Obserwuj wątek
czas dodania: 2013:02:18 13:06 1
Niniejszy tekst jest odpowiedzią na artykuł Mariusza Agnosiewicza pt. Św. Tkanina i jej wyznawcy, zamieszczony w serwisie Racjonalista.pl
Niniejszy artykuł jest odpowiedzią na artykuł Mariusza Agnosiewicza pt. Św. Tkanina i jej wyznawcy, zamieszczony w serwisie Racjonalista.pl[1]. Tekst Agnosiewicza jest niezbyt udaną próbą zdyskredytowania wiarygodności Całunu Turyńskiego, od setek lat uważanego za autentyczne płótno pogrzebowe Jezusa Chrystusa, oraz badań na tymże płótnie przeprowadzonych.
Zanim przejdę do polemiki wypadałoby mi napisać jeszcze kilka zdań wstępu. Zagadnienie Całunu Turyńskiego jest niezwykle skomplikowane (warto tutaj dodać że dotyczy ono nie tak naprawdę nie tylko samego Całunu Turyńskiego, ale wręcz całego zespołu powiązanych ze sobą domniemanych relikwii Pasji i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, takich jak Sudarium z Oviedo, Tunika z Argenteuil, Chusta z Manoppello, a pewne powiązania można dostrzec także w problematyce cudów eucharystycznych), tak że pełne jego omówienie w jednym stosunkowo krótkim artykule jest absolutnie niemożliwe. Od czasów pamiętnej pierwszej fotografii Całunu wykonanej przez Secondo Pia w 1898 roku (która to ujawniła negatywowy charakter wizerunku na Całunie –pamiętać należy że fotografia powstała dopiero na początku XIX wieku, blisko 500 lat po pierwszych historycznie pewnych wzmiankach na temat pojawienia się Całunu w miejscowości Lirey we Francji) dyskusje, badania i spory na temat jego autentyczności lub nie (oraz implikacji wynikłych z jednej lub drugiej opcji) przybrały tak gigantyczny rozmiar, że pełne omówienie wszystkich argumentów „za” i „przeciw” zajęłoby pewnie dziesiątki tomów (i wymagałoby specjalistycznej wiedzy z dziesiątek dyscyplin naukowych od fizyki i chemii począwszy, poprzez nauki medyczne, historyczne, znajomość prawa żydowskiego, na technikach tkackich skończywszy). Ukuto nawet specjalną nazwę syndonologia, o której wspomina Agnosiewicz, na dziedzinę nauki zajmującą się badaniem relikwii Pasji Chrystusa, w szczególności Całunu Turyńskiego.
W poniższym tekście będę się jedynie skupiał głównie na zbijaniu argumentów Agnosiewicza zamieszczonych w jego artykule –a nie są to najmocniejsze argumenty wysuwane przez sceptyków. Dużo bogatszy w treść jest chociażby inny artykuł zamieszczony na Racjonaliście[2], ale na polemikę z nim przyjdzie jeszcze czas.
Co prawda muszę przyznać że moje zainteresowanie problemem syndonologii jest wyłącznie amatorskie –podobnie jak u wielu innych zaczęło się od przypadkowego artykułu, który uzmysłowił mi niezwykłość tego zagadnienia, i rozbił moje dotychczasowe przekonania na temat Całunu Turyńskiego, które miałem jako przeciętny nieobeznany z tematem człowiek. Od tamtego czasu zgromadziłem jednak dziesiątki książek na ten temat, oglądnąłem masę filmów dokumentalnych, a także przeczytałem niezliczoną ilość artykułów, w tym również tych naukowych, pisanych przez ludzi bezpośrednio badających problem. Starałem się uczciwie analizować wszystkie argumenty na tak i nie, i sądzę że jestem wystarczająco przygotowany by rzetelnie i uczciwie przedstawić szerokiej publiczności zagadnienie syndonologii.
