Obserwuj wątek
Pisząc ten artykuł byłem człowiekiem sceptycznym, ściśle naukowo podchodzącym do autentyczności Całunu Turyńskiego. Moja wiedza w tym zakresie okazała się jednak mocno ograniczona. Po tych kilkunastu stronach poznałem rzeczywisty obraz największej chrześcijańskiej relikwii na świecie. Postanowiłem, w sposób krytyczny, podejść do swojego myślenia i jeszcze raz, rzetelnie i prawdziwie przeanalizować własne zdanie. Praca nad artykułem pochłonęła nie tylko mój czas, ale i emocje czy myśli. Pozwoliła zajrzeć w głąb siebie. Polecam wszystkim wnikliwą analizę swojego sumienia. Nie warto zacietrzewiać się w posiadanych niegdyś poglądach. Tym bardziej, iż ilość obecnie potwierdzonych dowodów pozwala na całkowicie obiektywne spojrzenie na sprawę. I choć nie jestem fizykiem, ani specjalistą z zakresu medycyny sądowej, ufam tym, którzy mają olbrzymią wiedzę w tych dziedzinach. To oni pozwolili mi bowiem spojrzeć na Całun Turyński w sposób stricte naukowy. I dzięki nim odkryłem, że płótno turyńskie jest autentycznym znakiem od Boga. Znakiem wysłanym dla mnie… i dla Ciebie. Pomyśl o tym, zanim następnym razem stanowczo zaprzeczysz istnieniu Stwórcy. Zastanów się, czy nie warto choć chwilę porozmawiać z Nim szczerze. Być może odkryjesz coś, co pozwoli Ci na szczęśliwe życie. Nie tylko tu na Ziemi, ale również po swojej śmierci.
Analiza Całunu Turyńskiego
Bardzo wiele osób na całym świecie poddaje w wątpliwość obecność Całunu Turyńskiego. O ile sam fakt istnienia takiego płótna jest jeszcze rzeczywisty, o tyle dla ateistów, odbicie twarzy Jezusa na materiale staje się fikcją, stworzoną na potrzeby wierzących. Czytając poniższą analizę naukową raz na zawsze stwierdzisz, iż jest ona prawdą o Jezusie i świadectwem na Jego istnienie. A skoro już odkryjesz, iż Chrystus istniał, nie będzie niczym dziwnym, że przyznasz się także do wiary w obecność Boga.
Tym, którzy nie mają świadomości czym właściwie jest Całun Turyński należą się słowa wyjaśnienia. Otóż jest to płótno, w które Jezus Chrystus był zawinięty po śmierci na krzyżu, i na którym znajduje się odbicie Jego kształtu ciała. Choć wydaje się to nieprawdopodobne materiał ten przetrwał dwa tysięcy lat i istnieje do dziś. To jeden z największych dowodów na prawdę zawartą w Piśmie Świętym. Do tej pory był już przebadany przez całe rzesze naukowców z różnych dziedzin, wśród których wymienić można: medycynę sądowa, fizjo-patologię kliniczną, hematologię, botanikę, kryptologię, spektroskopię, krystalografię, fizykę nuklearną, fizykę cząstek elementarnych, chemię, mikroskopię, radiografię, archeologię, historię, numizmatykę, kryminologię, historię sztuki, naukę o budowie i pochodzeniu płócien, fotografię, itp. Sam Całun doprowadził do powstania nowej dziedziny nauki, którą jest syndologia.
Materiał ten stanowi najbardziej przebadany przedmiot na całym świecie. Naukowcy zgodnie zgadzają się co do jednego, iż nie jest to przedmiot możliwy do odtworzenia i ustalenia poprzez metody znane człowiekowi. Jak widać najnowsze badania przychylają się do wiary chrześcijańskiej, wskazując brak jakichkolwiek podstaw do tego, by można było powiedzieć, iż Całun jest dziełem człowieka.
Ciekawostką jest również fakt, iż płótno przebadane przez setki naukowców stało się dowodem, dzięki któremu wielu z nich się nawróciło do Boga. Obecnie przez większość renomowanych naukowców uznaje całun za autentyczny Całun Pochówkowy Jezusa Chrystusa, stający się jednocześnie największą i najważniejszą relikwią chrześcijańską.
Poniższe słowa będą rzetelnym opracowaniem, zarówno od strony naukowej, jak i pod względem wiary. Być może ten wywód pozwoli na potwierdzenie prawdy o istnieniu Boga i Jezusa Chrystusa. Być może właśnie Ty, po przeczytaniu tych kilkunastu stron zmienisz zdanie. Spojrzysz na Całun z zupełnie innej, lepszej strony? Może przyznasz w głębi duszy, że wierzysz i chcesz, by to właśnie Ciebie Bóg zabrał do siebie po śmierci.
Kilka słów o Całunie Turyńskim:
Na końcu jednego z najsłynniejszych filmów ostatnich lat- produkcji Mela Gibsona „Pasja” pojawia się oryginalne zdjęcie płótna z podobizną Chrystusa. Jest to Całun Turyński, który jak wszystkie dowody wskazują zachował się do współczesnych czasów. Najcenniejsza z relikwii Chrześcijańskich. Papież Jan Paweł II nazwał go Milczącym Świadkiem Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa.
Przytoczmy zatem Jego słowa: Przyjmując argumenty wielu uczonych, święty Całun Turyński jest
szczególnym świadkiem Paschy: Męki, Śmierci i Zmartwychwstania. Świadek milczący, lecz jednoczenie zaskakująco wymowny! (Turyn 13.04.1980). Dla człowieka wierzącego istotne jest przede wszystkim to, że Całun to zwierciadło Ewangelii. […]Każdy człowiek wrażliwy, kontemplując go, doznaje wewnętrznego poruszenia i wstrząsu. Całun jest znakiem naprawdę niezwykłym, odsyłającym do Jezusa, prawdziwego Słowa Ojca, i wzywającym człowieka, by naśladował w życiu przykład Tego, który oddał za nas samego siebie (Turyn 24.05.1998).
Badania, które są prowadzone od co najmniej kilkudziesięciu lat potwierdzają autentyczność Całunu Turyńskiego. Sam materiał, wykonany z lnu posiada 4 m 36 cm długości i 1 m 10 cm szerokości. Na nim znajduje się odbicie ciała Jezusa Chrystusa, uwiecznione w postaci ciemnych plam. Co ciekawsze, krew zachowała swój naturalny kolor. Wiele badań ukazało, iż na Całunie znajduje się ok. 700 ran. Sam obraz został przedstawiony w 3D, jednak żadna współczesna technika nie jest w stanie go odtworzyć. Posiada on żółty kolor, bez barwników, pigmentów czy barw. Ten idealnie płaski obraz powstał wyłącznie na powierzchni płótna, nie da się go wywabić ani zetrzeć. Badający Całun są zgodni co do jednego, musiał on powstać na skutek wybuchu ogromnej wewnętrznej energii. To wciąż jedno z najbardziej tajemniczych zjawisk, którego współczesna nauka nie jest w stanie wytłumaczyć.
Jedynym twórcą tego niezwykłego odbicia jest człowiek o wzroście 181cm, żyjący w pierwszym wieku naszej ery. Posiadał on regularne, semickie rysy twarzy a jego ciało było proporcjonalnie zbudowane. Dokładnie tak, jak zostało to opisane w Ewangelii.
Eksperci zajmujący się medycyną sądową zgodnie twierdzą, iż ciało pozostające owinięte materiałem nie mogło w nim leżeć dłużej, niż 36 godzin, bowiem nie odnaleziono na nim żadnych śladów pierwszego rozkładu komórek. Co ważniejsze, specjaliści podkreślają, że nie ma możliwości, aby ktokolwiek wyjął ciało z materiału, gdyż znajdują się na nim zaschnięte skrzepy krwi i brak jest jakichkolwiek śladów, potwierdzających ich oderwanie. Te wszystkie, początkowe dowody świadczą o jednym, o realności Zmartwychwstania.
Zbawiciel ludzkości, Jezus Chrystus odbił na nim cała swoją mękę i cierpienie. Dlatego dla większości chrześcijan płótno jest jakby Piątą Ewangelią, napisaną przez samego Pana. Jego obecność ma przede wszystkim dać świadectwo, pozwolić na uwierzenie i sprawienie, iż wielu ludzi, którymi miotają wątpliwości, może przekonać się o prawdzie zapisanej w Piśmie Świętym.
Samo odbicie twarzy Jezusa jest wyrazem ogromnej męki, którą musiał przejść dla ludzkiego zbawienia. Uwidaczniają się bowiem ślady na prawym policzku po uderzeniach prawdopodobnie kijem, liczne obrażenia w okolicy nosa a także łuków brwiowych i powiek. Twarz tak zdeformowana musiała przechodzić prawdziwe tortury. Naukowcy dopatrzyli się również ran ociekających krwią, obecnych na czaszce, w miejscu korony cierniowej.
W sumie doliczono się aż 120 ran, powstałych na skutek długiego biczowania rzemieniami, zakończonymi kawałkami metalu, które wyrywały fragmenty ciała i zawijały się również na brzuch czy golenie. W „Pasji” widoczne jest ogromne, ludzkie okrucieństwo. Naukowcy badający Całun twierdzą, iż człowiek z wizerunku musiał nieść drewnianą belkę o długości 1,80 cm i ciężarze o masie od 30 do 50 kilogramów. Droga, którą pokonał, wynosiła blisko 500 metrów.
Dodatkowo na ciele można odnaleźć ślady mówiące o gwałtownych upadkach Jezusa na ostre kamienie, kaleczące kolana. Choć realia wyglądały nieco inaczej, w filmie Gibsona, Chrystus niósł cały krzyż. Analiza rąk na Całunie wskazuje dodatkowo, iż dłonie przebijane były gwoździami w nadgarstkach. W ten sposób miały one szansę utrzymać powieszone ciało na krzyżu. Aby można było nabrać powietrza, człowiek musiał podnosić się na rękach i nogach przybitych do krzyża. Taka męka trwała do trzech godzin, ostatecznie doprowadzających do śmierci.
Rana na prawym boku ( długość 4,5 cm oraz szerokość 1,5 cm) pozwoliła potwierdzić naukowcom, iż śmierć nastąpiła na skutek skrajnego wyczerpania, prowadzącego do pęknięcia mięśnia sercowego. W takich sytuacjach krew przedostaje się do osierdzia a następnie do opłucnej. Przypuszcza się, że była to objętość dwóch litrów. To doprowadziło bezpośrednio do rozerwania osierdzia, przepełnionego ciśnieniem krwi.
Śmierci zadanej w ten sposób towarzyszył ogromny, niemalże niewyobrażalny ból. Opisuje to Mateusz w swojej Ewangelii:
„A Jezus jeszcze raz zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha (Mt 27, 50).” Nikt nie ma wątpliwości, że taka śmierć musiała być straszna, a co gorsza dokonywała się w pełnej, ludzkiej świadomości umysłu. Krew, zgromadzona po śmierci w osierdziu, podzieliła się na czerwone ciałka, opadające na dół oraz bezbarwne osocze, pozostające w górnej jego części. Kiedy po wyzionięciu ducha , żołnierz przebił Jezusowi włócznią bok, doszło do rozlewu płynów, znajdujących się właśnie w osierdziu. Dlatego też Jan napisał: „Jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda (J 19, 34).”
Rezultaty historycznych badań:
Najnowsze badania historyczne, które były prowadzone przez wiele lat jasno stwierdzają, że wędrówka Całunu Turyńskiego wiedzie zainteresowanych do czasów Starożytności. Jednym z takich miejsc jest Edessa, znajdująca się ok. 640 km od Jerozolimy, w latach 30-40 n.e., podczas panowania króla Abgara V, co zostało potwierdzone dzięki pyłkom z tego obszaru, znajdującymi się na Całunie.
Słowa zapisane przez kronikarzy (Esebius i Evagrius) przekazują, iż niejaki uczeń, Tadeusz przywiózł ze sobą Całun właśnie do Edessy. Warto nadmienić, iż według relacji płótno było złożone na cztery części, co zdają się potwierdzać ślady składania na materiale. Bizantyjscy Grecy z kolei wspominają w swoich starożytnych przekazach o niezwykłym wizerunku na płótnie, nie będącym dziełem ludzkiej ręki. Mało przekonujące? Przeczytaj do końca.
Kolejną istotną informacją jest węgierska rycina, stanowiąca jednocześnie najstarszy tekst węgierski przechowywany w Bibliotece Narodowej w Budapeszcie. Pochodzi z lat 1192-1195 r n.e. i przedstawia pochówek Jezusa w płótno tkane w charakterystyczny sposób (wzór jodełkowy) z czterema dziurami na obrzeżach. Robert De Clari, jeden z kronikarzy żyjących w czasach czwartej krucjaty, wspomina w swoich zapiskach o zniknięciu w 1204 roku z Konstantynopola płótna zwanego Sindone. Jednak najbardziej wiarygodnym argumentem, świadczącym o autentyczności Całunu Turyńskiego jest pewna zbieżność cech, odkrytych przez naukowców, względem płótna nazywanego Chustą Potową. Jest ona również obiektem badań specjalistów różnych dziedzin. To materiał pochodzący z grobu Jezusa Chrystusa, nazywany „Sudarium Christi”. Chusta ma potwierdzoną i szczegółowo udokumentowaną historię, wiodącą do Starej Jerozolimy sprzed 614 roku n.e. Według badań, zbieżności te dotyczą rozłożenia, wielkości plam krwi, rzadkiej grupy krwi AB oraz pyłków z tych samych roślin. Naukowcy zgodnie potwierdzają, iż oba materiały mają ten sam czas powstania i dotyczą jednej osoby.
