chrześcijańska, kiedy mówi o potępieniu lub piekle. Nie jest to kara Boża wymierzona «z zewnątrz», lecz konsekwencja decyzji podjętych przez człowieka w tym życiu. (…)
[Piekło] jest ostateczną konsekwencją samego grzechu, zwracającą się przeciw temu, kto go popełnił. Jest to sytuacja, w jakiej nieodwołalnie znajduje się człowiek, który odrzucił miłosierdzie Ojca nawet w ostatniej chwili swego życia.(…)
Również Apokalipsa posługuje się plastycznym obrazem «jeziora ognia», do którego zostają wrzuceni ci, co nie dali się zapisać do księgi życia, narażając się w ten sposób na «drugą śmierć» (Ap 20, 13 n.).
Piekło oznacza nie tyle miejsce, co raczej wskazuje na sytuację, w jakiej znajduje się człowiek, który w sposób wolny i ostateczny oddala się od Boga, źródła życia i radości. Katechizm Kościoła Katolickiego tak streszcza prawdy wiary na ten temat: «Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem 'piekło’» (n. 1033).(…)
Dlatego «potępienia» nie można przypisać inicjatywie Boga, ponieważ w swej miłosiernej miłości pragnie On jedynie zbawienia istot stworzonych przez siebie. W rzeczywistości to istota stworzona sama zamyka się na Jego miłość. «Potępienie» polega właśnie na ostatecznym oddaleniu się od Boga, które człowiek dobrowolnie wybrał i potwierdził ten wybór ostateczną pieczęcią w chwili śmierci. Wyrok Boży jedynie ratyfikuje ten stan.(…)
Żeby krótko streścić dzisiejszą katechezę, nawiążę do słów poety: «Ty bez nas samych nie możesz nas zbawić». Otóż jeżeli to jest prawda o wiecznym zbawieniu, to tym bardziej jest to prawda o wiecznym odrzuceniu. Bóg nikogo nie potępia, nie chce potępić. Chce, ażeby wszyscy doszli do poznania prawdy i do zbawienia. Jeżeli wbrew tej zbawczej i odwiecznej woli Boga człowiek jednak odrzuca Jego miłość, Jego zaproszenie do uczestnictwa w życiu Bożym, to w końcu on sam decyduje o swojej wieczności bez Boga, poza Bogiem. «Ty bez nas samych nie mogłeś nas zbawić i bez nas samych nie możesz nas potępić»”
2.1.5 Czemu ktoś chciałby pójść do Piekła?
Człowiek w stanie grzechu ciężkiego wybiera Piekło, gdyż jest niezdolny do obcowania ze Świętym Bogiem. Niebo to nie „wieczne wczasy” na Morzach Południowych – a nieustanny, zachwycony kontakt z Wszechmocnym Bogiem i nieskończone Jego odkrywanie. Aby ten kontakt był Niebem, by wywoływał we mnie zachwyt a nie zawiść muszę się do tego przygotować już żyjąc na Ziemi. W przeciwnym wypadku ciągłe obcowanie ze Świętym Bogiem będzie czymś nieznośnym. A jeśli tak, to będę wolał wybrać wieczność w Piekle, niż pozostać w obecności znienawidzonego Boga.
Powiedzmy że jedna osoba słucha przez całe życie jakiejś beznadziejnej kakofonii (specjalnie nie podaję nazw – nie wiem jakie gatunki muzyki Czytelniku preferujesz… a nie chciałbym nikogo urazić) – a druga /ciowej muzyki.
W pewnym momencie, po wielu latach obie otrzymują propozycję rocznego abonamentu na cotygodniowe koncerty (tego drugiego, /ciowego rodzaju muzyki).
Osoba która kształtowała swój gust chętnie przyjmie taki prezent z radością. Osoba która słuchała jakiejś prymitywnej łomotaniny z banalnymi tekstami nawet nie przyjmie karnetu…
Dla dwu różnie ukształtowanych osób ten sam utwór może być przyjemnością lub przykrym i nudnym hałasem.
Można podać prostszy przykład: jeśli ktoś całe życie pił „wino marki wino” i bimber, nie będzie chciał skosztować ani oryginalnego bordoux, ani koniaku.
Nie oszukujmy się – jeśli całe życie grzeszyliśmy i byliśmy pyszni, to i na Sądzie będziemy pyszni. Jeśli byliśmy cyniczni na Ziemi, w dzień sądu nie wybierzemy Boga. „Sąd Boży” polega w istocie na tym że jak człowiek ukształtował swoje pragnienia, tak wybierze w Dzień Sądu:
„Nie łudźcie się:
Bóg nie dozwoli z siebie szydzić. A co człowiek sieje, to i żąć będzie: kto sieje w ciele swoim, jako plon ciała zbierze zagładę; kto sieje w duchu, jako plon ducha zbierze życie wieczne.”/Gal 6,7-8/
Mówiąc banalnie: ktoś kto nauczył się nie lubić dobra, nie wytrzyma ani chwili w Niebie polegającym na ciągłym, bezpośrednim kontakcie z Nieskończonym Dobrem. Więcej; człowiek źle ukształtowany nie jest w stanie przebywać w obecności Boga, pozostaje w tej sferze „ułomny”.
