Obserwuj wątek
Cud w Sokółce.
Za pierwszy cud eucharystyczny uważa się przemianę Hostii i wina w kawałek ciała i krwi w klasztorze w Lanciano we włoskiej prowincji Chieti nad Adriatykiem w VIII wieku. W tamtejszym klasztorze ojców bazylianów jeden z kapłanów dręczony był wątpliwościami co do obecności Jezusa Chrystusa pod postaciami chleba i wina. Wątpliwości te naszły go także podczas sprawowanej Mszy św. Wówczas, gdy kończył wypowiadać słowa konsekracji, Hostia zamieniła się w kawałek ciała, a wino w ludzką krew. Zakonnik powiadomił o tym swoich współbraci. Wieść rozniosła się też po okolicy. Wykonano specjalny relikwiarz, w którym Ciało i Krew przechowywane są do dziś. Krew zamieniła się w pięć grudek, ale Ciało pozostało nienaruszone. W 1970 roku zbadano dokładnie cudowną Eucharystię. Badacze orzekli, że Ciało to fragment ludzkiego serca, bez śladów konserwacji, a Krew ma grupę AB.
Stwierdzone przypadki cudów eucharystycznych pochodzą głównie z Włoch, gdzie w okresie od roku 1000 do 1772 stwierdzono ich 16. Do najsławniejszych z nich należą zdarzenia w Trani (1000 r.), Ferrarze (28 marca 1171), Alatri (1228), we Florencji (30 grudnia 1230 i 24 marca 1595), w Bolsenie (1264), Offidzie (1273), Maceracie (25 kwietnia 1356), Turynie (6 czerwca 1453), Asti (25 lipca 1535 i 10 maja 1718), Sienie (14 sierpnia 1730) i San Pietro a Patierno (27 stycznia 1772). Opisy tych cudów znaleźć można w książce „Cuda Eucharystyczne” autorstwa Joan Carroll Cruz.
Hostia zamieniona w ciało i krew z Lanciano.
Jedno z ostatnich tego rodzaju zdarzeń odnotowano w 1984 r. w Watykanie w czasie Komunii św., której Jan Paweł II udzielał w swej prywatnej kaplicy grupie pielgrzymów z Azji. Gdy Komunię przyjmowała pewna Koreanka, hostia stała się kawałkiem ciała. Ojciec Święty w głębokim milczeniu pobłogosławił kobietę i udzielał dalej Komunii.
Cuda przeistoczenia miały miejsce, by umocnić wiarę w prawdziwą obecność Chrystusa podczas konsekracji. Zdarzały się także, gdy profanowano Najświętszy Sakrament. W 1194 roku w Augsburgu pewna kobieta postanowiła trzymać Hostię u siebie w domu. Przyjęła Komunię św., ale nie połknęła jej, schowała w chustę i zaniosła do domu. Po latach, dręczona wyrzutami sumienia wyznała prawdę kapłanowi, a ten po otwarciu zrobionego przez kobietę relikwiarza, zobaczył, że hostia zamieniła się w kawałek Ciała. Taki sam cud zdarzył się ponad sto lat później we Włoszech, kiedy młoda dziewczyna ukryła Hostię, by przekazać ją kobiecie, która miała z niej uczynić eliksir miłosny, a także, gdy pewna mężatka chciała z Komunii św. sporządzić lekarstwo na niewierność męża.
Również profanacja, której dokonano nieumyślnie, z niedopatrzenia, niedbalstwa lub bezmyślności samych kapłanów była powodem przemiany Najświętszego Sakramentu. W 1330 roku w Sienie we Włoszech pewien kapłan został wezwany do chorego. W pośpiechu nie umieścił Hostii w pudełeczku, lecz włożył ją między kartki brewiarza. Wokół niej na kartkach utworzyły się ślady krwi. Jedna z tych kartek przetrwała do dziś.
Eucharystia ma także uzdrawiającą moc. Pewien dominikanin, o. Franciszek Lerm, o którym niewiele informacji przetrwało do naszych czasów, z biegiem lat tracił wzrok, aż stał się niewidomy. Na modlitwie wyprosił cud i odzyskiwał wzrok tylko na czas sprawowania przez siebie Mszy św.