Wnioski:
Zaprezentowane badania są dowodem na to, iż Całun Turyński prowadzi nas do czasów Jerozolimy, w której żył Jezus Chrystus. Nie ma więc powodów aby w nie nie wierzyć, biorąc pod uwagę fakt, iż analiza została przeprowadzona przez ekspertów światowej sławy.
Specjalistyczne badania z dziedziny tkactwa, tekstyliów i włókiennictwa. Specjaliści w wyżej wymienionych dziedzinach poddali szczegółowym badaniom płótno. Z ich analiz jasno wynika, iż Całun Turyński jest materiałem lnianym, tkanym wzorem w jodełkę, które posiada wymiary 14 stóp i 3 cale na 3 stopy i 7 cali. Zbadane wymiary odpowiadają zwyczajom stosowanym w tamtych czasach, i również wykonane zostały metodami stosowanymi w latach, gdy Jezus stąpał po Ziemi.
Leviticus 19:19 wspomina dodatkowo, iż w tamtych czasach istniała możliwość mieszania lnu i bawełny, ale nie dopuszczano do połączenia lnu i wełny, czy też domieszek materiałów, pochodzenia zwierzęcego i roślinnego. Dr. Gilbert Raes z Ghent Institute of Textile Technology (Instytutu Technologii Tekstylnej) w Belgii w 1969 roku ogłosił, iż na Całunie znajdują się wyłącznie ślady domieszki bawełny, co staje się także niepodważalnym dowodem na zbieżność pomiędzy powstaniem płótna a czasami Jezusa.
Specjaliści od Tkactwa, Włókiennictwa, Tekstyliów o Całunie:
W 2002 roku rozpoczęły się prace konserwacyjne Całunu, podczas których nastąpiło rozpoznanie charakterystycznego ściegu na szwie, na zszywce wzdłuż strony Całunu. Tego odkrycia dokonała Mechthild Flury-Lemberg ze Szwajcarii, stanowiąca światowej sławy autorytet w zakresie badań starożytnych płócien oraz ich właściwej konserwacji. Kobieta podkreślała, że ścieg ten jest podobizną ściegu, innego całunu, odkrytego w grobowcach żydowskich fortec z Masady. Ich powstanie datowane jest na 40-70 r n.e. Warto nadmienić, iż ten rodzaj ściegu nie został dotąd odkryty w średniowiecznej Europie.
Wnioski:
Powyższe informacje świadczą o tym, iż Całun Turyński jest płótnem pochodzącym z czasów antycznych i w rejonie, utożsamianym z życiem Jezusa.
Specjaliści Hematologii / Medycyny Sądowej o Całunie:
Badania przeprowadzone przez specjalistów medycyny sądowej i hematologii.
W ostatnich latach przeprowadzano liczne badania plam, które widnieją na Całunie Turyńskim. Ich celem jest potwierdzenie bądź zaprzeczenie, jakoby ślady te stanowiły krew Jezusa Chrystusa. W ich skład wchodzą badania: fluorescencyjne, immunologiczne, ABO typujące antygeny krwi, radiograficzne, DNA, Rh.
Różnorodne testy i analizy potwierdzają, iż plamy obecne na tkaninie są prawdziwymi śladami krwi o rzadkiej grupie AB. Zawierają w sobie bowiem chromogen, odpowiedzialny za właściwy kolor krwi oraz obecność żelaza.
Dodatkowo naukowcy wykazują, iż pochodzenie pozostałości na materiale jest wynikiem zadanych ran, które w autentyczny sposób weszły w bezpośredni kontakt z tkaniną. Mowa tu o krwi z naczyń tętniczych jak i żylnych oraz cech charakterystycznych dla samego wypływu krwi, osadzającej się na ciele człowieka w czasie jego życia i momentu krwawienia. Dodatkowo zauważono i przebadano także ślady oznaczające wysięki, pojawiające się już pośmiertnie.
Doktorzy Heller i Adler zgodnie stwierdzili, że plamy wynikłe z bezbarwnych wysięków pośmiertnych są niezwykle charakterystyczne dla ran, powstających w wyniku przebicia ciała w okolicy serca. Co ciekawsze, sama krew z płótna zawiera w sobie liczne ślady barwnika żółciowego bilirubiny, zwykle nadprodukowanej w przypadku ofiar, nad którymi się znęcano. To świadczy o tym, że ciało Chrystusa było realnie zmasakrowane podczas Drogi Krzyżowej.
Przeprowadzono również badania biochemiczne na obecność protein – ich wyniki wyszły dodatnie. Co ważniejsze, były one obecne na tkaninie wyłącznie w obszarze widocznych plam. Na materiale można także zauważyć, delikatne, miodowe otoczki wokół krwi, świadczące o obecności płynu surowiczego, stanowiącego rzadszą konsystencję od samej krwi.
Aby upewnić się co do wieku powstałych plam, wykonano serię badań w State University of New York . To specjalistyczne laboratorium, które sprawdza i analizuje ślady krwi o pochodzeniu antycznym. Jego wyniki potwierdzają, że plamy zaschnięte na Całunie są bardzo stare, co można stwierdzić na podstawie rozfragmentowanego DNA.
Badania przeprowadzone w Instytucie Badań DNA w Texasie, pod kierownictwem dr. Victora Tryona potwierdzają wcześniejsze ustalenia, mówiące o pochodzeniu krwi z okresu antycznego. Co więcej, uzyskane próbki posiadają chromosomy XY, świadczące, iż krew należała do mężczyzny.
Dzięki analizie klonowanych segmentów genów ustalono z kolei, że krew obecna na płótnie należy do rzadkiej grupy AB. Według badań, zaledwie 3,2 % populacji ludzi posiada tą grupę. Warto jednak wiedzieć, iż AB jest charakterystyczna szczególnie dla populacji żydowskiej, zaludniającej przeważnie obszary Palestyny Północnej.
Wszystkie powyższe badania i wnioski zostały także potwierdzone przez światowej sławy specjalistów w zakresie medycyny sądowej i hepatologii, mi.in. przez Alana Adlera czy John’a Hellera.
Dodatkowo uzyskane i analizowane informacje uzyskały także aprobatę wybitnego specjalisty w zakresie medycyny sądowej- prof. Baima Bollome.
Wnioski:
Obecność plam, znajdujących się na Całunie Turyńskim powstała w wyniku autentycznej, męskiej krwi, która wypływała bezpośrednio z ciała ofiary. Ślady pozostawione zostały na skutek bezpośredniego kontaktu ciała z tkaniną. Dodatkowo, ilość surowiczych aureoli potwierdza obecność rzeczywistej surowicy.
Zaprezentowane powyżej wyniki badań są więc dowodem potwierdzającym autentyczność plam, stanowiących ludzką krew. Te same badania są jednocześnie zaprzeczeniem jakichkolwiek tez, według których płótno to miałoby powstać nowoczesną techniką malarską. Ponadto liczne analizy potwierdzają, iż na Całunie znajduje się ludzka krew o rzadkiej grupie AB, charakterystyczna dla populacji Żydowskiej. Jej powstanie wynika z bezpośredniego kontaktu z tkaniną płynu wyciekającego z ran męskiego ciała. Badania DNA wspominają również, iż był to mężczyzna żyjący w okresie antycznym, datowanym na zbliżony do życia Jezusa. Co ważniejsze, ślady krwi są dowodem na istnienie ran na ciele tego człowieka także w wyniku pośmiertnych obrażeń.
Należy także pamiętać, iż krew widniejąca na Całunie odpowiada grupie krwi odkrytej na Chuście Potowej , która podobnie jak Całun została wnikliwie przebadana przez światowej sławy specjalistów w wielu dziedzinach. To Chusta z Oviedo posiada udokumentowane pochodzenie, którego powstanie sięga do czasów starożytnej Jerozolimy i przychyla się do okresu Jezusa Chrystusa. Jest to ten rodzaj materiału, używany w czasach antycznych do ceremonii pochówkowych. Jego obecność wykorzystywano do nakładania chusty na twarz zmarłej osoby. Najważniejszym jest jednak fakt, że ślady krwi znajdujące się na Całunie odpowiadają rozmieszczeniu śladów plam na Chuście Potowej. Być może te dowody pozwolą Ci uwierzyć iż Zmartwychwstanie miało miejsce a wszelkie zbiegi okoliczności są wręcz niemożliwe.
Eksperci Botaniki o Całunie:
Warto zacząć od pytania, w jaki sposób pobrano próbki? Otóż specjaliści z zakresu Botaniki dzięki specjalnej taśmie klejącej, pobrali odpowiedni materiał potrzebny do wnikliwych badań w tej dziedzinie.
Dr. Max Frei jest wybitnym botanikiem i kryminologiem. To on odkrył na Całunie 58 różnych pyłków kwiatów, których pochodzenie dotyczy rejonu Jerozolimy. Dodatkowo informacja ta została potwierdzona przez specjalistę w zakresie badania pyłków kwiatowych z rejonu Izraela, żydowskiego profesora botaniki – Dr. Avinoama Danina z Hebru Uniwersity. Jego analiza wykazała, iż owe pyłki służą jako faktyczny wskaźnik kalendarny i geograficzny ( co pozwala na umiejscowienie i określenie dokładnego czasu powstania materiału).
Ponadto, amerykański profesor Alan Whanger odkrył na Całunie odbicia aż 28 roślin kwiatowych, z których 20 porasta bezpośrednio obszar Izraela a pozostałe 8 stanowi rejon w jego najbliższej okolicy. Co ważniejsze, 14 z nich widniejących na płótnie, nigdy nie porastało ani nie porasta Europy, występują bowiem wyłączne na Bliskim Wschodzie.
Jeszcze inne badania, przeprowadzone przez doskonałego paleontologa a jednocześnie znawcę roślin z rejonu Jerozolimy wykazały, iż okres kwitnięcia 27 roślin przypada na czas wiosenny, który w religii Chrześcijańskiej utożsamiany jest z czasem ukrzyżowania i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa ( przełom marca i kwietnia).
Najciekawszym wydaje się jednak odkrycie profesora Avinoama Danina z Uniwersytetu Hebrajskiego, potwierdzającego obecność roślin oraz ich odbitek na Całunie Turyńskim (a szczególnie dwóch z nich, które porastają wyłącznie miejsca w Jerozolimie i nigdzie indziej na świecie) . To oczywisty dowód na to, że samo płótno może odnosić się do miejsca i czasu życia Jezusa Chrystusa.
Faktem potwierdzającym autentyczność Całunu jest również informacja, iż dwa z powyższej wspominanej listy pyłków roślin, zlokalizowanych w obszarze ramion Jezusa (utożsamianych jako roślina służąca do wykonania korony cierniowej) odnalezione zostały także na innej, niezwykle ważnej dla Chrześcijan relikwii- Chuście Potowej z Oviedo. To ona bowiem posiada udokumentowaną historię, sięgającą Starego Jeruzalem, a więc czasów zbliżonych do momentu przyjścia na świat i śmierci Jezusa Chrystusa.
Wnioski:
Powyższe informacje są najlepszym dowodem na autentyczność Całunu Turyńskiego. Dodatkowo każde badania zostały potwierdzone przez specjalistę w zakresie botaniki i znajomości roślin z obszaru Jerozolimy. Dla wielu ludzi niewierzących w istnienie Boga, takie dowody mogą być ostatecznie przekonujące do realnego życia Jezusa Chrystusa oraz prawdomówności samej Biblii.
Dokładne analizy wskazują, iż obecne na Całunie pyłki roślin muszą pochodzić z Jerozolimy i Bliskiego Wschodu, gdyż tylko tam większość z tych roślin istnieje. To niepodważalne argumenty przemawiające za tym, że relikwia chrześcijan nie jest wyłącznie ich wymysłem a dziełem, którego nie sposób podrobić czy samodzielnie wytworzyć. Co ważniejsze jego obecność zdaje się potwierdzać także Chusta Potowa, na której ( tak dla przypomnienia) odkryto podobne ślady co do ran oraz grupy krwi, a także obecności roślin porastających Palestynę. Za autentyzmem przemawia także fakt, że owa Chusta posiada udokumentowane historię i potwierdzone pochodzenie.
Tym samym ostatnie odkrycia zdają się potwierdzać i przekonywać nawet ludzi ściśle wierzących wyłącznie w naukę, iż Całun Turyński jest płótnem prawdziwym, wykonanym i zastosowanym w antycznych czasach. Jego wcześniejsze przebywanie musiało mieć miejsce w geograficznym regionie Izraela i co do tego, nie ma żadnych wątpliwości.