Ale… nie musi tak być. Póki żyjemy, możemy poddać się Łasce Bożej która ma moc nas kształtować. Nie na darmo bywa ona nazywna „Łaską Uświęcającą” – obcować z Bogiem.
Tekst nieobecny w wydaniu drukowanym
Złodziej nie chciałby żyć w państwie prawa. Woli żyć w bandyckiej dzielnicy. Są nawet tacy, którzy wolą żyć w więzieniu.
Przenikliwą intuicją wykazali się rzemieślnicy ozdabiający portal jednego z kościołów, którzy umieścili na nim rzeźby pięćdziesiąt dwu ludzkich głów. Środek łuku symbolizuje Boga.
Im dalej głowa jest umieszczona od tego środka („od Boga”) tym bardziej groteskowo jest powykrzywiana.
Benedykt XVI, Encyklika Spe Salvi8:
„Wraz ze śmiercią decyzja człowieka o sposobie życia staje się ostateczna – to życie staje przed Sędzią. Decyzja, która w ciągu całego życia nabierała kształtu, może mieć różnoraki charakter. Są ludzie, którzy całkowicie zniszczyli w sobie pragnienie prawdy i gotowość do kochania.
Ludzie, w których wszystko stało się kłamstwem; ludzie, którzy żyli w nienawiści i podeptali w sobie miłość. Jest to straszna perspektywa, ale w niektórych postaciach naszej historii można odnaleźć w sposób przerażający postawy tego rodzaju. Takich ludzi już nie można uleczyć, a zniszczenie dobra jest nieodwołalne: to jest to, na co wskazuje słowo piekło.”
„(…)Przepaść, ktorą nazywamy piekłem, wybiera sobie sam człowiek. Rzecz polega w istocie na tym, że człowiek chce być całkowicie samodzielny. Piekło to chcieć być tylko sobą, wynik zamknięcia się człowieka w sobie. I na odwrót-do istoty tego, co nazywamy niebem należy, że można je tylko otrzymać, tak jak piekło można tylko dać sobie. Niebo, wypełnienie miłości, jest zawsze darem. Piekło jest osamotnieniem tego, który nie chce niczego przyjąć, odrzuca swój status żebraka i chce polegać na sobie (…)”
/Benedykt XVI/
„Żaden potępiony nie kocha drugiego potępionego, brat nienawidzi brata, syn ojca, matka swego dziecka i ta powszechna nienawiść skupia się na Bogu: oto, czym jest piekło”
/św.Jan Vianney6/
„Piekło oznacza nie tyle miejsce, co raczej wskazuje na sytuację, w jakiej znajduje się człowiek, który w sposób wolny i ostateczny oddala się od Boga, źródła życia i radości(…) Chrystus przez swe zmartwychwstanie zwyciężył śmierć i swą wyzwalającą moca objął również królestwo zmarłych. Jednakżee odkupienie pozostaje propozycją zbawienia, którego przyjęcie jest sprawą wolności człowieka.”
/św.Jan Paweł II, Piekło jako ostateczne odrzucenie Boga, audiencja generalna 28 lipca 1999, cytat za http://www.opoka.org.pl/
Tekst nieobecny w wydaniu drukowanym
Staram się w swoich opracowaniach unikać argumentów pochodzących z objawień prywatnych, jednak wydaje się, że – niezależnie od kwestii objawienia – tekst z Dzienniczka św. siostry Faustyny, zapisany pod numerem 1486, wydaje się dobrze odzwierciedlać relację pomiędzy zbawieniem a potępieniem w kontekście miłosierdzia Boga:
Rozmowa miłosiernego Boga z duszą w rozpaczy
– Jezus: „Duszo w ciemnościach pogrążona, nie rozpaczaj, nie wszystko jeszcze stracone, wejdź w rozmowę z Bogiem swoim, który jest miłością i miłosierdziem samym”.
Lecz, niestety, dusza pozostaje głucha na wołanie Boże i pogrąża się jeszcze w większych ciemnościach.
– Jezus woła powtórnie: „Duszo, usłysz głos miłosiernego Ojca swego”.
Budzi się w duszy odpowiedź: Nie ma już dla mnie miłosierdzia. I wpada w jeszcze większą ciemność, w pewien rodzaj rozpaczy, który daje jej pewien przedsmak piekła i czyni ją całkowicie niezdolną do zbliżenia się do Boga. Jezus trzeci raz mówi do duszy, lecz dusza jest głucha i ślepa, poczyna się utwierdzać w zatwardziałości i rozpaczy.
No dobrze, ale czy nawet nienawidząc Boga grzesznik nie wybierze z Nim przebywania, aby dostać się do Nieba? Przecież np. niejeden spadkobierca spędza sporo czasu z nielubianym krewnym, aby dobrać się do „nagrody” (tj. jego pieniędzy). Czy tak „chytrze” nie może postąpić także człowiek?
Clou sprawy tkwi w tym że „Niebo” nie jest jakimś przedmiotem, który otrzymujemy od Boga. Niebo – to sam Bóg. Nienawidząc Boga, nienawidzimy również naszej „nagrody” – Nieba.
Pismo Święte mówi: „Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje”/Mt 6,21/
Chcesz iść do Nieba?
Chcesz? Po czym to poznać? Że tam jest Twoje serce.