Niekiedy w Hostii widywano postać dziecka lub młodego mężczyzny. Taki cud zdarzył się w Polsce w czasach zaborów, w miejscowości Dubna (dziś znajduje się ona na terenie Ukrainy). W 1867 roku podczas czterdziestogodzinnego nabożeństwa, w czasie wystawienia Najświętszego Sakramentu wierni zauważyli nagle świetliste promienie wystrzeliwujące z Hostii. Po chwili w jej środku ukazała się postać Zbawiciela. Cud ten trwał aż do końca nabożeństwa i widziany był przez wszystkich zgromadzonych w kościele.
Najdoskonalszy pokarm
W historii Kościoła znane są także cuda zwane postami eucharystycznymi. Osoby, które go doświadczają, przez długi czas, niekiedy przez całe lata, żyją nie przyjmując pożywienia, a ich jedynym pokarmem jest codzienna Komunia św.
Jedną z pierwszych osób, która doświadczyła postu eucharystycznego, a o której zachowały się historyczne dokumenty, jest wiejska francuska dziewczyna Alpais, żyjąca na początku XIII wieku. Po wielu ciężkich chorobach została sparaliżowana, a jej jedynym pokarmem pozostawała codzienna Eucharystia. Przybywali do niej liczni pielgrzymi, także z książęcego rodu, a Kościół oficjalnie zbadał i uznał ten cud. Po śmierci Alpais została beatyfikowana.
Bogato udokumentowana jest także historia św. Mikołaja z Flüe w Szwajcarii, który żył pod koniec XV wieku. Pochodził z wiejskiej rodziny, jako żołnierz uczestniczył w czterech kampaniach wojennych. Po powrocie ożenił się i został ojcem dziesięciorga dzieci. Po ćwierćwieczu uzyskał od żony zgodę na rozpoczęcie życia pustelnika w pobliskiej dolinie. Tam, znany jako brat Klaus, przeżył 20 lat, nie jedząc i nie pijąc niczego. Przyjmował jedynie Komunię św. – raz w miesiącu.
We współczesnych czasach osobą, która przez kilkadzeisiąt lat żywiła się wyłącznie Eucharystią była słynna francuska mistyczka Marta Robin, ur. w 1902 r. a zmarła w 1991 r. Całe życie spędziła w swej rodzinnej wiosce – Châteauneuf-de-Galaure koło Lyonu. Od dzieciństwa była pobożna i pogodna. W wieku 16 lat zachorowała na zapalenie mózgu. 15 października 1925 r. w akcie zawierzenia całkowicie oddała się Bogu. W 1926 r. została sparaliżowana, od 1928 r. nie mogła spać ani przełykać, nie jadła więc nic i nic nie piła – przez 51 lat jedynym jej pokarmem była raz w tygodniu Eucharystia. 2 października 1930 r. otrzymała stygmaty – znaki męki Chrystusa na swym ciele: na stopach, dłoniach, boku i czole. Co tydzień przeżywała w swoim ciele i w duszy mękę Jezusa Chrystusa. W lipcu 1942 r. straciła wzrok.
Leżąc sparaliżowana przez ponad 50 lat, wciąż ofiarowywała się Bogu. Mówiła, że „każde życie jest drogą przez Kalwarię i każda dusza Ogrodem Oliwnym; tam każdy człowiek powinien w ciszy pić kielich swego życia. Każde chrześcijańskie życie jest Mszą, a każda dusza jest na tym świecie «Hostią». (…) Hostia waszej Mszy to wy sami; wy, czyli to wszystko, czym jesteście, co macie, co robicie”.
Marta Robin odegrała niewykle ważną role w najnowszej historii Kościoła francuskiego. Była duchową przewodniczką wielu znanych postaci, liderów powstających w tym kraju nowych wspólnot katolickich.
Bezpośrednio z jej inspiracji powstały „Ogniska Miłości” (Foyers de Charite). Pierwsze Ognisko Miłości założył na prośbę Marty Robin jej przyszły spowiednik ks. Georgres Finet (1898-1990) z Lyonu. Obecnie działają one w 40 krajach. Spośród 75 takich placówek 14 jest we Francji, a 2 w Polsce: w Olszy koło Rogowa w archidiecezji łódzkiej i w Kaliszanach koło Józefowa nad Wisłą w archidiecezji lubelskiej.