Spektroskopia i Krystalografia w odniesieniu do osadu na stopach Jezusa.
Eksperci Spektroskopii i Krystalografii o Całunie Turyńskim:
W pracach nad Całunem przeprowadzone zostały także badania spektroskopijne, zorganizowane przez znane w kręgach naukowych, małżeństwo Rogera i Marty Gilbertów. Wykazały one szczególne zabrudzenia na płótnie, znajdujące się w obszarze nóg Chrystusa.
Dalsze analizy samego materiału zdały się potwierdzić, iż owy osad znajdujący się na Całunie faktycznie był zabrudzeniem stóp człowieka, który został w niego owinięty. Słowa wcześniej wspomnianego małżeństwa, zostały potwierdzone przez fizyka optycznego Sama Pellicor i Dr. Joseph Kohlbeck z Ośrodka Badawczego Hercules Aerospace w Utach w U.S.A, krystalograf optyczny ustalił również, iż cząsteczki stanowiące zabrudzenie na stopach są pochodnymi cząsteczek wapiennych, zlokalizowanych w niezwykle rzadkim Argonicie. Samo stwierdzenie niewiele mówi przeciętnemu człowiekowi, jeśli jednak dodamy, iż taki rodzaj skał ma identyczną strukturę co osad wapienny z antycznych grobowców w Jeruzalem , wszystko staje się być jasne. Co ważniejsze, w obu przypadkach składa się on z żelaza i strontu. Dla potwierdzenia pochodzenia Całunu również istotny był fakt, iż pobrane próbki z grobowców są charakterystyczne dla obszarów Jerozolimy, bo nie występują nigdzie indziej na świecie!!
Takiego samego odkrycia, co do osadu na stopach, dokonano także w obrębie kolan Jezusa, co świadczy o faktycznych upadkach podczas Drogi Krzyżowej. Te na pozór drobne szczegóły układają się w logiczną, potwierdzoną naukowo historię, ściśle odpowiadającą tej zawartej w Biblii i licznych przekazach. Aby jednak mieć całkowitą pewność, co do pochodzenia osadu w miejscu stóp i kolan wykonano jeszcze jedno, bardzo szczegółowe badanie. Mianowicie dr. Ricardo Levi-Setti w słynnym Instytucie Badawczym Enrico Fermi w Uniwersytecie Chicagowskim udowodnił, że próbki pobrane z Całunu oraz grobowców, zlokalizowanych w obrębie miejsca pochówku Jezusa są identyczne. To koronny argument potwierdzający powyższe analizy.
Wnioski:
Specjalistyczne badania i doświadczenia, przeprowadzone z dziedziny spektroskopii i krystalografii dały jasny obraz pochodzenia Całunu Turyńskiego. Na podstawie odkrytego osadu w miejscu stóp i kolan Jezusa uznano, iż próbki pochodzące z rzadkiej odmiany skał wapiennych są charakterystyczne wyłącznie dla regionu Jerozolimy. Co ważniejsze, ich obecność i skład został porównany z innymi materiałami zebranymi w obrębie grobu Chrystusa, dzięki czemu udało się ustalić, że obie skały zawierają w sobie domieszkę żelaza i strontu, odpowiadającej wyłącznie temu regionowi. Można więc śmiało stwierdzić, iż Całun Turyński musiał przebywać na tamtejszym terenie w czasach, gdy Jezus żył w Jerozolimie. To kolejny niepodważalny, naukowy dowód, potwierdzający autentyczność tak ważnej dla Chrześcijan relikwii.
Biegli Patologii Medycznej / Medycyny sądowej o Całunie:
Całun Turyński był już wielokrotnie badany przez naukowców wielu dziedzin. Nie jest więc niczym dziwnym, iż zainteresowali się nim również specjaliści z zakresu patologii medycznej i medycyny sądowej. To jedne z najbardziej obszernych badań i analiz, którym zostało poddane te płótno. Wyniki, o ile oczywiste dla chrześcijan, o tyle powinny stanowić także niepodważalne dowody dla ateistów i sceptyków, którzy do tej pory powątpiewali w prawdę opisywaną w Piśmie Świętym.
- Jak podają słowa z opracowania „Poczta Ojca Malachiasza Znaki Czasu” (tom I, str.60): „Ze stanowiska fizjopatologii wyjątkowo dramatyczne przeżycia psychiczne {w Ogrójcu} musiały wpłynąć na okresowe rozkojarzenie systemu neuro-wegetatywnego i kilkakrotną zapaść naczyniową, wywołując przenikanie do potu.” W praktyce badania potwierdziły obecność krwi w pocie, która uwidoczniła się na próbkach badanego Całunu. Te wyraźne znaki świadczą o okropnym cierpieniu, nie tylko fizycznym, którego doświadczył Jezus Chrystus, jeszcze przed Drogą Krzyżową i własną śmiercią.
2. Sama twarz odbita na całunie jest świadectwem tortur i razów przyjmowanych z rąk rzymskich żołnierzy. Liczne otarcia naskórka, zdeformowanie łuków brwiowych, skóra nabrzmiała oraz podbiegająca krwią potwierdzają technikę bicia zamkniętą pięścią, stosowaną w antycznych czasach przez żołnierzy. Deformacja twarzy jest także widoczna w postaci pogruchotanej chrząstki nosa, następującej w bezpośredniej przyczynie uderzeń grubym kijem.
3. Jeśli te potwierdzenia nie są wystarczające, aby Cię przekonać warto zwrócić uwagę na ślady biczowania, odpowiadające sytuacji opisywanej przez Biblię. Każdy z nich posiada długość około trzech centymetrów i kształt ósemkowaty. Takie obrażenia bezspornie wywołuje stosowanie flagrum romanum, rzymskiej dyscypliny z rzemieni, dodatkowo zakończonej dwoma ołowianymi kulkami. Były one połączone poprzeczką, która spajała dwa końce. Dzięki takiemu rozwiązaniu jeden bicz posiadał cztery, wyrywające kawałki ciała, ołowiane zakończenia.
4. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, kara z użyciem tego narzędzia oznaczała zwykle trwałe kalectwo bądź śmierć. Według prawa rzymskiego, osoba skazana na śmierć otrzymywała wystarczającą ilość razów, pozwalających ofierze wyłącznie dojść na miejsce ukrzyżowania. Na Całunie odkryto ponad pięćdziesiąt takich uderzeń, z których każde rozrywało mięśnie i docierało aż do samych kości. Trudno sobie zatem wyobrazić spektrum bólu, jaki musiała przeżywać wykończona ofiara, a w tym wypadku, sam Pan Jezus. Z kolei ślady na rękach mówią o sposobie wykonywania kary. Chrystus został przywiązany do słupa z unieruchomionymi rękoma w górze. To najczęstszy sposób stosowany w tamtych czasach.
5. Na Całunie Turyńskim znajdują się również ślady gehenny, przeżywanej podczas niesienia krzyża. Otarcia naskórka, ubytki w ciele czy też okaleczenie kolan i barku świadczą o olbrzymiej masie krzyża i wysiłku wkładanego w transport takiego przedmiotu na Golgotę. Obrażenia tłuczone na kolanach (wielokrotnie badane także przez specjalistów z innej dziedziny) nieustannie wspominają liczbę upadków pod ciężarem drzewa.
6. Na wielu dziełach współczesnego i nieco dawniejszego malarstwa, Jezus w trakcie drogi na Golgotę posiada „koronę” z cierni. Praktyka w tamtych czasach odnosiła się jednak do zakładania nie opaski a całej czapki, która poważnie raniła głowę skazańca. Płótno turyńskie odkryło ponad pięćdziesiąt głębokich ran, zadanych przez kolce cierniowe, co jest kolejnym i niepodważalnym dowodem na istnienie całej sytuacji ukrzyżowania, szczegółowo opisanej w Biblii.
7. Dla specjalistów z zakresu medycyny sądowej i patologii nieprawdopodobne okazały się rany po przebiciu gwoździami, które zostały zlokalizowane w miejscach nadgarstków, a nie, jak podaje wiele dzieł malarskich w samych dłoniach. Jest więc to zgodne z nauką, bowiem ciężar ciała nie mógłby być zostać utrzymany na samych dłoniach. Ponadto chirurgia potwierdziła, iż taki rodzaj przebicia jest zdecydowanie bardziej bolesny a dodatkowo wywołuje ból wszystkich kończyn, szyi, barków a także przykurcz kciuków, co także dało się zauważyć podczas wnikliwej analizy Całunu. Choć dla wielu ludzi te dowody są niewystarczające, wystarczy choć chwilę zastanowić się nad ich autentycznością. Średniowieczna czy też późniejsza wiedza nie pozwala bowiem na wnioski, do których dochodzą współcześni lekarze. Skąd zatem rany pojawiłyby się na nadgarstkach, jeśli Całun nie byłby autentyczny? Chwilowa dedukcja z pewnością przekona Cię do przyznania racji. Dowodom, nie sceptykom.
8. Szczegółowe badania zostały także przeprowadzone w obszarze nóg i rany na boku, zadanej przez długą włócznię. Oba ślady są zgodne nie tylko z zasadami ówczesnej, żołnierskiej szermierki ale również odpowiadają wymiarom rzymskich włóczni, stosowanych w tamtych czasach. Pchnięcie, które owocowało wyciekiem wody i krwi (według Pisma Świętego) było zadane przez pieszego, co również zgadza się z informacjami przekazywanymi przez Biblię. Tezy te potwierdza także współczesna medycyna, dokładnie badająca zjawisko plam wylewu krwi i płynu surowiczego.
Ostatecznymi wnioskami, do których doszli naukowcy z medycyny sądowej i patologii sądowniczej są te, dotyczące bezpośrednich śladów całego ciała. Sugerują one zmiany następujące w wyniku zdjęcia ciała z krzyża i owinięcia go płótnem. Głęboka analiza doprowadziła ekspertów także do tezy, iż bezpośrednią przyczyną śmierci było uduszenie, wynikłe na skutek porażenia układu oddechowego i wysokiej gorączki. Sama fizjonomia ciała po śmierci przypomina, w odbiorze medycznym śmierć, jaka następuje przy tężcu. Klatka piersiowa jest maksymalnie wydęta, mięsnie piersiowe mocno zaciśnięte a samo nadbrzusze wklęsłe. To także daje podgląd na stan ciała, które tuż po śmierci zostało złożone w grobie.
Wnioski:
Światowej sławy eksperci w zakresie medycyny sądowej i patologii sądowniczej stwierdzają, iż Całun jest autentyczny, gdyż ślady pozostawione na płótnie zgadzają się z tymi, opisywanymi w Biblii. Co ważniejsze, nie ma możliwości ich podrobienia. Największa relikwia chrześcijaństwa nie jest więc falsyfikatem.
Eksperci od Numizmatyki i Obrazów Komputerowo-Cyfrowych o Całunie Turyńskim:
Po serii badań, eksperci z kolejnych dziedzin postanowili sprawdzić autentyczność płótna. Tym bardziej, iż w 1978 roku dokonano odkrycia mówiącego, że na całunie, w miejscu śladów oczu znajdują się odbicia monet z rewersem, pochodzącym z okresu dawnej Jerozolimy, za czasów panowania Poncjusza Piłata. Odkrycie miało miejsce przez ekspertów z NASA, pracujących przy pomocy Analizatora Obrazów 3D.
Na kolejne potwierdzenia nie trzeba było długo czekać. Nadeszły one z Uniwersytetu w Chicago, gdzie zajmował się płótnem profesor Francis Filas. To on przeprowadził szereg badań na bardzo dużym powiększeniu, dzięki którym udało się odczytać niektóre litery, zlokalizowane w miejscu lewego oka. Oczywiście w związku z tą zaskakującą informacją pojawiło się wiele nowych spekulacji, na temat wiarygodności badań, samego Całunu czy obecności liter i monet w rzekomym grobie Jezusa. Niestety (dla sceptyków) argumenty i dowody są niepodważalne, a co ważniejsze, wciąż powstają nowe opinie, które jeszcze bardziej je potwierdzają. W 1980 roku Całun, a raczej monety, które niegdyś znajdowały się na oczach Chrystusa uzyskały kolejne potwierdzenie od eksperta w dziedzinie numizmatyki. To on ostatecznie wykazał, iż na płótnie znajdują się pewne litery i symbole, należące do monet datowanych na 29 – 32 rok n.e., wybijanych w tym czasie w Jerozolimie, szczególnie powstałych z okazji urodzin żony Cezara Tyberiusza w 29 roku n.e.
To monety, posiadające na rewersie litery z symbolem UCAI, wybijane w Łacinie. Do dzisiejszych czasów zachowały się oryginały u największych kolekcjonerów na świecie. Wykonana w 1980 roku w Laboratorium Overland Park Laboratory w Teksasie analiza elektroniczna, dodatkowo potwierdziła powyższe odkrycie. Niepodważalnym dowodem stała się również seria badań specyficznego symbolu „laski”, widniejącej zarówno na Całunie, jak i owych monetach przetrwałych do współczesnych lat.