Jeśli to jest Twoja perła, poświęciłbyś wszystko co masz by tam się dostać (bardzo podobało mi się w tym kontekście stwierdzenie jednego z moich prawosławnych znajomych: „Albo my powiemy Bogu bądź wola Twoja, albo Bóg powie nam bądź wola twoja. To jest różnica między Niebem, a Piekłem”).
Ale jeśli ktoś „żyje doczesnością” i sprawy ziemskie są mu droższe niż niebieskie, wówczas Niebo nie jest miejscem w którym przebywa jego serce. Nie jest on obywatelem Królestwa:
„Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne. Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie.”/Flp 3,19-20a/
Jeżeli tak się sprawy mają, to czy Ofiara Jezusa nie stanowi Jego ingerencji w naszą wolność?
Przeciwnie!
Przecież człowiek słyszący o chrześcijaństwie nadal pozostaje wolny – Jezus składa nam jedynie propozycję (bardzo hojną…). Natomiast właśnie Ofiara Krzyżowa wyzwala nas. Człowiek rzadko od razu zaczyna ciężko grzeszyć – raczej od małych grzechów przechodzi do coraz większych. Każdy grzech zmienia nasz sposób postrzegania Boga, świata i siebie samych. Człowiek patrzący na świat przez „okulary” grzechu widzi go w nieprawdziwy sposób; nieprawdziwy jest także obraz Boga i własnej osoby.
Przykład: dla człowieka uwikłanego w pozamałżeński seks Bóg jawi się nie jako ktoś kochający, chcący dla nas jak najlepiej, lecz jako surowy dozorca, usiłujący utrudnić nam dostęp do przyjemności jakie niesie świat. /o także taki człowiek sam o sobie myśli jako o kimś niczego nie wartym a nie jako o monarsze – dziecku Jedynego Boga.
Tekst nieobecny w wydaniu drukowanym
„Uchroniłem cię przed zadaniem sobie śmierci, ale wiedz że twoja wolna wola jest ponad Moją miłością dającą ci życie.”/Alicja Lenczewska 'Słowo pouczenia”/
„W Chrystusie sam Bóg wkroczył w przestrzeń śmierci i uczynił ją przestrzenią swej obecności. Bóg nawiedzając śmierć przez Chrystusa przezwyciężył ją właśnie(…)
Istnienie nieba opiera się na tym że Jezus Chrystus jest jako Bóg człowiekiem i że udzielił bytowi człowieka miejsca w bycie samego Boga.
Człowiek jest w niebie wtedy i w takiej mierze, kiedy i w jakiej mierze jest z Chrystusem. Przez to znajduje miejsce swego bytu jako człowiek w bycie bożym. Wybrani razem – jako jeden Chrystus – są niebem.”
/J.Ratzinger „Śmierć i życie wieczne”, podkreślenia MP/
2.2. Piekło jako heroiczny dar Boga, czyli „W ukryciu płakał będę”
Pomyślmy teraz czym jest stan człowieczego Piekła dla Boga. Bóg jest pełen miłości do człowieka (w stopniu zapewne niedostępnym dla nas). Moje (czy Twoje) Piekło byłoby zatem dla Niego znacznie poważniejszym cierpieniem niż dla mnie (czy Ciebie), gdyż znacznie mocniej brak Mu człowieka niż człowiekowi może być brak Boga. Można to przyrównać do stanu szaleńczo zakochanego człowieka. Zakochanego nieszczęśliwie, bo osoba kochana nie chce mieć z nim nic wspólnego, co więcej – nienawidzi go…
Oczywiście cokolwiek mówimy o Bogu jest skażone naszym ludzkim sposobem postrzegania Tego, Który jest Niepoznawalny. Nie jest moją ambicją (nie czuję się zresztą w najmniejszym stopniu po temu kompetentny) by wchodzić w wielki spór teologiczny na temat tego czy Doskonały Bóg może cierpieć. Wydaje się że teologia coraz bardziej przychyla się do poglądu że Bóg jest „niecierpiętliwy” co do swojej doskonałej natury, ale przeżywający cierpienie w Osobach Boskich. Jan Paweł II w Dominum et vivificantem pisze:
„Czyż więc 'przekonywać o grzechu’ – nie musi równocześnie znaczyć: objawiać cierpienie? Objawiać ból, niepojęty i niewyrażalny, jaki z powodu grzechu w jego antropomorficznej wizji Księga święta zda się dostrzegać w 'głębokościach Bożych’, w samym niejako sercu nieogarnionej Trójcy? Kościół, czerpiąc natchnienie z Objawienia, wierzy i wyznaje, że grzech jest obrazą Boga. Co odpowiada tej 'obrazie’ w niezgłębionym życiu Ojca, Syna i Ducha Świętego, temu odrzuceniu Ducha, który jest Miłością oraz Darem? Pojęcie Boga, jako Bytu absolutnie doskonałego, wyłącza z pewnością wszelki ból pochodzący z braku czy zranienia; jednakże w 'głębokościach Bożych’ jest miłość ojcowska (…). Pismo Święte mówi nam o Ojcu, który współczuje człowiekowi, dzieląc jakby jego ból. Ostatecznie ów niezgłębiony i niewypowiedziany 'ból’ Ojca zrodzi nade wszystko całą przedziwną ekonomię miłości opiekuńczej w Jezusie Chrystusie, ażeby – poprzez mysterium pietatis -Miłość mogła się okazać potężniejsza od grzechu w dziejach człowieka.”