Ze swojej strony dodam jeszcze, że z mojego doświadczenia, wszelkie argumenty wysuwane przez sceptyków bledną na tle argumentów wysuwanych przez zwolenników autentyczności Całunu Turyńskiego i powiązanych relikwii. Przeciwnicy autentyczności zazwyczaj albo w swej ignorancji podają bardzo słabe i z łatwością odpierane argumenty, albo świadomie rozpowszechniają zwykłe kłamstwa, tworząc fałszywe mity wokół Całunu, zniechęcające przeciętnych ludzi do przyjrzenia się problematyce. I jest to niestety rzecz nad którą bardzo ubolewam, ponieważ zwykły człowiek nie jest w stanie zorientować się co odnośnie Całunu jest prawdą, półprawdą, a co po prostu kłamstwem. A jest to zagadnienie niezwykłej wagi. Co prawda chrześcijanie nie są zobowiązani do wiary w autentyczność Całunu, jednak jego ewentualna autentyczność jest solą w oku nie tylko dla niewierzących, ale i wielu fundamentalistycznych odłamów chrześcijaństwa. Powszechnie uważa się Całun Turyński za, jeśli nie najbardziej, to na pewno za jeden z najbardziej przebadanych artefaktów w historii ludzkości. A wyniki tych badań… powiem tylko tyle że przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Zainteresowanych temat odsyłam do źródeł, a także na prowadzone przez Jarosława Dąbrowskiego forum ŚFiNIA[3] gdzie prowadzę szerszą dyskusję.
Czas przejść do polemiki. Zgodnie ze zwyczajem wprowadzonym przez Jana Lewandowskiego wypowiedź Agnosiewicza wyróżniona jest kursywą. Tekst ten przytaczam w całości, za wyjątkiem odnośników na końcu. Zachęcam gorąco również do przeglądania przypisów –nie tylko ze względu na źródła, ale również dlatego że jest w nich zawarta znaczna część informacji jaką można znaleźć w niniejszym tekście.
Św. Tkanina i jej wyznawcy
Autor tekstu: Mariusz Agnosiewicz
Santa Sindone to jedna z najdłużej czczonych relikwii chrześcijaństwa, wciąż uważana za całun, w który po zdjęciu z krzyża owinięto ciało Chrystusa. „Całun Turyński to płat płótna lnianego o wymiarach 4,36 na 1,10 m. Przechowywany jest w katedrze turyńskiej w srebrnym relikwiarzu, owinięty na wałek obity aksamitem. Relikwiarz znajduje się w stalowym sejfie, wyłożonym azbestem i zamykanym na trzy zamki, każdy otwierany innym kluczem. Sejf wypełniony jest szlachetnym gazem, argonem, a komputery kontrolują, czy płótno nie jest zagrożone przez procesy utleniania i bakterie.” (Kęcik).
Odpowiedź:
Kęcik coś kręci. Już sam początek i wpadka, a przynajmniej nieścisłość. Owszem Całun był przechowywany w postaci zwiniętej w srebrnym relikwiarzu, ale tylko do początku nowego tysiąclecia. Od czasu konserwacji w 2002 roku Całun Turyński przechowywany jest w postaci rozłożonej (w celu zmniejszenia wewnętrznych napięć w lnianym płótnie) w specjalnej gablocie wypełnionej w 99,5% argonem i w 0,5% tlenem, tak by chronić płótno zarówno od mikroorganizmów oddychających tlenem, jak i tych, dla których tlen jest szkodliwy[4]. Warunki fizyczne panujące w jej wnętrzu (temperatura, ciśnienie) są automatycznie regulowane.
Ktoś powiedziałby że się czepiam tu nieistotnych szczegółów. Owszem, są one nieistotne w porównaniu z tym co znajdziemy dalej:
Na temat Całunu napisano ponad 600 książek. Powstała nawet specjalna nauka zajmująca się badaniem owej relikwii — syndonologia, którą zajmuje się około tysiąca naukowców z całego świata. W roku 2000 odbyły się dwa kongresy syndonologiczne.
Widnieje na nim słabo odciśnięty zarys nagiej postaci wysokiego mężczyzny — z jednej strony znajdują się dwa wizerunki będące odbiciem przodu i tyłu postaci. Obie sylwetki zwrócone są do siebie głowami, w ten sposób jakby powstały w ten sposób, że na płótno położono denata, po czym nakryto go drugą połową. Obraz przedstawia coś, co wygląda na krwawe ślady ran, takich jak te, które zadano Chrystusowi w czasie męki. Oczywiście obraz ten nie mógł powstać przez samo owinięcie płótnem nieżywego człowieka, zwolennicy autentyczności przypuszczali więc, że ciało Chrystusa wydzieliło jakąś nieznaną energię, która spowodowała utrwalenie obrazu, mówiono o termonuklearnym błysku.