Nie bez echa pozostały także potwierdzenia, wykonane przez dr. Alana D. Whangera z Uniwersytetu Duke. Przeprowadził on analizę, wykorzystującą technikę nałożenia polaryzowanego obrazu, nowoczesnej technologii, działającej podobnie, co współczesna identyfikacja odcisków palców. Rozwiązanie to dało bardzo wyraźny obraz, dzięki któremu można śmiało dojść do wniosków, iż Całun pochodzi właśnie z okresu Jerozolimy w tamtych latach. Wyniki tych badań nie były więc zaskoczeniem dla nikogo, kto już wcześniej miał możliwość przeprowadzenia szczegółowych badań. Dr. Whanger udowodnił aż 73, a na drugim oku 74 punkty wspólne w odniesieniu do wyglądu, wspomnianej powyżej, charakterystycznej „laski”. W jego opinii ilość dowodów ( a więc wspólnych elementów ) jest na tyle przytłaczająca, iż nie ma mowy tu o jakiejkolwiek pomyłce czy oszustwie.
Wieloletnia praktyka i doświadczenie dr. Whangera pozwoliła również na odbijanie „piłeczki” wszystkich sceptyków, którzy nie do końca wierzą w trafność tezy o monetach w grobie Jezusa. Wyjaśnia on, iż w tamtych czasach wielokrotnie zdarzało się, że na oczach zmarłych kładzione były monety. Jest to udowodnione z punktu widzenia historycznego. Zwykle praktyka miała ta na celu zapobieganie samoistnemu otwieraniu się oczu po śmierci. Takich przykładów w historii jest wiele, nie wspominając już o badaniach archeologicznych, odkrywających zwłoki żydowskiej ludności, w czaszkach której znajdowano owe monety.
“The Jewish Encyklopedia” (Vol. III, pp. 434-436, 1925 Ed.) w swoim dziale dotyczącym pochówków stwierdza, iż oczy i usta były zamykane oraz utrzymywane w pozycji na tzw. opaskę. Potwierdzenie znajduje się również bezpośrednio w Biblii, w Księdze Rodzaju, gdzie wymienionych jest kilka gestów wykonywanych bezpośrednio w trakcie trwania pochówku. Były one praktykowane aż do pierwszego wieku naszej ery w rejonie starożytnego Bliskiego Wschodu, a wiele z nich przetrwało także do dziś. Innym, realnym źródłem jest także Mishnah. Największy zbiór ustnych praw żydowskich wspomina, iż równie ważnym elementem pochówku jest podwiązywanie szczęki kawałkiem materiału, w celu zapobiegnięcia jej samoistnego opuszczenia. Prawo to mówi także o następnych czynnościach, którymi jest mycie i balsamowanie ciała, choć specjaliści zgodnie twierdzą, iż w przypadku Jezusa kolejność była odwrotna. Ślady na Całunie mówią jednak jednoznacznie, że ciało Chrystusa nie mogło być wcześniej myte, o czym mogą świadczyć pozostałości zakrzepniętej krwi oraz innych płynów. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, iż takie zjawisko dopuszczone jest przez Prawa Żydowskie, mówiące, iż osobnik może nie przechodzić oczyszczenia jeśli był on ofiarą brutalnej śmierci, a z jego ciała wypływała krew za życia lub zabity przez nie żyda.
Analizując powyższe informacje; wątpliwości, co do braku rytualnych elementów pochówku, wydają się być rozwiane. Co ważniejsze należy także pamiętać, iż Jezus był skazany jako ciężki kryminalista, jednak nie przez żydowskie, a rzymskie prawo, dlatego nie został pozbawiony możliwości, które mu ono dawało. Istnieje zatem olbrzymie prawdopodobieństwo, że w trakcie pochówku Chrystusa była zatem obecna Maryja oraz Jan.
Specjaliści od nauk komputerowych, dr Braim Bollone oraz dr Nello Balossimo odkryli dodatkowo obecność jeszcze jednego odbicia monety, zlokalizowanej w obrębie łuku brwiowego lewego oka. Pochodzi ona z czasów Poncjusza Piłata i najprawdopodobniej wybito ją na cześć żony Cezara- Julii w 29 roku n.e. Ponadto na wysokości brody, naukowcy odnaleźli ślad odbicia amuletu z hebrajskim napisem: ‘ABBA”, czyli „Ojciec”. Tu dobrze przypomnieć słowa Jezusa, który mówił, iż On i Ojciec to jedno.
Wnioski:
Prezentowane dowody są świadectwem na obecność Całunu Turyńskiego w okresie życia Jezusa Chrystusa, o czym utwierdzają w przekonaniu monety stanowiące odbicie na płótnie. Co ważniejsze, ponieważ nie miały one zbyt dużej wartości, rzadko kiedy znajdowały swoje miejsce poza Izraelem. Choć dla wielu sceptyków nie stanowią koronnych argumentów, wraz z innymi wynikami badań potwierdzają autentyczność Całunu Turyńskiego.
Fizyka a Całun Turyński:
Początkiem obszernych i zakrojonych na tak dużą skalę badań nad Całunem, było niewątpliwie pierwsze zdjęcie płótna, wykonane w 1898 roku przez Secundo Pia. To on bowiem stwierdził, że obraz uwidoczniony na fotografii, pomimo, iż został wykonany w negatywie wygląda tak, jak klasyczne zdjęcie (czyli pozytyw). To na pozór niewielkie odkrycie pozwoliło na zwiększenie zainteresowania relikwią także przez innych naukowców, którzy potwierdzili ową tezę.
Kolejnym krokiem były badania przeprowadzone przez fizyków: dr. Johna Jacksona, dr. Erica Jumpera, dr. Kenneth Stevensona oraz Giles Chartera i Petera Shumachera. Wykorzystali oni nowoczesną technologię Analizatora Obrazu z NASA, stosowanej zwykle w obrazach aerofotografii. Poniższego odkrycia dokonano w jednym, z najbardziej respektowanych laboratoriów w USA. Dokładne analizy wykazały, iż odbicie na Całunie, w przeciwieństwie do jakichkolwiek fotografii czy malarstwa zostało wykonane przestrzennie i w 3D, co oznacza, że wizerunek mężczyzny został uwieczniony w postaci, w jakiej człowiek widzi drugą osobę. To odbicie świetlne, choć nie jest widoczne gołym okiem. Zadziwiającym jest fakt, iż na Całunie widnieją pewne punkty, które posiadają określone odległości przestrzeni pomiędzy ciałem a płótnem.
W 1982 roku, dr John Jackson powiedział, że: ”żaden rozsądny mechanizm fizyczny nie byłby wstanie wyprodukować obrazu, który jednocześnie byłby trójwymiarowym oraz tak wysoce szczegółowym, jak wizerunek na Całunie Turyńskim, tym samym wskazując, iż jest nieprawdopodobnym, aby Całun powstał poprzez jakikolwiek naturalny proces z uwzględnieniem dyfuzji chemicznych”. Tak ważne stwierdzenie w ustach poważanego naukowca nie mogło pozostać obojętne. Stało się bowiem kolejnym i niezwykle istotnym potwierdzeniem na autentyczność Całunu Turyńskiego.
To nie są jednak ostateczne badania z dziedziny fizyki, które zostały przeprowadzone w ostatnich latach. Sue Benson, teoretyk fizyki podaje, iż płótno nie jest zwykłym obrazem trójwymiarowym i posiada cechy Hologramu Kwantowego. Choć brzmi to niezwykle poważnie, w praktyce oznacza, iż technika umożliwia zapisanie obrazu w postaci interferencji fal świetlnych, które umożliwiają następnie odtworzenie go poprzez projekcję tego obrazu. Z kolei fizyk cząstek elementarnych a także znawca malarstwa monumentalnego- Dame Isabel-Piczek uważa, iż Całun musiał ewidentnie powstać w czasach życia Jezusa Chrystusa. . To, co niezwykle istotne w przypadku analizy wykonanej przez tego naukowca to fakt, że gdy spojrzymy, w cyklu badań eksperymentalno-naukowych na postać z płótna z boku, wygląda ona tak, jakby została zawieszona w powietrzu. Taki wniosek jednoznacznie wskazuje, iż obraz na Całunie jest sprzeczny z jakimikolwiek prawami fizyki.
Zaprezentowane powyżej odkrycia, bezsprzecznie prowadzą do tzw. Horyzontu Zdarzeń, który został wytłumaczony w Wikipedii w następujący sposób: „W teorii względności sfera otaczająca czarną dziurę lub tunel czasoprzestrzenny, oddzielająca obserwatora zdarzenia od zdarzeń, o których nie może on nigdy otrzymać żadnych informacji. Innymi słowy, jest to granica w czasoprzestrzeni, po przekroczeniu której prędkość ucieczki dla dowolnego obiektu i fali przekracza prędkość światła. I żaden obiekt, nawet światło emitowane z wnętrza horyzontu, nie jest w stanie opuścić tego obszaru. Wszystko, co przenika przez horyzont zdarzeń od strony obserwatora, znika.”
W tym wypadku, ciało pozostawiło aż dwa odbicia Horyzontu Zdarzeń. Tym samym, opierając się na słowach powyżej, można wytłumaczyć, dlaczego odbicie zmieniło się z pozytywnego do negatywnego wizerunku ciała, co przypomina sytuacje dziejące się w kamerze, oraz w jaki sposób zostało zapisane na płótnie.
Dodatkowo, w roku 2002 dwóch naukowców ( Gulio Fanti i Roberto Maggiollo ) , używając najnowszej technologii skanera odkryło, że na drugiej stronie Całunu znajduje się jeszcze jedno, nieco bledsze odbicie Jezusa twarzy i rąk.
Wnioski:
Przytoczone przykłady są argumentami przemawiającymi za tym, iż Całun Turyński jest niepowtarzalnym obrazem trójwymiarowym, który nigdy wcześniej nie występował w rysunku, malarstwie czy fotografii. Ponadto płótno posiada dwa odbicia twarzy i rąk Chrystusa. Dodatkowo jasno twierdzono, że powstały na płótnie obraz nie jest wynikiem unoszących się oparów. To mini-eksplozja światła w przeciwieństwie do ciepła, która najprawdopodobniej nastąpiła w chwili Zmartwychwstania Chrystusa. O podobnej sytuacji wspomina wszakże Biblia w Ewangelii mówiącej o zajściu na Górze Tabor.
Drugą stroną jest zaskakujące odkrycie wspominające o Hologramie Kwantowym mającym miejsce na skutek Horyzontu Zdarzeń, co okazuje się być olbrzymim, fizycznym dowodem na autentyczność Całunu Turyńskiego.
Kilka słów o matematyce i Całunie Turyńskim.
Pomimo tak licznie przeprowadzanych badań, wielu sceptyków nadal pozostaje nieprzekonanych co do autentyczności płótna i jego powiązania z rzekomym Zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa. Dlatego matematycy postanowili wziąć „sprawy w swoje ręce” i zbadać, jaka istnieje szansa na obalenie chrześcijańskiej relikwii.
Profesor Bruno Barberis z Turynu, włoski naukowiec przy wsparciu innych, poważanych matematyków , obliczył na podstawie odpowiednich czynników i matematycznych wskaźników, iż szansa, jakoby Całun nie pochodził z czasów Jezusa a postać na nim odbita nie była Synem Bożym, jest jak 1 szansa do 200 miliardów. To jak widać dość niewielkie prawdopodobieństwo sfałszowania czy oszukania miliardów ludzi na całym świecie.
Dedukcja Logiczna, dlaczego nie?
Istnieje wiele wnikliwych spostrzeżeń i wniosków, nasuwających się nie tylko wielkim naukowcom ale i przeciętnym ludziom. Ich zbiór może również przekonać osoby wątpiące w autentyczność Całunu Turyńskiego. Ich przeanalizowanie może ponadto przybliżyć odkrycie prawdy. Warto więc zacząć od początku.
W historii świata, nigdzie, na żadnym z kontynentów nie udało się odnaleźć płótna, podobnego do Całunu Turyńskiego, na którym zachowałby się obraz biologicznego stworzenia. Nie może być zatem mowy o przypadku powstania tego „dzieła”.
Na płótnie zostały odkryte specyficzne szczątki roślin, które występowały wyłącznie na Bliskim Wschodzie, a nigdy w Europie ( zarówno przed wiekami, jak i w czasach obecnych).
Człowiek pośmiertnie owinięty w płótno (zakładając możliwość stworzenia takiego odbicia) dałby najprawdopodobniej zniekształcony i odpowiednio poszerzony obraz, o boczne fragmenty, do których materiał by przylegał. W przypadku Całunu Turyńskiego taka sytuacja nie ma miejsca, gdyż przez tyle lat nie odkryto żadnego odbicia boków Jezusa.
Co ważniejsze, do tej pory nie udało się odkryć drugiego, takiego samego płótna ( o identycznym splocie, wzorze oraz składnikach), które pochodziłoby z czasów Starego Jeruzalem. Ponadto źródła historyczne stanowią dokładne potwierdzenie na jego wędrówkę po świecie.