/za http://www.vatican.va/edocs/POL0058/_PD.HTM/
Dla zrozumienia tej kwestii papież Benedykt XVI (wówczas jeszcze kardynał) w rozmowie z P.Seewaldem (Bóg i świat. Wiara i życie w dzisiejszych czasach) przywołuje Orygenesa:
„Starożytny świat grecki wskazał na niezmienność Boga, a tym samym ukazał Go również jako czystego ducha, który nie może odczuwać, a tym bardziej cierpieć. Chrześcijan wizja ta skłoniła do pytania, jak rzeczywiście wygląda sprawa z Bogiem. Orygenes pięknie powiedział kiedyś: Bóg nie może co prawda cierpieć, ale może współ-cierpieć. To znaczy: może się utożsamiać z nami, cierpiącymi.
Identyfikacja ta jest wielkim aktem miłości, w której Bóg w Jezusie utożsamia się z nami aż po sferę cielesności – a tym samym utożsamia nas z Nim i wciąga w Jego miłość”
/za ks.Jerzy Szymik, Współczujący Bóg, http://mateusz.pl/wam/zd/46-szymik.htm/
Piekło jest owocem pozostawienia człowiekowi prawa wyboru, prawa do odrzucenia bożej miłości, skazania Boga na cierpienie. Bóg nam to prawo pozostawia, ponieważ szanuje nas jako osoby, naszą odrębność od Niego.
Niemniej jest to z Jego strony ofiara heroiczna, bowiem naraża Go na wieczne oddzielenie od ukochanej osoby.
Gdy Naród Wybrany odwracał się do Boga, Jeremiasz przysłał od Pana posłanie nawrócenia, zawierające tekst:
„Jeżeli zaś tego nie posłuchacie, będę potajemnie płakał nad waszą pychą. Będę płakał nieustannie i zamienią się w potoki łez moje oczy, bo trzoda Pańska idzie w niewolę.”/Jer 13,17/
Przeraża nas – słusznie – myśl o Piekle, o tym jak bardzo musi cierpieć człowiek mający naturalne pragnienie Boga, a jednak niezdolny do przebywania z Nim.
Jeżeli jednak tak cierpi człowiek niezdolny do pełni miłości, to jak współcierpieć musi Bóg z powodu wiecznego potępienia niektórych spośród tych, których tak szaleńczo kocha?
A jednak Bóg podejmuje to ryzyko, ponieważ nas szanuje. Wiele poświęcił dla naszej wolności – nawet to, iż Jego miłość do nas mamy moc uczynić „nieszczęśliwą”.
![]() |
Możliwość wyboru Piekła jest najbardziej heroicznym darem miłości i szacunku Boga do człowieka – gdyż czyni Boga „bezbronnym” wobec swojego stworzenia. |
2.2.1 Różne wątpliwości
Czy pozwolenie Boga na wybranie przez człowieka Piekła nie jest wyrazem braku miłości?
Gdybyśmy tak uważali, musielibyśmy również przyjąć że jeżeli mężczyzna kocha kobietę (i ma fizyczną możliwość zmuszenia jej do pozostania, mimo ze ona nic prócz niechęci do niego nie czuje) – to pozwolenie na to by odeszła i nie zmuszanie do małżeństwa jest… brakiem miłości.
Porównanie nie jest przypadkowe; sama Biblia porównuje wspólnotę Chrystusa i Kościoła do małżeństwa (patrz Ef 5,22-32).
Dlaczego Bóg podjął się stworzenia dzieł, które później zbuntowały się przeciwko Niemu? Bóg jako Doskonałość mógł przecież przewidzieć, ze to nastąpi.
Oczywiste jest, że Bóg mógł – jeśliby chciał – stworzyć wyłącznie istoty sobie posłuszne, pozbawione możliwości sprzeciwienia się Jego woli. Innymi słowy, mógł całkowicie zdeterminować zachowanie swoich stworzeń. Jednak równałoby się to stworzeniu zmechanizowanych, zautomatyzowanych zabawek, które w żadnym wypadku nie byłyby najwyższą formą bytu – OSOBAMI. Trudno byłoby mówić o relacji czy dialogu z Bogiem – to tak, jakby On sam rozmawiał z magnetofonem.
Nie, do tego byśmy mogli być kochani osobowo przez Boga, musieliśmy być wolni. Nasza możliwość buntu jest wyrazem szacunku Boga do swoich stworzeń.
Bóg nas stworzył, ponieważ nas pokochał już przed stworzeniem (to dziwnie brzmi, ale pamiętajmy, że czas nie ogranicza Boga…). Podobnie (tylko znacznie mocniej i realniej) jak rodzice płodzą dziecko kochając je już „na zapas”.
I jeszcze – dał nam wolną wolę gdyż nas uszanował zanim zaistnieliśmy. Gdyby nie ona (a więc i możność odrzucenia Stwórcy) stworzenie nie miałoby sensu.
Tekst nieobecny w wydaniu drukowanym
Streszczając postulat wyrażony w zarzucie: osoba go wypowiadająca chciałaby, aby Bóg przymusił każdego człowieka (przez odpowiednie uwarunkowanie już podczas stwarzania) do tego, by był dobry, by wybierał Boga (a więc i Niebo).