Odpowiedź:
Agnosiewicz w końcowym zdaniu nadmiernie generalizuje, starając się przypisać hipotezę reakcji jądrowych wszystkim zwolennikom autentyczności Całunu Turyńskiego. W rzeczywistości hipoteza ta została wysunięta przez ojca Jean Baptiste Rinaudo[5], francuskiego biofizyka. W założeniu bombardowanie hadronami (protonami i neutronami) pochodzącymi z rozpadu jąder deuteru miałoby utrwalić na tkaninie obraz martwego ciała Człowieka z Całunu (jak powszechnie w literaturze nazywa się osobę której wizerunek utrwalił się na płótnie, unikając w ten sposób bezpośredniego utożsamienia jej z Jezusem Chrystusem), a także zwiększyć zawartość węgla C14 w tkaninie by rozwiązać problem datowania radiowęglowego (o czym za chwilę). Jednak tak naprawdę hipoteza ta raczej nie jest brana na poważnie w środowiskach naukowych zajmujących się syndonologią. Pomijając już kwestię co byłoby przyczyną takiego nagłego masowego rozpadu jąder deuteru występujących w ciele Człowieka Całunu (jakiś proces związany z zmartwychwstaniem Jezusa), rozpady jądrowe charakteryzują się przypadkowymi kierunkami emisji produktów reakcji. Utworzenie dokładnego obrazu ciała byłoby zatem skrajnie nieprawdopodobne, co najwyżej powstałaby rozmyta plama.
Tu muszę jednak zdumionego Czytelnika zapewne wprowadzić nieco szerzej w zagadnienie powstania wizerunku na Całunie Turyńskim. Jeśli w czymś mogę się z Agnosiewiczem zgodzić, to z tym że wizerunek ten niemal na pewno nie mógłby powstać w wyniku owinięcia nieboszczyka w lniane płótno. Jak jednak mógł powstać –tego nikt na świecie nie wie. Rzecz w tym, że wizerunek ten posiada znaczną liczbę cech charakterystycznych, których odtworzenie wszystkich jednocześnie nie udało się nikomu[6]. Pomimo ponad 100 lat badań i eksperymentów, mimo różnych przechwałek[7], nikt nie był w stanie tego dokonać. Na osobę która tego dokona czeka nagroda 20 000 funtów zaproponowana fundacji Richarda Dawkinsa za przedstawienie kopii Całunu Turyńskiego odtwarzające wszystkie cechy charakterystyczne pierwowzoru.[8]
Do tych cech należą m.in.:
- negatywowa charakterystyka obrazu ciała, odwrócenie skali szarości (jasne obszary odwzorowane są jako ciemne i na odwrót)
- obecność obrazu w miejscach gdzie płótno nie stykało się bezpośrednio z ciałem
- istnieje korelacja pomiędzy jasnością obrazu na płótnie a odległością płótna od ciała. Innymi słowy im większa odległość tym mniejsze zaciemnienie płótna (przeciwna zależność na negatywach fotograficznych obrazu na Płótnie, im większa odległość tym obraz jest ciemniejszy). Efekt ten kolokwialnie zwany jest trójwymiarowością obrazu na Całunie[9]
- obraz jest idealnie izotropowy, tzn. pomijając strukturę tkaniny (którą da się cyfrowo odfiltrować) niewielkie obszary obrazu ciała Człowieka z Całunu nie wykazują różnic zabarwienia w zależności od kierunku[10]
- Obraz jest pozbawiony ostrych konturów, przejście od obrazu ciała, do rejonów gdzie go już nie ma jest stosunkowo gładkie. Malowanie bez stosowania konturów zaczęto praktykować dopiero wraz z nadejściem impresjonizmu w XIX wieku[11]
- Brak obrazu ciała pod plamami krwi –co sugeruje że plamy te powstały przed powstaniem obrazu ciała
- Obraz ciała jest utworzony w wyniku zmian w chemicznej strukturze włókien, przypuszczalnie pod wpływem kwasowego utlenienia celulozy na górnej, zewnętrznej warstwie włókien (o grubości ok. 0,03 mm), głębokość wnikania koloru w głąb tychże włókien jest rzędu 200 nm.