Sam wizerunek postaci na Całunie jest odzwierciedleniem wyłącznie jednej osoby, która po obejrzeniu jest przez obserwującego utożsamiana z Jezusem Chrystusem.
Koronnym dowodem są też próby odtworzenia takiego obrazu na płótnie, które nawet z pomocą specjalistycznej i nowoczesnej technologii, okazały się nieudane. Nie ma więc mowy, by sam Całun został podrobiony i to jeszcze w czasach starożytnych (wiek materiału również został potwierdzony naukowo). Tym bardziej, iż płótno posiada te same cechy, które zostały zaobserwowane na innych, niezwykle ważnych dla chrześcijaństwa relikwiach, jak chociażby wizerunek Jezusa z Manopello.
Kolejnym argumentem przemawiającym na korzyść autentyczności Całunu jest fakt, że każde ciało zawinięte w materiał pozostawiłoby nawet niewielkie ślady rozkładu szczątek, następujących już po kilkunastu godzinach od śmierci. Całun, pomimo dokładnych analiz płótna nie posiada takich śladów.
Zakładając jednak próbę fałszerstwa owego materiału, należy sobie uzmysłowić, że nikt na całej ziemi, w czasach starożytnych nie byłby w stanie sfałszować dowodów w tak precyzyjny i dokładny sposób, aby po kilku tysiącach lat, nowoczesna technologia mogła to odkryć dopiero teraz. Skoro naukowcy od niedawna posiadają odpowiednią wiedzą, nie ma realnej możliwości, aby takie informacje mógł posiadać ktoś sprzed wieków.
Zwolennikom teorii o nieprawdziwości Całunu, opartej na badaniach przeprowadzonych przy pomocy metody węglem C-14 należy jasno zakomunikować, iż obszar badany w tamtych latach dotyczył skrawka materiału, doszytego w średniowieczu przez siostry zakonne, które próbowały naprawić Całun. Dla tych, których powyższy argument nie przekonuje warto także wspomnieć, iż wcześniejsze badania nie mogły dawać adekwatnych i realnych wyników, chociażby ze względu na możliwość wystawienia płótna na oddziaływanie pierwiastków (przechowywanie w srebrnej szkatule) , czy ekspozycja na węgiel, mająca miejsce podczas pożaru. Te i wiele innych, mniej znaczących ale jednak obecnych czynników przyczyniły się do pomyłki podczas badania Carbo-14.
Logicznym wnioskiem jest również to, że wszelkie eksperymenty z owijaniem zabrudzonej krwią, czy też innymi płynami skóry w płótno, kończą się zawsze przesiąkaniem na drugą stronę materiału. Ciężko jest wobec tego wytłumaczyć fakt, że w przypadku Całunu takie zjawisko nie występuje.
Czy można jeszcze coś dodać, do logicznych rozważań, które dałby możliwość wiary w autentyczność Całunu Turyńskiego? Może fakt, iż wielu specjalistów światowej sławy, zwłaszcza z dziedziny medycyny sądowej zgodnie stwierdziło, iż twarz odbita na płótnie jest za… spokojna. Brzmi dziwacznie? W medycynie sądowej występuje zjawisko patologicznego przerażenia, które odznacza się określonym wyrazem twarzy na ofierze, doświadczającej olbrzymiego cierpienia i bólu. Jest to zacisk mięśni oraz napięcie twarzy, występujące samoczynnie bez wiedzy świadomości ofiary. I tu naukowcy zgadzają się do jednego, żaden człowiek, którego katorga trwała przez taki czas i była tak mocno nasilona i przepełniona torturami, po śmierci nie miałby tak spokojnej, łagodnej i opanowanej twarzy. W takim razie tutaj wniosek nasuwa się sam, taki wyraz twarzy może pozostawić po sobie jedynie Osoba Boska.
Sama analiza ran i płynów, które znajdują się na Całunie potwierdza, iż osoba zawinięta w płótno zginęła w skutek ukrzyżowania. Czy zatem mógł być ktoś inny, ukrzyżowany w tym samym czasie, gdzie ilość śladów i ran, opisywanych przez Biblię pasowałaby do tych z płótna? Mało prawdopodobne.
Sam wizerunek, jest stworzony w sposób trójwymiarowy, na co znaleźli potwierdzenie naukowcy pracujący na nowoczesnym sprzęcie NASA. Co ważniejsze, powstałe odbicie wizerunku na Całunie, w normalnej sytuacji byłoby płaskie a nie trójwymiarowe. Czy to świadczy o boskości osoby, która została pochowana? Bezapelacyjnie tak.
Pismo Święte wspomina o Drodze Krzyżowej, licznej męce, bolesnym ukrzyżowaniu i pochówku w grobie. Na Całunie Turyńskim znajdują się ślady, odpowiadające tym opisywanym w Biblii. Zostały odkryte rany o rozmiarze identycznym jak wielkość gwoździ, stosowanych przez rzymskich żołnierzy w tamtym czasie. Dodatkowo nie odnaleziono śladów łamania goleni, co w przypadkach ukrzyżowań w Starej Jerozolimie także było rytuałem. Jak podaje Pismo Święte, Jezusowi także nie połamano goleni ale w zamian za to przebito Mu bok włócznią. Jej ślady, a raczej wyrządzoną raną również odkryli naukowcy badający płótno. Co więcej, byli w stanie potwierdzić szerokość grota, jak i jasno powiedzieć, iż zadane obrażenie powstało na skutek pchnięcia żołnierza pieszego. Czy może być zatem więcej „zbiegów okoliczności”, w które nie warto wierzyć?
Powyższe rozważania są tylko niewielkim wycinkiem dowodów zebranych przez długie lata, przez naukowców wielu dziedzin. Logiczne myślenie, to poza słuchaniem serca ważna umiejętność, pozwalająca na weryfikację rzeczy prawdziwych i fikcyjnych. Trzeba więc jasno powiedzieć, iż Całun Turyński – największa, chrześcijańska relikwia, jest z pewnością autentyczny.
Aby dodatkowo potwierdzić istotę odkryć naukowych, dotyczących Całunu Turyńskiego, warto przybliżyć również inne relikwie chrześcijańskie, wykazujące podobieństwa cech do wspomnianego powyżej płótna z pochówku Jezusa Chrystusa.
Chusta z Oviedo:
Liczne analizy, przeprowadzone na chuście potowej Chrystusa, przechowywanej w północnej Hiszpanii (Oviedo) potwierdzają zadziwiającą zbieżność ran, widniejących również na Całunie Turyńskim. Od IX wieku naszej ery, materiał ten przechowywany jest w skarbcu katedry. Jak mówi tradycja, chustą otarto twarz Jezusa po śmierci a następnie, po zawinięciu ciała w całun i złożeniu w grobie, położono ją na twarzy zmarłego. Czym jest?
To prostokątny kawałek materiału o wymiarach 855 na 525 mm. Wykonany z lnianego płótna, rozpoczynając od roku 1955 stał się przedmiotem szczegółowych badań i analiz ludzi z całego świata. Ich wyniki ukazują zbieżność, pomiędzy śladami krwi i innych płynów znajdujących się na twarzy Jezusa a ranami odkrytymi na Całunie Turyńskim.
Skutkiem wielogodzinnej agonii Pana Jezusa, w Jego osierdziu zebrała się duża ilość krwi. Po śmierci nastąpił jej rozkład na czerwone ciałka i bezbarwne osocze. W momencie przebicia boku włócznią, z powstałej rany wypłynęła krew i woda, co zostało zapisane w Ewangelii św. Jana. Dokładne badania potwierdziły, iż ta sama krew pojawiła się także na twarzy Człowieka owiniętego w całun, na skutek jej upływu z nosa. Podobnie, jak w przypadku Całunu Turyńskiego, tak i na Chuście z Oviedo stwierdzono, iż owa krew jest niezwykle rzadką grupą AB, charakterystyczną dla żydowskiej ludności. Wyniki specjalistycznych analiz, zostały ogłoszone w 1994 roku, na międzynarodowym kongresie w Oviedo. Jak podają naukowcy, przedmiotem badań była tzw. Chusta Potowa, czyli sudarion, służąca według żydowskiej tradycji do ocierania twarzy osoby konającej. Lniany materiał został stworzony w pierwszym wieku naszej ery, w tym samym warsztacie, co najważniejsza relikwia chrześcijańska- Całun Turyński. Dodatkowym dowodem jest bezsprzeczne stwierdzenie jednego z najlepszych specjalistów od pyłków kwiatowych, szwajcarskiego profesora kryminalistyki, potwierdzającego, że owa Chusta posiada ślady roślin występujące w czasach Chrystusa, w Palestynie.
Dowodów na obecność tego samego wizerunku na obu relikwiach jest więcej. Badania dotyczące plam krwi jednoznacznie potwierdzają, iż oba materiały znajdowały się na twarzy zmarłego mężczyzny, posiadającego wąsy, brodę i długie włosy. Dodatkowo , dzięki nowoczesnej technice polaryzacji zwrócono uwagę, że zarówno na chuście, jak i całunie znajduje się blisko 70 punktów wspólnych na czole i ponad 50 na obu policzkach. Różni specjaliści postanowili zbadać także długość nosa na obu płótnach, dzięki czemu udało się potwierdzić także ich identyczny rozmiar.
Żydowska tradycja mówi, iż po śmierci ciało ukrzyżowanego zostało owinięte blisko czterometrowym płótnem a następnie związane aż do samej szyi. Na twarzy kładziono ten sam kawałek materiału, którym ocierana była twarz za życia, gdyż, jak podawało prawo, każdy przedmiot mający bezpośredni kontakt z krwią zabitego, musiał zostać wraz z nim złożony do grobu. Zaprezentowane powyżej dowody świadczą o autentyczności Chusty z Oviedo, jako rzeczywistego płótna mającego kontakt z Jezusem Chrystusem.
Sanktuarium Bra
Sanktuarium Bra jest wyjątkowym, z punktu widzenia religii chrześcijańskiej miejscem, stanowiącym sanktuarium Matki Bożej. Znajduje się ono w diecezji turyńskiej, jednak jego „sława” dotarła już do najbardziej odległych zakątków współczesnego świata. Wszystko za sprawą, na pozór przyrodniczego fenomenu, mającego tu miejsce od blisko 680 lat.
Choć w czasie zimy, tutejsza temperatura jest minusowa, a dokuczliwy mróz potrafi doskwierać nie tylko ludziom ale i roślinom, od początku istnienia budowli, występuje tu zjawisko kwitnięcia drzew dzikich śliwek, pojawiające się rok do roku w grudniu. To jedno z niewytłumaczalnych zjawisk dla współczesnej nauki. Drzewa „prunus spinoza”, posiadające kolczaste gałęzie, zwykle kwitną w marcu, a przy ostrzejszych temperaturach także w kwietniu. Tak dzieje się na całym świecie za wyjątkiem roślin, zlokalizowanych w obrębie Sanktuarium Bra.
Sytuacja „przyrodniczego fenomenu” badana jest od XVI wieku przez naukowców z Uniwersytetu Turyńskiego, jednak do dnia dzisiejszego nie udało się jej wytłumaczyć. Co ciekawsze, liczne analizy potwierdzają, iż drzewka „prunus spinoza” są identyczne, jak pozostałe rośliny tego gatunku, porastające najbliższą okolicę. Nie ma więc zatem wytłumaczenia w postaci przyczyn geofizycznych, czy też niezwykłych prądów elektromagnetycznych, którymi można by było wyjaśnić zjawisko zagadkowego kwitnięcia w środku zimy. Przez wiele lat badano tu glebę by w ostateczności przekonać się, że nie różni się niczym od tej, zlokalizowanej w całej miejscowości. Dla większości chrześcijan, jest to niepodważalny dowód, na autentyczność objawienia Matki Bożej, mającego tu miejsce 29 grudnia 1339 roku.
Wówczas młoda Egidia Mathis, kobieta w zaawansowanej ciąży przebywała na peryferiach Bra. Gdy podczas codziennego spaceru, przechodziła obok Kapliczki Matki Bożej, napadło ją dwóch żołnierzy z zamiarem dokonania gwałtu. W akcie totalnej desperacji dziewczyna, objęła mocno figurkę Matki Bożej, błagając Ją o ratunek. W tej samej chwili nastąpiło oślepiające, jasne światło, które było na tyle silne, że spłoszyło żołnierzy. Według opowieści, to właśnie w tym momencie Matka Boża objawiła się Egidii, przekonując ją o przeminięciu zagrożenia. Sama sytuacja trwała kilka minut. Na skutek ogromnego szoku i silnych przeżyć, młoda dziewczyna tuż po zakończeniu Objawienia urodziła pod kapliczką dziecko. Wycieńczona, owinęła niemowlę własną chustą i udała się do najbliższego domostwa. Przeżyte wydarzenia od razu opowiedziała gospodarzom, a całe historia rozniosła się w błyskawicznym tempie. Pomimo późnej godziny, ludzie nadciągali z całej okolicy by odprawić modlitwę do Matki Bożej. Tego dnia, 29 grudnia zakwitły drzewa dzikiej śliwki, które od wspomnianego momentu kwitną co roku w tym samym czasie. Po wielu latach, na miejscu magicznej kapliczki wybudowane zostało sanktuarium.