Post Eucharystyczny
Post eucharystyczny wiąże się z brakiem apetytu, niechęcią lub wręcz wstrętem do jedzenia. W bardzo drastycznej formie przeżywała go św. Katarzyna ze Sieny. Z relacji jej spowiednika wynika, że mimo starań, by odżywiać się normalnie, święta nie mogła się przemóc. Żołądek nie trawił niczego i św. Katarzyna zwracała wszystko, nawet wodę.
Św. Stanisław Kostka.
Postu eucharystycznego doświadczały także osoby żyjące w XX wieku, m.in. Alexandrina da Costa (zm. W 1955 r.) i Teresa Neumann (zm. W 1962 r.).
Otrzymać Komunię z rąk Pana
Święci, którzy z różnych przyczyn pozbawieni byli na jakiś czas możliwości przystępowania do Komunii św. otrzymywali łaskę cudownego jej przyjmowania. Jednym z nich był św. Stanisław Kostka (zm. W 1568 r.). Gdy przygotowywał się do wstąpienia do zakonu jezuitów, zachorował i musiał zatrzymać się u pewnej luterańskiej rodziny. Gospodarze nie zgodzili się na sprowadzenie kapłana z Komunią św. Stanisław modlił się żarliwie do św. Barbary, patronki sakramentu pokuty i Komunii św. w godzinie śmierci. Święta zjawiła się w asyście anioła i przyniosła Eucharystię.
Dominikańskie przekazy mówią o podobnym cudzie, jakiego doświadczyła najmłodsza dominikańska święta, 11-letnia Imelda. Był rok 1333. Imelda od roku już należała do zakonu. Przyjęto ją z wielkimi oporami, ale ze względu na młody wiek nie dopuszczano do Komunii. Imelda bardzo cierpiała, obserwując każdego dnia jak inne dominikanki przyjmują Eucharystię. W dniu jej śmierci zdarzył się cud i Hostia zawisła nad głową dziewczynki. Zakonnice, które były świadkami tego wydarzenia, powiadomiły o tym sprawującego mszę św. kapłana. Ów podszedł do dziewczynki, dotknął Hostii nad jej głową i podał Imeldzie. Młodziutka dominikanka umarła w chwilę po spożyciu Komunii św.
Dar łez…
Niektórzy święci otrzymali także dar łez za grzechy własne lub z powodu cierpień Jezusa Chrystusa. Podczas Eucharystii płakali ku uwielbieniu Boga i dla wynagradzania za grzechy. Najbardziej znana spośród nich jest św. Klara (zm. W 1253 roku). Inny święty, Feliks z Cantalice (zm. W 1587 r.), płakał tak bardzo podczas mszy św., że nie mógł recytować modlitw mszalnych.
Oprócz daru płaczu, święci wyróżniani byli za swoją niezwykłą miłość do Chrystusa w Eucharystii świetlistymi aurami, ognistą łuną i ekstazą. Cuda te były udziałem m.in. św. Ignacego Loyoli, założyciela zakonu jezuitów.
Ekstazie, jaką odczuwają święci adorując Najświętszy Sakrament niekiedy towarzyszyła lewitacja, czyli unoszenie się w powietrzu. Św. Józef z Cupertino (zm. w 1663 r.), którego niemal codzienne lewitacje były bogato udokumentowane, został patronem podróżujących w powietrzu. Dar lewitacji wzbudza u świadków podziw, ale także strach, niekiedy także o życie świętej osoby. Sami lewitujący zazwyczaj wspominali to zjawisko jako łagodne unoszenie się. Jedynie św. Teresa z Avili wyznała, że jej własne lewitacje wywoływały w niej również bojaźń przed niezwykłą siłą i mocą Boga, który „nie zadowala się przyciąganiem ku sobie tylko duszy, lecz pragnie także i ciała”.
Przybliżamy wam dzisiaj cuda eucharystyczne, które miały miejsce w Polsce.
Sokółka:
12 października 2008 roku, podczas porannej Mszy Świętej w parafii św. Antoniego Padewskiego, kapłanowi upada Komunia na posadzkę. Jedna z klęczących kobiet wskazuje dyskretnie na ten fakt. Kapłan – zgodnie z zaleceniami w takich przypadkach – postanawia odłożyć hostię do naczynia zwanego vasculum, by ta się rozpuściła. Po tygodniu jedna z sióstr zakrystianek otwiera sejf i stwierdza, że na hostii pojawiły się krwawe ślady. O sprawie zostaje poinformowany lokalny ordynariusz, bp Edward Ozorowski. Zaleca on, aby czekać dalej. 29 października ze zdumieniem stwierdzono, że hostia wciąż nie uległa rozkładowi, a ślady są jeszcze bardziej widoczne.