Jest to tylko kilka z wielu cech szczególnych wizerunku na Całunie Turyńskim. Jednak, póki co, nikomu nawet przy użyciu współczesnej technologii (a co dopiero mówić o średniowiecznej) nie udało się wykonać w pełni wiernej kopii Całunu Turyńskiego. Najpopularniejszymi hipotezami tłumaczącymi powstanie wizerunku są hipoteza wyładowania koronowego, zaproponowana przez Giulio Fantiego[12], oraz hipoteza bliżej nieokreślonego rodzaju promieniowania (w grę wchodzi przede wszystkim promieniowanie ultrafioletowe) emitowanego z powierzchni ciała człowieka z Całunu, promowana przez Johna Jacksona[13]. W obydwu tych hipotezach nie rozpatruje się jednak, co byłoby bezpośrednią przyczyną wystąpienia tych zjawisk. Jednak hipotezy opierające się na emisji promieniowania czy plazmy skrytykował były członek STURP, chemik z Los Alamos Ray Rogers. Wg niego promieniowanie spowodowałoby łatwo obserwowalne zmiany w strukturze włókien na Całunie, których jednak nie zaobserwowano.[14] Jest to przykład na to, jak bardzo niewytłumaczalny jest mechanizm powstania wizerunku na Całunie Turyńskim
Powróćmy jednak do tekstu Agnosiewicza:
W produkowanej bogato literaturze syndonologicznej czytelnik może się zapoznać jedynie z argumentami na rzecz autentyczności Całunu; ujęte w naukowej frazeologii sprawiają wrażenie naukowych. Z nich dowiadujemy się, że całunowcy „odkryli” na Całunie całą florę Bliskiego Wschodu, co odważniejsi dodają: Palestyny I w. Jednak nauka nie polega bynajmniej na języku naukowym, lecz na specyficznej i otwartej na falsyfikację metodologii.
Odpowiedź:
Jest to typowe podejście przeciwników Całunu Turyńskiego. Zdaniem tych luminarzy „jedynej prawdziwej nauki” wszystko co napisano na poparcie autentyczności tegoż płótna jest z góry określane jako „nienaukowe”. Przecież wszystkie „naukowe” wyniki muszą wykluczać taką możliwość –tylko wtedy mogą zasłużyć na to szlachetne miano, wg założeń nauki racjonalistycznej.[15]
Poniżej zbiór argumentów i kontrargumentów pozwalających uniknąć pułapki naiwności i wspierania swej wiary na lichym fundamencie papieskiej relikwii.
Odpowiedź:
Zobaczymy jak lichym, i kto tu kogo prowadzi w pułapkę naiwności.
- Badanie C14. W roku 1988 przeprowadzono badania nad Całunem, które potwierdziły jego średniowieczny rodowód. Przeprowadzono je niezależnie od siebie w laboratoriach w Zurychu, Oksfordzie i Tucson w Arizonie. Zastosowanie przez trzy różne renomowane laboratoria metody izotopu węgla wskazuje na datę powstania między 1260 a 1390 rokiem.
Odpowiedź:
Jest to koronny argument przeciwników autentyczności Całunu Turyńskiego. Choćby z tego prostego powodu że jest to… …właściwie jedyny wynik badań naukowych który mógłby jawnie zaprzeczyć temu że jest to płótno grobowe Jezusa z Nazaretu.[16] Dalej przekonamy się czy aby na pewno datowanie radiowęglowe zadało Całunowi Turyńskiemu śmiertelny cios.[17]
Dzień oficjalnego ogłoszenia wyników testu C14 przez kardynała Anastasio Ballestrero nazwany został „czarnym dniem całunu”; kardynał przy ogłaszaniu wyników nie mówił już o „relikwii” lecz o „ikonie”; dziennik „Liberation” napisał: „Chrystus stracił całun”. Wierzący oczywiście twierdzą, że próbki wykorzystane do badania musiały być skażone. Wykazuje się, że czasami zdarzają się pomyłki przy tej metodzie, która musi być przeprowadzona nadzwyczaj starannie, z desperacją zarzuca się w końcu, że laboratoria przystąpiły do testu z wynikiem założonym z góry. Zapomina się jednak, że te błędy zdarzają się niezmiernie rzadko oraz że badania prowadzono w trzech niezależnych ośrodkach naukowych. Aż taki pech? To byłby …cud!