Z opisywaną historią wiąże się kilka interesujących faktów. Mianowicie, jak podają kroniki, w 1877 roku drzewa nie zakwitły pod koniec grudnia, a kwiaty pojawiły się dopiero 20 lutego następnego roku. Data ta nie była przypadkowa, gdyż w tym dniu nastąpił wybór następcy Papieża Piusa IX Vincenzo Gioachino Pecchi (Leona XIII).
Ktoś zapyta: jaki związek ma opowiedziana historia z Całunem Turyńskim? Wbrew pozorom olbrzymi. Czas kwitnięcia dzikiej śliwki w tym miejscu trwa 10 dni. Natomiast w 1898 roku okres ten wydłużył się na całe trzy miesiące. Było to związane z wystawieniem Całunu Turyńskiego na publiczny widok, trwającym dokładnie tyle czasu. Należy także nadmienić, że najważniejsza relikwia chrześcijaństwa jest przechowywana w tej samej, turyńskiej diecezji. Również w tym czasie powstała pierwsza fotografia Całunu, wykonana przez wspomnianego wyżej Secondo Pia.
Ponowna sytuacja miała miejsce 23 listopada 1973 roku, kiedy to Całun był po raz pierwszy prezentowany w telewizji. Wówczas dzikie śliwy zakwitły a ich kwiaty utrzymały się do końca zimy. Pięć lat później, podczas kolejnego, publicznego wystawienia Całunu kwiaty ponownie pojawiły się wcześniej i także utrzymywały się aż do wiosny. Co ważniejsze, w tamtym czasie, wśród miliona turystów zmierzających do Sanktuarium Bra znalazł się także Karol Wojtyła.
Czym są zatem kwiaty śliwy? Przede wszystkim to znak dany od Boga, potwierdzającego swoją obecność. Już prorok Izaak wspominał o roślinach, ściśle powiązanych z Matką Bożą: ”A wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzenia”. Symbolika Maryi, czyli delikatne kwiaty pojawiają się również w średniowiecznej ikonografii, w największych i najsłynniejszych katedrach na świecie. To jasny i niezwykle widoczny znak obecności Matki Bożej, o czym wspomina w swoich słowach Grignion de Montfort: „ […] jest Rajem ziemskim nowego Adama (Chrystusa), który wcielił się tam za pomocą Ducha świętego by działać w Nim niepojęte cuda. Maryja jest owym wielkim i cudownym światem Boga, pełnym niewypowiedzianych piękności i skarbów; jest wspaniałością, w której Najwyższy ukrył, jakby we własnym łonie, Syna Swego Jedynego, a w Nim wszystko,
co najdoskonalsze i najkosztowniejsze.”
To ona, matka naszego Pana- Jezusa Chrystusa, daje ludziom znaki aby uwierzyli i zaufali w Nim. Jest naszą opiekunką i troszczy się o każdego człowieka. Dlatego też dała się zauważyć podczas cudownego Objawienia i towarzyszy ludzkości na każdym kroku. Obecność Sanktuarium Bra i kwitnących w grudniu śliwek zdecydowanie potwierdza powyższe słowa.
Jezus z Manoppello:
Niech najlepszym wstępem do tego rozdziału staną się słowa z Ewangelii Świętego Jana: „Piotr wszedł do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na głowie Jezusa, lecz nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwinięte na jednym miejscu.”
Manoppello jest niewielką miejscowością we Włoszech, gdzie od ponad 500 lat przebywa tajemnicza chusta, utożsamiana przez naukowców z Chustą świętej Weroniki. Niektórzy znawcy uważają, iż imię Weronika jest zlepkiem dwóch, łacińsko-greckich słów: „vera, eikon” oznaczających „prawdziwy obraz”, czyli nazwa stworzona na potrzeby chrześcijańskiej wiary. Badaczy zainteresowanych tym płótnem było jednak tak wielu, iż przez długie lata obiekt stanowił podstawę różnorodnych analiz i eksperymentów, włączając w to nowoczesne techniki komputerowe. Działania te potwierdziły w sposób niezaprzeczalny podobieństwa do dwóch innych relikwii – a mianowicie Całunu Turyńskiego oraz Chusty z Oviedo. Ta sama twarz o spokojnym wyrazie, ta sama grupa krwi oraz rany powstałe w wyniku wielogodzinnej męki Pana Jezusa.
Wizerunek Chrystusa, który widoczny jest na Chuście św. Weroniki nie został namalowany ludzką ręką, co do tego naukowcy nie mają żadnych wątpliwości. Ponadto wykorzystanie promieni ultrafioletowych, podczerwieni czy też skanera satelitarnego wskazało, iż na żadnym, z wyżej wymienionych płócien nie widnieją ślady farby. Donato Vitore z uniwersytetu w Bari oraz Giulio Fanti z uniwersytetu w Padwie zgodnie potwierdzili, że nie znaleźli jakichkolwiek śladów pigmentów na relikwiach chrześcijańskich. Nastąpiło jednak kolejne odkrycie, potwierdzające obecność spalonych włókien ulokowanych w okolicach oczu. Najprawdopodobniej takie zjawisko nastąpiło na skutek wysokiej temperatury w oczodołach, która poprzepalała nici płótna. Ciekawym wydaje się fakt, iż wizerunek różni się w zależności od konta patrzenia na niego. Tak więc kilka osób, spoglądających na Chustę z odmiennych miejsc może zobaczyć różniący się w niewielkim stopniu obraz Pana Jezusa. Oświetlenie materiału powoduje zanik wizerunku i sprawienie, iż Chusta staje się przeźroczysta. Istotną informacją jest także to, że wizerunek Chrystusa na Chuście św. Weroniki w zupełności odpowiada opisowi trzynastowiecznej mistyczki, Gertrudy z Helfy. To On, jak podaje profesor Heinrich Pfeiffer, stał się wzorcem do wszelkiego rodzaju malowideł i rysunków Pana Jezusa w późniejszych czasach.
Dowodem potwierdzającym antyczność Chusty jest fakt, że została ona wykonana z drogocennego materiału jakim jest bisior (potocznie nazywany również jedwabiem morskim). Ową szlachetność materiałowi nadaje to, że był on tkany z jednego z rzadkich gatunków 90 centymetrowej małży. Ten starożytny i niezwykle delikatny jedwab nie jest produkowany ani wytwarzany od setek lat, co tylko potwierdza autentyczność opisywanej relikwii. W starożytnych czasach bisior ten należał do najdroższych materiałów dostępnych dla ludzi. Jeżeli popatrzeć na wizerunek Chrystusa podniesiony w górze, wówczas z łatwością można dostrzec przedmioty znajdujące się za nim. To niezwykle wytrzymała tkanina, zbudowana z protein i odporna na działanie kwasów, ognia i wody. Na temat samej Chusty krąży podanie, że w XIX wieku postanowiono zmienić ramy relikwii na bardziej szlachetne. Podczas całego procesu wizerunek Jezusa zniknął i pojawił się dopiero wtedy, gdy płótno wróciło w pierwotne ramy.
Chusta św. Weroniki jest obecnie znana i popularna na całym świecie. Wiedzą o niej niemalże wszyscy wierni, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa. Ponoć sam jej widok sprawia, że obrazu naszego Zbawiciela nie da się zapomnieć. Obecny rozgłos płótno uzyskało dzięki szerokim badaniom, wykonywanym przez niemieckich naukowców. Na jego temat powstała także książka a sam papież- Benedykt XVI udał się do Manoppello, by ujrzeć go na własne oczy. Literatury na temat Chusty św. Weroniki jest znacznie więcej. Paul Badde właśnie w takich słowach opisał wizerunek relikwii: „Obraz blaknie w świetle i ciemnieje w mroku, lecz mimo upływu lat nie zaciera się ani nie znika. Portret ukazuje brodatego mężczyznę z lokami na skroniach, którego złamany nos przypomina
zdjęcia zakładników przetrzymywanych w jakiejś ciemnej piwnicy przez bojowników Boga albo więźnia z Abu Ghraib. Prawy policzek jest spuchnięty, broda częściowo wyrwana. Na czole i wargach, jeśli się bliżej przyjrzymy widać zaróżowienie świeżo zadanych ran. Spojrzenie
szeroko otwartych oczu emanuje niewytłumaczalnym spokojem. W rysach twarzy kryje się zaskoczenie, zdziwienie, zdumienie i łagodne miłosierdzie. Nie ma w nich rozpaczy, nie ma gniewu. Przypomina dziecko, które budzi się ze snu i widzi wschodzącą jutrzenkę. Usta są na wpół otwarte, widać końcówki zębów. Słychać niemal, jak z ust dobiega ciche.. a”. Nieprawdopodobnie przejmujący i prawdziwy opis jest dowodem na to, jak wielkie emocje wzbudza w tysiącach wiernych, którzy mają okazję widzieć go na własne oczy.
Wizerunkiem znajdującym się na Chuście św. Weroniki zachwycił się niegdyś Ojciec Pio, wykrzykując, iż jest to największy cud, jaki posiada ludzkość. Oba płótna- także Całun Turyński są więc pewnego rodzaju Ewangelią, początkiem i końcem całej historii, która zmieniła ludzkość i trwa do dziś. Włoska mistyczka, niegdyś dostąpiła cudownego objawienia, w swoim dzienniku, pod datą 22 lutego 1944 napisała: „Chusta Weroniki jest cierniem tkwiącym w duszy sceptycznej. Wy, letni i chwiejni w wierze, którzy kroczycie naprzód dzięki swym ścisłym badaniom, wy, racjonaliści – porównajcie Chustę z Całunem. Na pierwszej widnieje Oblicze żyjącego, na drugim – Zmarłego. Lecz długość, szerokość, cechy somatyczne, kształt, właściwości – są takie same. Połóżcie płótna jedno na drugim, a zobaczycie, że się pokrywają. – To ja jestem. Ja, który wam chciałem pokazać, kim byłem i czym dla was z miłości się stałem. Gdybyście nie należeli do zatraconych, do ślepych, te dwa płótna wystarczyłyby wam, by przywieść was do miłości, do żalu, do Boga.” Cytat ten mówi sam za siebie. Chusta św. Weroniki i Całun Turyński są niezaprzeczalnym znakiem od Boga, wyciągniętą ręką, którą musimy tylko pochwycić by uzyskać życie wieczne. Ludzkość musi zaufać i ofiarować się Bogu.
Cud w Lanciano a Całun Turyński:
Pomimo tak wielu znaków, nadal ogromna rzesza ludności nie wierzy bądź wątpi w obecność Jezusa Chrystusa. Sama Eucharystia jest dla nich tylko pewnym rytuałem, wymyślonym na potrzeby chrześcijaństwa. Jednak wielu z nich przekonuje zdarzenie, mające miejsce w małej miejscowości Lanciano. O ile sama historia jest dla sceptyków mało wiarygodna, o tyle ujawnione w marcu 1971 roku wyniki wielomiesięcznych badań i ekspertyz nie pozostawiają żadnych złudzeń. Dotyczą one Ciała i Krwi, przechowywanej od połowy VIII wieku we włoskim mieście. To tu też, w niewielkim, przyklasztornym kościele św. Longina miało miejsce zaskakujące wydarzenie.
Pewien zakonnik, na stałe mieszkający w tamtym rejonie miał wiele dylematów. Wątpliwości, które nim targały były do tego stopnia silne, iż raz, podczas porannej mszy poczuł nieopisane dotąd zwątpienie w wypowiadane do wiernych słowa. Wątpliwości nastąpiły w momencie konsekracji, kiedy to chleb miał zamienić się w Ciało Chrystusa a wino w Jego krew. Podczas wypowiadania słów „To jest Ciało Moje… To jest Krew Moja” zakonnik zauważył wypływającą z Hostii krew. Oszołomiony i zdziwiony trwał tak dłuższą chwilę wpatrując się w cud, który miał we własnych rękach. Dopiero po jakimś czasie, ocknął się, i ze łzami w oczach powiedział do zgromadzonych wiernych: „Patrzcie, oto prawdziwe Ciało i Krew Pana naszego Jezusa Chrystusa, które uczynił widzialne dla mnie w tym celu, abym nie był już niedowiarkiem, lecz wierzącym.” Wieść o zaistniałej sytuacji bardzo szybko rozprzestrzeniła się na okoliczne miejscowości, i w ciągu następnych dni pojawiły się tłumy wiernych, którzy chcieli odwiedzić „to miejsce”. Sanktuarium stało się lokalizacją spotkań i modlitw ludzi z całego świata. Święte postacie Ciała i Krwi były przechowywane w specjalnym relikwiarzu. W ciągu następnych lat powstało o nich wiele legend i opowieści. Dlatego też 18 listopada 1970 roku Ojcowie Franciszkanie postanowili sprawdzić wiarygodność i kult Ciała i Krwi. Zlecili zatem przeprowadzenie bardzo szczegółowych badań i analiz, które zostały przeprowadzone pod nadzorem prof. Odoardo Linoli z Arezzo. Ich wyniki ogłoszono po kilku miesiącach nieustannych i bardzo rzetelnych działań, w marcu 1971 roku. To, do jakich wniosków doszli eksperci wstrząsnęło całym światem. Informacje o wynikach badań znajdowały się w lokalnych i krajowych, włoskich gazetach. Co zatem odkryto?