Obawiam się, że to myślenie o Bogu jako o kimś w rodzaju Wielkiego Brata, a nie o kimś, kto szanuje moją wolność i podmiotowość. To, że Bóg coś może zrobić (a rzeczywiście – może wszystko) nie oznacza, że to byłoby z Jego strony właściwe.
Spróbuję to wytłumaczyć na przykładzie (proszę wybaczyć jego trywialność):
Przypuśćmy, że jestem genialnym biochemikiem, który wynalazł superlubczyk – substancję psychoaktywną, która zaaplikowana jakiejkolwiek kobiecie spowoduje takie zmiany w jej mózgu, że wytworzy sztuczne przywiązanie – fanatycznie (choć „chemicznie”) się we mnie zakocha. I przypuśćmy, że kocham pewną kobietę, która mnie nie chce, a kocha kogo innego. Jestem pewien, że ze mną byłaby szczęśliwsza, ale ona chce być z tamtym. Czy dopuszczalnym wyrazem miłości z mojej strony będzie podanie tej kobiecie w herbacie mojego superlubczyku, który spowoduje że wyjdzie ona za mnie i będzie dzięki temu szczęśliwa? |
Jeśli uznajemy powyższą sytuację za niedopuszczalną, czemu oczekujemy, że Bóg uczyni coś analogicznego: wykorzysta swoje (nieskończone) możliwości, by uwarunkować nas tak, żebyśmy nie mieli wyboru i musieli przyjąć Jego ofertę miłości i być z Nim?
Tekst zarzutu nieobecny w wydaniu drukowanym
Czemu Bóg po prostu nie unicestwi tych, którzy nie chcą pójść do Nieba i cierpią z tego powodu?
Unicestwienie kogoś, kto Boga odrzucił – za to że to zrobił – byłoby takim samym pogwałceniem wolności tego kogoś, jak uprzednie uwarunkowanie, o którym pisałem powyżej. Dopiero wówczas moglibyśmy mówić o tym, iż Bóg kogoś karze za decyzję zerwania z Nim relacji.
Co z ludźmi, którzy nawracają się na łożu śmierci? Przecież nie są oni przygotowani na spotkanie z Bogiem i mogą źle „wybrać”.
Podobnie „dobry łotr” – przecież on nie miał czasu na przemianę życia i świadomości, a mimo to Jezus powiedział mu: „Dziś ze Mną będziesz w raju”/Łk 23,43/.
1
Łaska Boża ma moc przemieniania człowieka (i tylko Łaska – nikt z nas nie jest w stanie sam przygotować się na spotkanie z Bogiem). To co umożliwił nam Jezus to nie coś co nam się należy. To są wszystko niezasłużone „promocje”.
Bóg pozwala nawracającym się zachwycić się sobą (sam wybór, nawrócenie na łożu śmierci pokazuje częściowo już dokonaną przemianę człowieka).
Trzymając się porównania z muzyką: zdarza się że żyje człowiek, który całe życie słuchał disco-polo i nawet nie wie że istnieje jakaś lepsza muzyka (owszem, coś tam słyszał, ale zawsze wydawało mu się że to nie dla niego, że to jakieś smętne nudy).
I nagle ktoś go zabiera do opery albo na koncert i… zostaje dosłownie „porażony”.
I jedyne co może wykrztusić to „to najpiękniejsze co słyszałem w życiu… ja nie wiedziałem, nie przypuszczałem, ze w ogóle może istnieć coś tak pięknego!”
Myślę ze wielu jest ludzi którzy (w sensie religijnym) żyją (nie zawsze z własnej winy) „w otoczeniu disco polo”. Religia wydaje im się czymś ciężkim, trudnym, nudnym i nieatrakcyjnym, kojarzonym raczej z obowiązkami niż radością duszy. Nie odczuwają zachwytu Bogiem i nie czerpią radości z bycia dzieckiem bożym. I nagle przychodzi dzień, kiedy Miłość i Łaska dociera do nich bezpośrednio i uderza jak grom z jasnego Nieba.
Taki szok wyraził chyba św. Piotr po cudownym połowie ryb, mówiąc do Jezusa „Odejdź ode mnie Panie, bo jestem człowiek grzeszny”/Łk 5,8/
2
Rozważając casus Dobrego Łotra warto zastanowić się jaki jest cel modlitwy, pokuty (wszystko jedno – ziemskiej czy czyścowej), rozmyślań, dobrych czynów i kontemplacji.
Otóż wszystko to ma jeden, jedyny cel – upodobnienie się do Boga, bo tylko człowiek podobny do Boga (święty) może z Nim przebywać i Go oglądać (nawet do Mojżesza, z którym rozmawiał bezpośrednio, Pan powiedział: „Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu”/Wj 33,20/).
Stąd wezwanie Jana:
„Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.”/1 J 3,2-3/
Pokuta nie ma na celu „wyrównania win” ani „zaspokojenia sprawiedliwości bożej”. Pokuta ma człowieka upodobnić do Boga, uświęcać pokutującego „podobnie jak On jest święty”(1 J 3,3).