(fot. youtube.com/mariafides)
W tym momencie biskup postanowił zlecić badania. Poproszono prof. Marię Sobaniec-Łotowską z Zakładu Patomorfologii Lekarskiej UM w Białymstoku o pobranie próbek do badania. Pani profesor była już znana ze współpracy z kurią białostocką. Drugą próbkę przesłała do prof. Stanisława Sulkowskiego, nie informując go o szczegółach, aby skonfrontować z jego badaniami swoje wyniki.
Oboje doszli do jednakowych wniosków. Fragmenty hostii są bezsprzecznie pochodzenia ludzkiego, ich cechy morfologiczne najbardziej wskazują na podobieństwo do komórek mięśnia sercowego, z centralnie ułożonymi jądrami komórkowymi. Próby zostały przeprowadzone z użyciem mikroskopii elektronowej i barwienia tkanek różnymi metodami.
Zmiany, jakie zaszły w tej tkance mówią o tym, że jest to mięsień w stanie agonalnym. Naukowcy nie potrafią wyjaśnić, jak to możliwe, że czas nie ma wpływu na rozkład tkanki i jest ona cały czas w procesie przedśmiertnym – jest żywa. Również stopień zespojenia tkanki z materiałem hostii jest niewytłumaczalny. Wygląda na to, że są one połączone w sposób fizjologiczny – tkanka wyrasta bezpośrednio z hostii. Zaprzeczyli, by mogło dojść do ludzkiej ingerencji.
Ekspertyza patomorfologów przyczyniła się do uznania przez Kościół nadprzyrodzoności wydarzenia z Sokółki. 2 października 2011 roku, czyli trzy lata po stwierdzeniu śladów krwi, wystawiono hostię na widok publiczny. Przeniesiono ją w relikwiarzu podczas uroczystej procesji. Decyzją bpa Ozorowskiego zezwolono na kult i oddawanie czci.
Legnica:
Tutaj sytuacja była podobna. W Boże Narodzenie, 25 grudnia 2013 roku, na posadzkę kościoła św. Jacka upadła hostia. Kapłan podniósł ją i włożył do naczynia z wodą. Po pewnym czasie zauważył na niej krwawe ślady. Ówczesny ordynariusz, bp Stefan Cichy, zdecydował powołać specjalną komisję, która miała obserwować i zbadać całe zjawisko.
(fot.http://www.jacek-legnica-sanktuarium.pl/info/wydarzenie-eucharystyczne)
Zakład Medycyny Sądowej przeprowadził na zlecenie hierarchy badania w 2014 roku, z wyodrębnionych fragmentów. W opisie stwierdził, że zaobserwowano w obrazie histopatologicznym fragmenty tkankowe, charakterystyczne dla serca w agonii. Świadczyć miały o tym wszystkie zmiany i procesy, jakie odkryto podczas badania w komórkach tkanki na hostii. Sprawa była badania przez długi czas z najwyższa starannością.
(fot. http://www.jacek-legnica-sanktuarium.pl/info/wydarzenie-eucharystyczne)
Biskup Zbigniew Kiernikowski, obecny ordynariusz, wydał w 2016 r. specjalny komunikat, w którym uznaje zjawisko za nadprzyrodzone i zaleca kult oraz szacunek względem najświętszych relikwii:
KOMUNIKAT
w sprawie Wydarzenia Eucharystycznego w parafii św. Jacka w Legnicy
Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!
Jako Biskup Legnicki podaję niniejszym wiadomość o wydarzeniu, jakie zaszło w parafii św. Jacka w Legnicy i które ma znamiona cudu eucharystycznego. Na Hostii, która 25 grudnia 2013 roku przy udzielaniu Komunii świętej upadła na posadzkę i która została podniesiona, i złożona do naczynia z wodą, po pewnym czasie pojawiły się przebarwienia koloru czerwonego. Ówczesny Biskup Legnicki Biskup Stefan Cichy powołał Komisję, której zadaniem było obserwowanie zjawiska. W lutym 2014 roku został wyodrębniony fragment materii koloru czerwonego i złożony na korporale. W celu wyjaśnienia rodzaju tej materii Komisja zleciła pobranie próbek i przeprowadzenie stosownych badań przez różne kompetentne instytucje.