Otóż Hostia stanowiąca cud w Lanciano jest w rzeczywistości fragmentem mięśnia sercowego, na którym nie znaleziono śladów cięcia. Taki wniosek obala tezy, jakoby był to mięsień wycięty jakiemuś człowiekowi. Ponadto stwierdzono, że badane fragmenty z pewnością stanowią komórki mięśnia sercowego oraz wsierdzia i osierdzia, a dodatkowo znajduje się na nich pięć niewielkich bryłek zakrzepniętej krwi. Szczegółowe badania potwierdziły również, iż jest to rzadka grupa krwi AB , która, gwoli przypomnienia, została odkryta także na Całunie Turyńskim i Chuście z Oviedo. Do tej pory naukowcom nie udało się jednak wyjaśnić, w jaki sposób Ciało i Krew przez ponad dwanaście wieków nie uległo jakiemukolwiek rozkładowi i dlaczego zachowało się w tak doskonałym stanie do dnia dzisiejszego. W Lanciano pojawił się niegdyś również kardynał Karol Wojtyła, spędzający noc na modlitwie w tym jakże wyjątkowym miejscu.
Niezwykła moc Ciała i Krwi jest jedyna w swoim rodzaju, podobnie zresztą jak Całun Turyński. Trzeba przyznać, że dzięki niezbitym dowodom w olbrzymiej ilości nawet zatwardziali ateiści uwairzyli. To znak od Boga dla wszystkich ludzi- nie tylko tych gorliwie wierzących, że Pan Jezus obecny jest w Eucharystii. Nie możliwy jest bowiem aż tak duży zbieg okoliczności w odniesieniu do wszystkich, wyżej wspomnianych matgeriałów. Ci, którzy nie do końca chcą jeszcze uwierzyć powinni jeszcze raz dokładnie przeanalizować powyższe dowody i z czystym sumieniem potwierdzić ich autentyczność. Warto tu nadmienić, iż Całun Turyński, zawierający na swoim płótnie również rzadką krew typu AB jest jedynym w świecie takim odkryciem. Zbyt wielu naukowców przez tyle lat go badało, aby ewentualne oszustwo nie wyszło na jaw. To autentyczny materiał pochodzący z pochówku Jezusa Chrystusa, będący splotem roślin i lnu z czasów antycznych, nie porastających żadnej ziemi poza Starożytną Palestyną. Czy tak naprawdę ciężko jest uwierzyć, że współczesna technika i zaawansowana wiedza nie jest w stanie wytłumaczyć skąd wizerunek wysokiego mężczyzny o długich włosach znalazł się na płótnie? Aż w końcu czy tak trudno uwierzyć w historię opisywaną w Piśmie Świętym, stającą się odzwierciedleniem wydarzeń zapisanych na Całunie?
To niesamowite, że w jednej chwili z martwego ciała narodziło się znów życie, które na sekundę wcześniej eksplodowało olbrzymią, wewnętrzną energią, zostawiającą ślad na Całunie. Co ważniejsze, zdecydowanie łatwiej uwierzyć w ten nieprawdopodobny wybuch niż znaleźć człowieka, który w tamtych czasach byłby w stanie wyprzedzić naukę i technologię o tysiące lat a tym samym oszukać kilka miliardów ludzi. Pierluigi Bollone, profesor medycyny sądowej z Turynu stwierdził, że Ewangeliści mieli rację. To jeden z wielu przypadków, gdzie wybitny znawca w swojej dziedzinie, autorytet w skali międzynarodowej zaczyna wierzyć podczas przeprowadzania badań nad Całunem. Jest tylko kolejnym dowodem na to, jak wielkie znaczenie dla współczesnych ludzi ma to płótno. Jak podaje jedna z Ewangelii, Jezus jest kimś, komu i tak ludzie będą się sprzeciwiać. Profesor Bollone twierdzi, iż gdyby takie odbicie było obrazem Juliusza Cezara bądź jakiegokolwiek wielkiego władcy, nikt nie ośmieliłby się w nie wątpić. Sporo jest w tym prawdy, choć zapiski mówiące o życiu cesarza w niczym nie są lepsze czy bardziej wiarygodne od tych dotyczących Jezusa Chrystusa. Skoro zatem naukowcy zaczynają wierzyć Ewangelistom w prawdę dotyczącą śmierci Pana to dlaczego nie wierzyć w ich inne słowa? Jak podaje prof. Bollone wiara w Całun na podstawie przedstawionych dowodów jest niepodważalna. Jeśli zatem ktoś, pomimo tak licznych ekspertyz nadal wątpi w autentyczność płótna, prawdopodobnym jest, że postanowił w nie nie wierzyć od początku.
Jeden z najnowszych raportów dotyczących Całunu Turyńskiego.
Kilka lat temu włoska Agencja Naukowa (ENEA) postanowiła opublikować własny raport, sporządzony po prawie pięciu latach badania Całunu Turyńskiego. Jak wskazali naukowcy, miało to miejsce aby ostatecznie poznać pochodzenie i sposób, w jaki wizerunek został utrwalony na płótnie. Raport ten powstał w grudniu 2011 roku i został opublikowany w Watykańskiej Gazecie „Vatican Insider”. Wnioski ostatecznie potwierdziły, jakoby nie było żadnego wyjaśnienia naukowego na powstanie wyjątkowego obrazu Jezusa, co świadczy o tym, iż Całun nie może być zfałszowany. To jeden z bardziej niezależnych raportów, gdzie najwięksi eksperci odrzucili własne przekonania i skupili się na stricte naukowych dowodach i analizach. Oznajmili oni: „Podwójny wizerunek (przód i tył) ubiczowanego i ukrzyżowanego mężczyzny, z ledwością widzialny na lnianym płótnie Całunu Turyńskiego posiada wiele fizycznych i chemicznych oznak, które są tak szczególne, że zafarbowanie, będącego identycznym w całości, wizerunku, byłoby niemożliwe do wykonania w dzisiejszych laboratoriach…
”Nauka wciąż nie jest wstanie odpowiedzieć jak powstał ten wizerunek pomimo użycia do badań najnowocześniejszej i bardzo drogiej aparatury oraz metod naukowych jak: spektroskopii podczerwieni, rentgena fluorescencyjnego, termografii, spektroskopii masy, spektroskopii Romana, pyrolizy, fotografii transmisyjnej, mikroskopii oraz szereg różnych nowoczesnych, chemicznych i innych metod zastosowanych do badania włókien. Od lat trwające badania niezbicie wykazały, że kolor wizerunku na Całunie powstał na samej górnej powierzchni tego obrazu w wymiarze głębokości zaledwie 200 nanometra, nm=200 miliardów metra lub podając inaczej: jednej piątej z tysięcznej milimetra, a co porównywalne jest z grubością błony komórkowej pojedynczego włókna lnu”
Biorąc pod uwagę, iż krew odnaleziona na Całunie z całą pewnością jest ludzką o grupie AB, oraz, że sam wizerunek jest wykonany w trójwymiarowym aspekcie nie ma więc możliwości, aby ktokolwiek potrafił go podrobić. Tym bardziej, iż wielokrotnie naukowcy decydowali się na podjęcie próby odtworzenia takiego samego obrazu przy pomocy współczesnych metod. Każdy eksperyment kończył się jednak niepowodzeniem. Dodatkowo istnieją tylko dwa rozwiązania, sugerujące powstanie owego obrazu. Mianowicie płótno musiało przykrywać ciało mężczyzny bądź też zostało położone nad i pod ciałem, bez jego szczególnego kontaktu. Już na wstępie pierwsza teza zostało odrzucona, ponieważ w momencie okrycia ciała płótnem, pozostałyby na nim ślady boków Jezusa (których nie odnaleziono na Całunie Turyńskim).
„Z drugiej strony plamy krwi na Całunie posiadają wyraźnie zaznaczone brzegi bez rozmazów dając do zrozumienia, że ciało to nie było wyjmowane z Całunu. Na płótnie nie ma również oznak rozkładu ciała pozostawiającego widoczne ślady już ok. 40 godzin po śmierci człowieka. To znów wskazuje, według badaczy, iż gazy rozkładowe ciała (w jakikolwiek niepojęty sposób) nie miały udziału w powstaniu tego wizerunku, a samo ciało nie pozostawało w płótnie przez więcej niż dwa dni.”
W 2011 nastąpiła także próba odtworzenia wizerunku przy pomocy energii elektromagnetycznej, co udało się jednak zaledwie w części. Taki eksperyment był kolejnymdowodem na niemożność podrobienia Całunu Turyńskiego. Tym bardziej, iż stworzony obraz znajdował się zbyt głęboko we włóknach.
Po wielu próbach zdecydowano się na wykorzystanie techniki laserowej, która przyniosła dość zadowalające rezultaty, pod względem odpowiedniego zabarwienia w znacznych szczegółach, czy też zachowania właściwych cieni. Pomimo pozytywnych wyników naukowcy ogłosili, że „całkowita moc promieniowania VUV potrzebna do wyprodukowania całego wizerunku mężczyzny o przeciętnej wadze, jak na Całunie, wynosi 2000MW/cm2 17000 cm2 = 34 tysiące miliardów watów i uniemożliwia dzisiejszej nauce wyprodukowanie takiego wizerunku, gdyż taka moc nie może być dzisiaj osiągnięta przez człowieka, poprzez jakiekolwiek źródło światła VUV. Maksymalnie osiągana dzisiaj moc to zaledwie parę miliardów watów. Badacze przyznali też, że na Całunie Turyńskim widoczne są i inne cechy, których oni w ogóle nie potrafią odtworzyć w dzisiejszych czasach”. Wniosek ten nasuwa całkiem logiczne myślenie, że skoro współczesna nauka nie ma możliwości stworzenia takiego wizerunku, to w jaki sposób miał on być stworzony przez antycznego czy średniowiecznego fałszerza? To całkowicie niemożliwe i pomimo wielu przeciwieństw, logicznie wytłumaczone. Argument ten powinien więc dotrzeć do największych sceptyków, którzy obecność Całunu Turyńskiego traktują w kategoriach największego na świecie oszustwa.
Wszystkie wydarzenia, debaty i badania dotyczące Całunu Turyńskiego są nieprawdopodobne ale pokazują, jak wielkie emocje towarzyszą mu od samego początku. Wystarczy również poczytać wspomnienia, czy też porozmawiać z osobami, które miały bezpośredni kontakt z Całunem by uświadomić sobie jego wielką moc. Moc, która pokazuje potęgę naszego Boga Ojca.
Wniosek?
Jeśli tak poważny raport, jak ten opisywany powyżej, potwierdza autentyczność Całunu, nie ma żadnych podstaw by nie wierzyć licznej grupie specjalistów, żeby nie powiedzieć ekspertów, którzy przez pięć długich lat badali płótno najnowszymi technikami. Jak już zostało to wspomniane wcześniej, gdyby chodziło o wielkiego władcę, wystarczyła by jedna setna wszystkich zgromadzonych dowodów. Nie wiadomo dlaczego fakt, iż Całun jest odbiciem Jezusa Chrystusa powoduje taką niewiarę. Jednak należy powiedzieć to głośno drodzy sceptycy- Całun Turyński jest jednym z najbardziej szczegółowo przebadanych przedmiotów na całym świecie. Pomimo ogromnego rozwoju technologii i wiedzy z zakresu różnych dziedzin, jego powstanie wciąż jest tajemnicą, godną największego Boga. Nie ma co zatem powątpiewać, aż tak liczne grono naukowców nie może się mylić. Płotno jest jednym z najważniejszych znaków danych od Pana Jezusa dla wszystkich- wierzących i nie, aby mogli przekonać się o Jego boskości.
Jan Paweł II w 1998 roku powiedział: ” Całun pozwala nam odkryć tajemnicę cierpienia uświęconego przez ofiarę Chrystusa, które stało się źródłem zbawienia dla całej ludzkości. […]Całun jest także obrazem miłości Boga, a zarazem grzechu człowieka. Wzywa do odkrycia najgłębszej przyczyny odkupieńczej śmierci Jezusa. […] W obliczu takiego cierpienia człowiek wierzący musi zawołać z głębokim przekonaniem: Panie, nie mogłeś mnie umiłować bardziej, a zarazem uświadomić sobie, że przyczyną tego cierpienia jest grzech: grzech każdego człowieka. Całun wzywa nas wszystkich, byśmy wyryli w naszych sercach wizerunek Bożej miłości i usunęli z nich straszną rzeczywistość grzechu. […] W cichym przesłaniu Całunu człowiek słyszy echo Bożych słów i wielowiekowego doświadczenia chrześcijańskiego: uwierz w miłość Boga, największy skarb ofiarowany ludzkości, i broń się przed grzechem, największym nieszczęściem ludzkich dziejów”. (Jan Paweł II, Turyn 24.05.1998 r.). To najpiękniejsze a zarazem najbliższe nam, Polakom podsumowanie naszego Rodaka, który całe swoje życie zawierzył Bogu.