Człowiek nawracający się „rodzi się na nowo” i upodabnia do Boga. Akt nawrócenia nie jest niczym innym, jak „ziemskim” odpowiednikiem wyboru jakiego dokonamy na sądzie po śmierci. Dlatego właśnie Dobry Łotr mógł zostać zbawiony natychmiast gdy umarł („Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”/Łk 23,43/) – bowiem tuż przed skonaniem podjął dokładnie tę samą decyzję, jaką musiał podjąć natychmiast po śmierci.
Tekst zarzutu nieobecny w wydaniu drukowanym
Bóg narzuca nam sposób postępowania, a kiedy nie damy go sobie narzucić, karze nas piekłem.
Zarzut odpowiada sytuacji, w której powiedziałby znajomemu:
„rób co chcesz – ale nie wsadzaj ręki do garnka z wrzątkiem, bo się poparzysz”.
Na co ten zareagowałby oburzeniem:
„Mówisz że mogę robić co chcę, ale namawiasz mnie, abym zrezygnował z tego co chcę zrobić i jednocześnie ostrzegasz, że jak nie zechcę zrezygnować to spotka mnie za karę poparzenie”.
Tekst zarzutu nieobecny w wydaniu drukowanym
Jak będziemy mogli być szczęśliwi w Niebie, wiedząc, że ktoś bliski jest potępiony i przebywa w piekle?
Właściwie jedyna do końca uczciwa odpowiedź z mojej strony powinna brzmieć „nie wiem”. Jest to może jedno z najtrudniejszych pytań w wierze, i to co najmniej z dwu powodów:
- Po pierwsze (i chyba najważniejsze), nie jesteśmy w stanie “wczuć się” w stan Nieba. Nasza ocena opiera się na przeniesieniu obecnej, doczesnej sytuacji (a także odczuć, uczuć, ocen itd.) na wyobrażenia bycia w Niebie. Nawet jeśli (być może) niektórzy z nas są w stanie intelektualnie przyjąć, że Niebo to coś kompletnie odmiennego, to i tak wszelkie wyjaśnienia odczuwamy jako niewiarygodne.
„Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują.”(1Kor 2,9)
Obawiam się, że w sprawie wyobrażeń Nieba, wszyscy jesteśmy w sytuacji starego Macieja, który całe życie mieszkał w lesie i jadł kartofle – nie znał innego jedzenia.
Przychodzi jakiś gość i mówi:
„teraz pojedziesz do restauracji i zobaczysz, jakie są tam wspaniałe dania!”.
A Maciej na to:
„Czy tam będą lepsze kartofle?! I więcej?”
„No nie” – mówi gość –„Nie będzie kartofli. Może parę frytek. Będą cudowne dania.”
Na to Maciej:
„Taka knajpa gdzie nie będzie dobrych i dużo kartofli, mnie nie interesuje.”Nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić Nieba inaczej, niż jako obfitość wszystkiego tego, co chcielibyśmy mieć w doczesnym życiu – tak jak Maciej nie był w stanie wyobrazić sobie innych wspaniałych dań – oczekiwał jedynie dostatecznej ilości smacznych kartofli.
A tymczasem możemy sobie wymyślić na temat Nieba wszystko,co tylko chcemy – Bóg to przebije.
- Po drugie (antropomorfizując nieco Boga), należy zauważyć, że nasz dyskomfort z powodu tego, iż niektórzy nasi bliscy nie przyjmą Bożej propozycji Nieba będzie dużo mniejszy, niż dyskomfort Boga z tego samego powodu. Dokładniej: będzie on nieskończeni mniejszy, gdyż Bóg kocha nasze dzieci, żony, rodziców, przyjaciół nieskończenie bardziej, niż my ich kochamy. Decyzja Boga, by pozostawić człowiekowi wolność do przyjęcia lub odrzucenia Bożej propozycji jest być może najbardziej heroicznym darem Boga dla nas.
Proszę, aby czytać odpowiedzi, jakie znalazłem i tu przedstawię, z pełną świadomością powyższych trudności i tego, że odpowiedź jest – i obawiam się, że musi pozostać – niekompletna:
- Koniecznie trzeba zaznaczyć, iż stan potępienia jest własną decyzją potępieńca. To nie Bóg “nie wpuszcza do Nieba”, lecz człowiek, który ukształtował się w ciągu życia przez złe czyny w ten sposób, że nie ceni tego, co ceni Bóg, decyduje, iż mimo całego cierpienia piekła, będzie ono mniej dla niego dolegliwe niż ciągła relacja z Nieskończenie Dobrym Bogiem.
„A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu.”/J 3, 19-21/
Nikt nikogo w piekle nie trzyma: obecność nieskończenie świętego Boga jest dla potępieńców na tyle przykra, że wolą być w piekle.