Ostatecznie w orzeczeniu Zakładu Medycyny Sądowej czytamy: „W obrazie histopatologicznym stwierdzono fragmenty tkankowe zawierające pofragmentowane części mięśnia poprzecznie prążkowanego. (…) Całość obrazu (…) jest najbardziej podobna do mięśnia sercowego” (…) ze zmianami, które „często towarzyszą agonii”. Badania genetyczne wskazują na ludzkie pochodzenie tkanki.
W styczniu br. przedstawiłem całą tę sprawę w Kongregacji Nauki Wiary. Dziś, zgodnie z zaleceniami Stolicy Apostolskiej, polecam Księdzu Proboszczowi Andrzejowi Ziombrze przygotowanie odpowiedniego miejsca dla wystawienia Relikwii tak, aby wierni mogli oddawać Jej cześć. Proszę też o udostępnienie przybywającym osobom stosownych informacji oraz o prowadzenie systematycznej katechezy, która pomagałaby właściwie kształtować świadomość wiernych w dziedzinie kultu eucharystycznego. Polecam nadto założenie księgi, w której byłyby rejestrowane ewentualne uzyskane łaski oraz inne wydarzenia mające charakter nadprzyrodzoności.
Mam nadzieję, że wszystko to posłuży pogłębieniu kultu Eucharystii i będzie owocowało wpływem na życie osób zbliżających się do tej Relikwii. Odczytujemy ten przedziwny znak jako szczególny wyraz życzliwości i miłości Pana Boga, który tak bardzo zniża się do człowieka. Polecam się Waszej modlitwie i Wam błogosławię
+ Zbigniew Kiernikowski
BISKUP LEGNICKI
Głotowo:
Podczas najazdu Litwinów i Prusów na wschodnie tereny Polski, proboszcz parafii Dobre Miasto postanowił ukryć cyborium pełne konsekrowanych hostii, zakopując je w ziemi. Kilka lat później, w 1290 roku, odnajduje je pewien chłop, który orał tam pole. Woły ciągnące pług znieruchomiały. Z potężnej grudy ziemi bił blask. Świadkowie mówili, że chociaż dzień się już kończył, nagle zrobiło się zupełnie jasno. W kielichu była nienaruszona śnieżnobiała hostia. Z całego regionu zaczęli ściągać wierni. Biskup postanowił, aby w uroczystej procesji przenieść cyborium do lokalnego kościoła. Jednak ono wtedy zniknęło i pojawiło się z powrotem w polu. Ten znak odebrano jako pragnienie, aby to właśnie tam stanął kościół, w którym one pozostaną.
Kraków:
Jest 1345 rok. W wigilię Bożego Ciała do kościoła pw. Wszystkich Świętych włamali się złodzieje. Rozbili oni tabernakulum i zabrali puszkę z konsekrowanymi hostiami. Spostrzegli jednak, że nie jest ona zrobiona ze szlachetnych materiałów i porzucili ją za granicami ówczesnego miasta. Przez trzy kolejne noce ludzie widzieli w tym miejscu świetlistą łunę. Obawiali się, że to zły znak, a lokalny biskup nakazał post. Po jakimś czasie odkryto w błocie cyborium z komunikantami. W katedrze krakowskiej odbyło się nabożeństwo wynagradzające, a król Kazimierz Wielki nakazał, aby w tym miejscu powstał kościół Bożego Ciała. Wokół niego zaczęli zamieszkiwać ludzie i tak powstała osada, która jest dzisiaj dzielnicą Kazimierz.