Ostateczne podsumowanie powyższych rozważań na temat Całunu Turyńskiego.
Jeszcze na długo przed narodzinami Chrystusa prorok Izajasz powiedział:
„On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z wyschniętej ziemi. Nie miał On wdzięku ani też blasku, aby na Niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał. Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści, oswojony z cierpieniem, jak ktoś, przed kim się twarze zakrywa, wzgardzony tak, iż mieliśmy Go za nic. Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy. Spadła nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie.” (Iz 53, 2-5)
Bóg Jezus jest wyjątkowy. Potrafił bowiem umrzeć za ludzkie grzechy. Skazany przez ludzi, których umiłował. Cierpiał olbrzymie katusze. Ich wyraz został uwieczniony na Całunie Turyńskim, jedynym takim przedmiocie na całym świecie. Wyjątkowym płótnie, stanowiącym najważniejszą relikwię chrześcijańską. Warto zatem zrobić szczegółowe podsumowanie, pozwalające na zebranie najważniejszych informacji dotyczących wizerunku Jezusa, zapisanego w turynie.
Co wiemy?
Całun Turyński to przedmiot posiadający odległą historię, udokumentowaną chociażby informacjami dotyczącymi Chusty z Oviedo. Oba materiały bowiem posiadają tą samą, rzadką grupę krwi AB, potwierdzoną przez wielu naukowców różnych dziedzin. To jej historia przenosi nas do Jerozolimy, do czasów życia Jezusa. Dodatkowo płótno z pewnością pochodzi z czasów antycznych, co także zostało udokumentowane całą serią badań i analiz. Specyficzny wzór w jodełkę, skład samego płótna powoduje, iż specjaliści nie mają wątpliwości: ten rodzaj materiału wykonywany był w starożytnej Jerozolimie. Co ważniejsze, zarówno Całun, jak i Chusta Oviedo pochodzą z tego samego warsztatu krawieckiego.
Sam materiał to zbiór licznych dowodów, potwierdzających, iż w całun był owinięty zmarły, a raczej skatowany wysoki mężczyzna o długich włosach, brodzie i wąsach. Posiadał on rzadką grupę krwi AB, charakterystyczną dla ludności Żydowskiej. Ponadto na płótnie odkryto również widoczne ślady wycieków surowiczych, o których jest mowa w Ewangelii (Krew i Woda wyciekająca z boku Chrystusa).
Porównanie Pisma Świętego z obrażeniami widocznymi na materiale się zgadza. Podobnie jak w Ewangelii, także na Całunie odkryto dużą ilość ran zadanych na skutek biczowania mężczyzny specjalnym rzemieniem, stosowanym w czasach Starożytności przez rzymskich żołnierzy.
Dowodem koronnym są również badania z zakresu botaniki, potwierdzające obecność szczątków roślin, występujących wyłącznie na obszarze dawnej Palestyny. Gatunki te nigdy nie występowały ani nie występują na terenach Europy. Niektóre z odkrytych roślin kwitną wyłącznie w okresie wiosennym, co jak wiadomo pokrywa się z czasem ukrzyżowania i śmierci Pana Jezusa.
Całun ukrył też próbki niezwykle rzadkich skał Argonitu, z domieszką żelaza, występujących wyłącznie na obszarze Starożytnej Jerozolimy, których szczątki odnalezione były w obszarze bliskim miejsca pochówku Chrystusa. Naukowcy są zgodni co do twierdzenia, że w ciągu kilku tysięcy lat nie odkryto takich sam skał na terenie Europy.
Dowodem potwierdzającym wyjątkowość płótna jest fakt wykonania niezwykle nowoczesnych badań z użyciem sprzętu z NASA. Ich wyniki potwierdzają jednogłośnie, iż na świecie nie ma takiej maszyny czy umiejętności ludzkich, pozwalających na stworzenie tak idealnego i precyzyjnego obrazu trójwymiaru, jaki znajduje się na Całunie Turyńskim. Nie jest to bowiem ani wzór namalowany ani wytworzony inną, znaną współcześnie techniką artystyczną.
Dodatkowo, wizerunek na płótnie turyńskim jest stworzony wyłącznie na powierzchni, co oznacza, że plamy krwi nie przesiąkły na drugą stronę materiału. Z naukowego punktu widzenia takie zjawisko jest niemalże niemożliwe, gdyż jakikolwiek kontakt krwi z materiałem, pozostawiłby odzwierciedlenie także na drugiej stronie płótna. Argumentem uzupełniającym jest również dokładna analiza ekspertów, stwierdzających obecność rewersów monet, umiejscowionych na oczach i czole mężczyzny, których datowanie określa się na czas panowania Poncjusza Piłata.
Warto też nadmienić, że eksperci z zakresu medycyny sądowej nie odnaleźli na Całunie Turyńskim żadnych śladów oderwania materiału od ciała umarłego. Oznacza to, iż niemożliwością jest (z punktu widzenia nauki) aby zakrwawione zwłoki mogły pozostać wyjęte z płótna w sposób nieuszkadzający materiału ani też śladów zakrzepniętej krwi. To niepodważalny dowód na działanie Boga w Zmartwychwstaniu Jezusa. Nie ma również śladów rozkładu zwłok, co świadczy, że ciało zmarłego mężczyzny przebywało nie więcej niż 40 godzin, co również potwierdzone jest w Ewangelii.
Analizując wszystkie dowody należy wspomnieć, że wszelkie ślady odkryte na Całunie zgadzają się z niezwykle obrazowo opisaną śmiercią oraz katuszami, przeżywanymi przez Jezusa przed zgonem. Każda rana, jak i ślady krwi zgadzają się ze słowami Ewangelistów.
Najnowsze analizy wizerunku znajdującego się na płótnie turyńskim wskazują na łagodny wyraz twarzy człowieka pochowanego w Jerozolimie. Patolodzy sądowi zgodnie potwierdzają, iż w przypadku tak drastycznej śmierci i ogromnego bólu zadawanego przed zakończeniem życia niemożliwością jest, aby z punktu widzenia medycznego, twarz pozostawiła taki spokój i łagodność. Zwykle, w przypadkach ofiar brutalnie zakatowanych, pojawia się tzw. zjawisko patologicznego strachu, czegoś występującego poza świadomością człowieka.
Wizerunek twarzy Jezusa na Całunie, podobnie jak na Chuście z Oviedo czy też Chuście św. Weroniki nie posiada żadnych śladów pigmentów ani barwników, przez co potwierdza cudowne jego powstanie. Nie ma bowiem obecnie techniki, pozwalającej na odtworzenie takiego obrazu w formie, w jakiej znajduje się ona na Całunie.
Ostatnim, niezwykle ważnym punktem rozważań na temat cudownej relikwii chrześcijańskiej jest fakt towarzyszenia kwitnięcia śliwy w Bra podczas wystawienia Całunu na widok publiczny. Wszelkie zbieżności pomiędzy płótnem turyńskim a Chustą z Oviedo wydają się nieprawdopodobne do uzyskania w próbie sfałszowania. Tym bardziej,że obecna nauka nie jest w stanie wytłumaczyć wielu fragmentów i wyników badań, przez co Całun Turyński niewątpliwie jest autentycznym płótnem pochówkowym, pochodzącym z czasów życia Jezusa Chrystusa.
Każdy zdroworozsądkowo myślący człowiek, nie powinien mieć wątpliwości, co do autentyczności Całunu Turyńskiego. Tym bardziej, iż ilość dowodów z różnych dziedzin naukowych jest tak zatrważająca, że nie ma na świecie człowieka ( i nigdy nie było) potrafiącego dokonać tak olbrzymiej i profesjonalnej a przede wszystkim szczegółowej mistyfikacji.
Podsumowując cały cykl rozważań, nasuwają się słowa profesora Bollone (człowieka światowej sławy, naukowca, który po początkowym sceptyźmie uwierzył w Moc Całunu Turyńskiego). Powiedział on, że : „Argumenty przeciwników Całunu nigdy nie są oparte na obiektywnych naukowych badaniach, tylko pochodzą z założeń ideologicznych. Gdyby to był Całun przypisywany np. Juliuszowi Cezarowi, a nie Jezusowi, nie byłoby już nikogo, kto ośmieliłby się w to wątpić.” Są to słowa potwierdzające niezwykłą boskość samego płótna, tym bardziej, iż pomimo tylu potwierdzeń z różnych stron świata wciąż znajdują się wątpiący w autentyczność Całunu. Zatem: ”[…] jeżeli ktoś, znając wyniki badań naukowych, twierdzi, że nie wierzy w autentyczność Całunu, to świadczy to o tym, że od początku postanowił w nią nie wierzyć”
Wśród ludzi na całym świecie, istnieją i teoretycy, uważający, iż na Całunie Turyńskim znajduje się odbicie przypadkowego człowieka. Czy jednak można wierzyć w tą tezę, biorąc pod uwagę, że na płótnie nie znaleziono śladów odbicia bocznych części ciała? Czy przy zdrowym rozumowaniu można stwierdzić, iż jest to możliwe, aby owinięte ciało, nie pozostawiło najmniejszych śladów styku z bokiem ofiary? A czy w końcu możliwe jest odbicie jakiegokolwiek człowieka, które znajdowałoby się wyłącznie na 1/5 grubości włókien? Przecież kontakt zakrwawionego ciała z materiałem oznaczałby jego przesiąknięcie… Czy naprawdę potrzebujemy jeszcze większej ilości dowodów, by poczuć, iż Całun Turyński jest prawdziwym dowodem na istnienie Boga i Zmartwychwstania, które dokonało się poprzez Jezusa Chrystusa?
Kończąc cały wywód my, wątpiący i wierzący zastanówmy się jeszcze raz…
Czy przy obecności wszystkich dowodów, zebranych na całym świecie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat mamy jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do autentyczności czy pochodzenia Całunu Turyńskiego? Czy botanika, medycyna sądowa, fizyka, patologia sądowa, matematyka aż w końcu logika i świeży umysł mogą aż tak bardzo się mylić? Czy słowa największych autorytetów na całym świecie są nieprawdziwe?
Decydując się na własne rozważania nie bójmy się pozostać obiektywni. Tylko wtedy, będziemy w stanie odkryć prawdę o tym, co dokonało się przed tysiącami lat w Jerozolimie. W końcu nasz największy sceptycyzm kiedyś musi się skończyć, a obecność dowodów tak różnorodnych i szczegółowo przeprowadzonych powinna wystarczyć. Zastanówmy się więc, na ile nie chcemy wierzyć w jasno postawione argumenty i dlaczego jesteśmy tak mocno zacietrzewieni we własnych poglądach, że nie dostrzegamy nauki, która towarzyszy na od pokoleń? Skoro więc ufamy komputerom (pozostawiając w nich najważniejsze dane), lekarzom (korzystającym z nowoczesnej technologii w walce z różnymi chorobami) czy astronomom (wykorzystującym nowoczesne metody do badania kosmosu), dlaczego nie możemy zaufać tym dziedzinom także w kwestii Całunu Turyńskiego?
Jak przypomniał kiedyś ksiądz Jose Luis Guerrero: „Kiedy Bóg przemienił wodę w wino i rozmnożył ryby i chleb, wydawały się tym samym zwykłym chlebem i winem. […]Pomimo, że były cudowne, wyglądały, podobnie do rzeczy zwyczajnych”. To w jaki sposób powstał wizerunek na Całunie Turyńskim to niezwykła energia, moc i natura. Nie ma w tym nic dziwnego, że takie działanie wybrał Bóg. W końcu cały świat, wszystkie stworzenia, znane i nieznane jeszcze zjawiska czy energie pochodzą od Stwórcy i są Jego dziełem. Nie powinno nas zatem dziwić, iż wykorzystał On swoją moc do stworzenia NIEPODWAŻALNEGO dowodu, dla tych najbardziej wątpiących, aby w końcu zawierzyli własne życie Bogu i zaufali Mu w całości.
Wszak Ewangelia Jana mówi: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (Ew. J 15,13). Niech te słowa Jezusa staną się myślą przewodnią wszystkich ludzi. Powyższy artykuł utwierdza w przekonaniu, iż Całun Turyński jest „piątą Ewangelią”, milczącym świadectwem niewyobrażalnej męki ale i miłości Jezusa Chrystusa do wszystkich ludzi. Po przeczytaniu powyższych analiz, dowodów i konkluzji nie miejmy wątpliwości. Dostaliśmy życie od Pana Jezusa, warto więc zaufać Mu w 100%.
www.czybogistnieje.pl
Bardzo dziękuję za artykuł, w którym temat omówiony jest tak szeroko. Czy można prosić o bibliografię? Przyda się sceptykom, którzy mogą posądzać Autora o stronniczość.