Czy świadomość tego, że kto jest w piekle, jest tam “na własne życzenie” do końca ugasi moje współczucie? Nie wiem.Osoby zaciekawione argumentacją na temat tego, iż to potępieniec wybiera piekło, zapraszam do obejrzenia mojej konferencji “Komu Jezus złożył okup na krzyżu?”. Wystarczy kliknąć poniższy link lub odczytać telefonem komórkowym kod kreskowy obok.
https://youtu.be/Dn7b8e4p9uE - Pierwotną kwestią do sprawy naszego szczęścia przy świadomości, że ktoś jest w piekle jest inna niezrozumiała kwestia: jak to możliwe, że ktoś może dobrowolnie wybrać piekło, nie chcąc mieć nic wspólnego z Bogiem i ludźmi zbawionymi?O.Jacek Salij, odnosi się do tej kwestii9:
“Czy święci w niebie współczują potępionym? Współczucie jest postawą wobec ludzi nieszczęśliwych, którzy nie chcą swojego nieszczęścia. Ja nie potrafię zrozumieć, jak to możliwe, żeby ktoś świadomie i dobrowolnie chciał być nieszczęśliwy, żeby całym sobą sprzeciwiał się temu, że Bóg jest Miłością. Wydaje mi się natomiast, że trochę rozumiem to, co na temat losu szatana mówi Adam Mickiewicz: „Bóg dotąd miłosiernie patrzy na szatana, Lecz on się odwraca, by nie widzieć Pana.”
- Wprawdzie, jak słusznie napisał św. Anzelm, “Wiara wymaga zrozumienia”, jednak musimy też przyjąć do wiadomości, że nie jesteśmy w stanie (przynajmniej żyjąc tu, na ziemi, i doświadczając ograniczeń doczesności) zrozumieć i pojąć wszystkiego. Dlatego, gdy napotykamy problemy nierozwiązywalne, wcale nie najgorszym wyjściem jest to, co zaproponowała Hanna z forum pomocy katolika:
„(…) trzeba to na ślepo oddać Panu Bogu. W całości, absolutnie do końca, jak napisałam: wręcz na ślepo.
A co będzie potem – nie wiem.”Podobnie pisze Bogumiła, dokonując przy tym ciekawej obserwacji:
„Niebo jest stanem, w którym człowiek NA PEWNO jest/będzie szczęśliwy. Odpowiedź na pewno brzmi: TAK. Ale nie wiem, jak to Bóg sprawi.
Uważam (…), że już tu na ziemi potrafimy tak żyć. Jeśli ktoś nam bliski wybrał zło, nawet wielkie, jeśli nie widzimy tego w sposób ciągły (nie jest obok nas) potrafimy cieszyć się życiem, śmiać, bawić – i miłość nam tego nie zakazuje.
Oczywiście, że mamy obowiązek modlić się, próbować go zmienić itd. Ale naprawdę odpowiedzialni jesteśmy tylko za siebie. Tak żyją i rodzice złych dzieci, i kapłani i siostry zakonne, które pozostawiają gdzieś w rodzinie ludzi złych. Żyją normalnie. Tak, czasem przychodzą trudne chwile, kiedy patrzy się na to nieszczęście, kiedy się o tym przypomni. Ale mamy prawo do szczęścia, choć nasi bliscy wybrali zło.” - Nieco sprowadza nas z teoretycznych wywodów do konkretów o.Jacek Salij9:
„Czy można być szczęśliwym w niebie mając świadomość, że są ludzie skrajnie nieszczęśliwi w piekle?.
Warto sprawdzić samego siebie, czy się to pytanie stawia uczciwie. Bo czy obecnie sprawia mi jakiś duchowy dyskomfort to, że tylu ludzi wokół mnie nie wie, po co żyje, krzywdzi najbliższych, dopuszcza się kradzieży, cudzołóstwa, egoizm wydaje się ich naczelną zasadą życiową? Czy to mi przeszkadza? Czy próbuję jakoś temu zaradzić? Łatwo jest udawać kogoś idealnego, kto dba o wieczną szczęśliwość dla wszystkich. Za tym może kryć się jednak zwyczajny faryzeizm. Powtarzam: starajmy się również sami przyłożyć do tego, żeby nikt się w piekle nie znalazł.
I bądźmy pewni jednego: że Bogu, więcej niż najbardziej kochającej matce, zależy na każdym z nas.” - Kolejną odpowiedź proponuje na forum katolika ks.Marian:
„Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.” Gdy będziemy w Królestwie, nic innego nie będzie ważne. Ani krajobrazy, ani widoki, ani smaki. To będzie coś, co całkowicie nas zaabsorbuje. Nas i Twoje pragnienia.(…) Człowiek zbawiony będzie w pełni zanurzony w Bożej miłości i nie będzie miał możliwości cierpienia, żadnego cierpienia. Tam zrozumie dlaczego ktoś, nawet najbliższy, odwrócił się od Bożej miłości. I to nie będzie dla niego powodem do żadnego cierpienia, bo na pierwszym miejscu będzie Bóg, który jest Miłością. Człowiek zbawiony zrozumie na czym naprawdę polega wolność człowieka i będzie się cieszył, że Bóg tę wolność szanuje.”
- Nieco mniej mnie przekonuje kolejna, dość radykalna propozycja odpowiedzi z forum katolika:
„Przypomina mi to hipotetyczne rozterki małych dzieci, w stylu: „To niemożliwe, że kiedyś będę zasypiał bez mojego misia. Jak mógłbym być szczęśliwy wiedząc, że on leży w śmieciach.” Mimo iż kiedyś dziecko nie było w stanie sobie tego wyobrazić, jego świadomość wzrosła i porzuciło ono niepotrzebne przywiązania. Tak samo będzie z nami. Kiedy się przebudzimy, uwolnimy się od wszelkiego przywiązania.”