Jankowice Rybnickie:
Na Śląsku trwa konflikt z husytami. W 1433 r. jeden z kapłanów, imieniem Walenty, zmierza konno z Najświętszym Sakramentem, do umierającego we wsi chłopa. Postanowił wybrać się dłuższą drogą, aby uniknąć husyckich bojówek. Niestety natknął się na nie w lesie, będąc już blisko Bijasowic. Zaczął uciekać, ale bandyci dogonili go, rozebrali do naga i powiesili na drzewie. Po latach w okolice dawnej wioski, która już nie istnieje wraca młody zakonnik – Paulin. Okazuje się, że jest on synem owego umierającego mężczyzny, do którego jechał wtedy ksiądz. Był on jako dziecko świadkiem tych wydarzeń i postanowił odwiedzić również miejsce, gdzie zamordowano kapłana. Od spotkanego mężczyzny dowiaduje się, że jest w lesie taki dąb, który został zamieszkany przez agresywne pszczoły i bije od niego światło nocą. Zakonnik rozpoznaje w pamięci to miejsce. Po drodze zaczyna się zastanawiać, co stało się z bursą księdza Walentego? Gdzie podział się Najświętszy Sakrament? Na miejscu zauważa pszczoły, które gromadzą się w dziupli, do której zakonnik wkłada rękę. Wyjmuje z niej ogromny plaster miodu, który w środku okazuje się być zaginioną bursą. Znajduje w niej nienaruszoną hostię, święte oleje i patenę. W tym miejscu powstaje z czasem kościół pw. Bożego Ciała.
Poznań:
Uboga wdowa została skuszona hojnym zarobkiem. Miała wraz z córką ukraść z kościoła dominikanów trzy hostie. Zrobiła to i przekazała je zleceniodawcom, którzy chcieli się przekonać, czy hostie rzeczywiście są ciałem Jezusa. Zebrali się w piwnicy przy ul. Żydowskiej, zaczęli kłuć je i nacinać nożami. Z hostii polała się krew w ogromnej ilości. Przerażeni postanowili utopić je w studni, ale hostie unosiły się na wodzie. Wtedy zapakowali je w chustę i wynieśli nad Wartę, chcąc zakopać w ziemi. Hostie uniosły się nad ziemią i wprawiły w przerażenie świętokradców. Uciekli. Hostie zostały odkryte przez syna jednego z pasterzy. Przekazał on wiadomość o tym kapłanowi, który wraz z ludźmi postawił w tym miejscu drewnianą kaplicę. W mieście działy się wtedy wielkie cuda, o czym donoszą również roczniki historyczne
Kilka lat później król Władysław Jagiełło funduje w tym miejscu kościół pw. Bożego Ciała oraz klasztor karmelitów trzewiczkowych. Staje się on sławny w całej Polsce. W drugiej połowie XVI wieku karmelici zaczęli zabiegać, aby również w miejscu profanacji powstał kościół. Na ruinach kamienicy, w której doszło do świętokradztwa, zbudowano kościół pw. Najświętszej Krwi Pańskiej. W podziemiach odkryto również ową studnię z czystą wodą. Liczne świadectwa mówią, że picie tej wody połączone z wiarą czyni cuda.
Bisztynek:
Do tej warmińskiej wsi w roku 1400 udał się bp Henryk Sorbom, aby konsekrować nowo wybudowany kościół. Podczas Mszy Świętej jeden z koncelebrujących kapłanów zaczął się zastanawiać, czy w hostia rzeczywiście przemienia się ciało. Dopadło go zwątpienie. W tym momencie po rękach biskupa podnoszącego hostię pociekła krew i splamiła korporał. Wszystkich ogarnął lęk, a biskup zarządził wspólną modlitwę. Materiał wysłano na badania do Rzymu skąd już nie wrócił. Jednak pamięć o cudzie wciąż pozostała żywa, a wieś wielokrotnie została cudownie uratowana. Dziś pamiątką tych wydarzeń pozostał dziś jedynie drewniany fragment ołtarza z krzyżem ze spalonego kościoła, w którym doszło do cudu.
Dubno:
Wydarzyło się to w bardzo trudnym czasie dla Polaków, krótko po powstaniu styczniowym. Kościół katolicki na terenach zaboru rosyjskiego doznawał szczególnych prześladowań. W małym miasteczku, które dziś należy terytorialnie do Ukrainy, mieszkańcy zorganizowali czterdziestogodzinne nabożeństwo adoracji. Podczas modlitwy z hostii zaczął bić nadnaturalny blask, który jednak nie oślepiał wiernych. Pojawiła się na niej twarz Jezusa. Wizja trwała do końca nabożeństwa i wszyscy zebrani potwierdzali, że widzieli to samo. Widzenie to dodało otuchy wiernym. Pod groźbą zamknięcia kościoła zakazano mówić o tym ludziom. Jednak o cudzie usłyszała cała Polska i do dzisiaj jest to ważne miejsce dla wierzących.
adoremus.pl / adonai.pl
Hitler