- W naszych rozważaniach na ten temat odwołujemy się do nieco zafałszowanego obrazu, mając przed oczami naszych realnych, obecnych, kochanych bliskich. Tymczasem mówimy o potępieńcach – czyli osobach, które będą wręcz fanatycznie nienawidziły Boga i wszystkich zbawionych (a więc i nas).Kolejny raz przywołam o. Jacka Salija10:
„Mianowicie zastanawiając się nad karą potępienia, niektórzy teologowie twierdzili, że polega ona między innymi na odebraniu wszelkich możliwości czynienia zła, mimo że szatan i jego naśladowcy nadal bardzo chcieliby je czynić. Ostateczną bezsiłę tych wszystkich, co porzuciwszy Tego, który jest Miłością, wciąż mają ochotę czynić zło i zadawać krzywdę, wyraża biblijny symbol zgrzytania zębami.
Św. Tomasz, kiedy podejmuje ten temat — nawiasem mówiąc, jest to w jego eschatologii temat naprawdę marginalny i dziesięciorzędny — przedstawia go w trzech następujących twierdzeniach: Bezsiła potępionych, ogarniętych żądzą czynienia zła i nie mogących swojej żądzy zaspokoić, będzie dla nich źródłem męki; zbawieni w żadnym razie nie będą się cieszyli z ich męki; będą się natomiast cieszyć z tego, że zapanowała doskonała sprawiedliwość i że niczyja zła wola nie może już nikomu zaszkodzić.(…)
Spojrzenie powyższe ma swoje źródło w nauce Pisma Świętego o sądzie Bożym. Mianowicie Biblia często przedstawia sąd Boży jako potężne i ostateczne wejście Boga w ludzkie sprawy. Dobro i sprawiedliwość otrzymają wówczas wszystkie należne im prawa, zło i nienawiść raz na zawsze utracą możliwość panoszenia się i zadawania krzywdy. Proszę sobie przeczytać dla przykładu Psalm 97 albo Psalm 9 czy 76. Tego rodzaju teksty pomagają nam uprzytomnić sobie, jak płytkie i jednostronne są nasze popularne wyobrażenia o sądzie Bożym, jeżeli widzimy go w aspekcie zewnętrznej rekompensaty za uczynione dobro i zło.
Czy radość z powodu tego, że złoczyńca utracił swoje możliwości czynienia zła, uwłacza człowiekowi szlachetnemu? Człowiek szlachetny będzie raczej zważał na to, żeby do tej radości nie dołączyło się nic ciemnego, żeby nie było w niej żadnej domieszki nienawiści czy ducha zemsty. Z ulgą jednak przyjmie wiadomość, że policja ujęła wreszcie groźnego wampira, który zamordował już kilkanaście kobiet w okolicy. Z ulgą przyjmujemy nawet wykrycie grupy przestępczej, która specjalizowała się w okradaniu mieszkań. Można przestępcy współczuć, że uległ tak głębokiej demoralizacji, można się zastanawiać nad społeczną współwiną, można — nawet wbrew nadziei — uwierzyć w możliwość jego nawrócenia. Nie sposób jednak nie cieszyć się z tego, że jego przestępstwom został położony kres.
Z naszej obecnej perspektywy tajemnicę szczególną stanowi nieodwracalne trwanie szatana oraz tych, którzy do niego należą, w złej woli. Jak to możliwe, że ta zła wola nie wygaśnie w nich nawet wówczas, kiedy nie będzie już miała żadnych możliwości działania? Dlaczego szatan i potępieni nigdy nie odstąpią od swojej żądzy zadawania krzywdy, mimo że niemożliwość jej zrealizowania będzie dla nich źródłem dotkliwej męki?”.
Piekło jest ulubionym tematem przeróżnych sekt i domorosłych teologów (może nie powinienem tak pisać. W końcu sam jestem „domorosłym” teologiem…). Jedni uważają nauczanie o nim za główny temat głoszenia, inni wprost twierdzą że… go nie ma.
Kwestie istnienia Piekła zostały dość dokładnie omówione w literaturze (szczególnie tej polemicznej wobec Świadków Jehowy), dlatego nie omawiam tej kwestii w niniejszym opracowaniu. Zainteresowany czytelnik łatwo znajdzie potrzebne argumenty w podanych niżej źródłach.
Włodzimierz Bednarski, W obronie wiary, rozdział „Piekło” https://piotrandryszczak.pl/28.html Włodzimierz Bednarski, Dusza nieśmiertelna i zmartwychwstanie w pismach wczesnochrześcijańskich, https://piotrandryszczak.pl/ojcowie-kosciola-inne-nauki/dusza-niesmiertelna-i-zmartwychwstanie-w-pismach-wczesnochrzescijanskich.html
- Włodzimierz Bednarski, W obronie wiary, rozdział „Piekło” http://analizy.biz/f.htm?UK_01
- Włodzimierz Bednarski, Dusza nieśmiertelna i zmartwychwstanie w pismach wczesnochrześcijańskich, http://analizy.biz/f.htm?UK_02
- Włodzimierz Bednarski, Dusza nieśmiertelna, http://analizy.biz/f.htm?UK_03
- Marek Piotrowski, Kościół oskarżony, rozdział „Piekło”,http://analizy.biz/f.htm?UK_04
- Marek Piotrowski, O piekle w Ewangeliach http://analizy.biz/f.htm?UK_05
Marek Piotrowski