Odpowiedź:
Czyżby? Barrie Schwortz, fotograf STURP-u, i założyciel internetowej strony poświeconej Całunowi Turyńskiemu http://www.shroud.com (z pochodzenia Żyd o polskich korzeniach) ma inne zdanie na temat tego co byłoby cudem.[18]
Po tym wstępie przyjrzyjmy się ile prawdy jest argumentach Agnosiewicza odnośnie niezawodności metody datowania węglem C14. Dla przeciwników autentyczności Całunu są one jak dogmat. Z przyczyn wymienionych powyżej muszą za wszelką cenę bronić ich niepodważalności. Tylko czy są w stanie?
Pierwszym argumentem tych, którzy nie zgadzają się z wynikami radiodatowania przytoczonym przez Agnosiewicza jest to że pobrane próbki były skażone – co oczywiście Agnosiewicz z góry wyklucza. Czy nie nazbyt pochopnie?
Wypada tu pokrótce opisać na czym polega datowanie radiowęglowe, dla tych którzy tego jeszcze nie wiedzą bądź nie rozumieją. Otóż wszystkie materiały organiczne zawierają węgiel, który występuje w przyrodzie w trzech izotopach: trwałego węgla C12 (ok. 98,9 %), trwałego C13 (blisko 1,1 %) i nietrwałego C14 (stężenie rzędu 10-10%) który powstaje w górnych warstwach atmosfery z azotu pod wpływem promieniowania kosmicznego. Obieg węgla w przyrodzie sprawia że stosunek izotopu węgla C14 do C12 jest w żyjącym organizmie mniej więcej stały. Po śmierci jednak węgiel C14 nie jest uzupełniany i jego ilość się zmniejsza zgodnie z uniwersalnym prawem rozpadu. Badając stosunek ilości izotopu C14 do C12 można zatem obliczyć szacunkowy czas od śmierci danego organizmu –ale przy założeniu że do próbki w międzyczasie nie dostała się nowa porcja atomów węgla o innym stosunku izotopów. Wówczas uzyskuje się uśredniony wynik będący po prostu przekłamaniem rzeczywistości.
Ponieważ proces rozpadu jąder izotopu C14 jest procesem probabilistycznym, zatem ilość zmierzonych atomów węgla C14, a co za tym idzie szacowany wiek próbki podlega prawom statystyki. Hipoteza że próbki pobrane do datowania pochodzą z jednolitej tkaniny, powstałej w okresie na który wskazuje uśredniony wynik pomiarów, jest tylko hipotezą statyczną, którą należy przetestować za pomocą specjalnych testów statystycznych badających rozkład kolejnych pomiarów. Testy te ustalają czy na danym poziomie istotności (wartości prawdopodobieństwa że przy negatywnym wyniku testu odrzucimy hipotezę prawdziwą) należy hipotezę przyjąć czy odrzucić. Hipotezą alternatywną może być na przykład to że taki a nie inny wynik datowania pochodzi z uśrednienia dwóch, trzech lub więcej próbek o takim a takim wieku i o takich czy innych stosunkach mas (na przykład cześć próbki pochodzi z I wieku a część z XVI – uśrednione wyniki wskazują na wiek XIV).
Według artykułu z Nature datowanie radiowęglowe wykazało że Całun Turyński powstał pomiędzy 1260 a 1390 rokiem z 95% prawdopodobieństwem.[19] Jednak analizy statystyczne przeprowadzone na opublikowanych wynikach wskazują że próbki pobrane do datowania były niejednorodne pod względem składu izotopowego.[20]
Potwierdza to odrzucaną przez Agnosiewicza hipotezę o skażeniu próbek pobranych do radiodatowania. Rodzi to też pytanie o przyczynę tego skażenia. Wysunięto wiele teorii, z których najbardziej prawdopodobną wydaje się hipoteza naprawy fragmentu Całunu, z którego pobrano próbki w wieku XVI. Została ona poparta badaniami przeprowadzonymi przez Josepha Marino i Sue Benford[21] których wyniki potwierdziły badania Raya Rogersa.[22] Co prawda niektórzy uczeni (również tacy którzy podważają wyniki datowania radiowęglowego) próbują kwestionować teorię naprawy tego fragmentu płótna[23], jednak póki co, moim zdaniem nikt nie potrafił w prostszy i bardziej przekonujący sposób wyjaśnić niezgodności między wynikami datowania radiowęglowego a wynikami innych badań.
Kolejnym argumentem zwolenników autentyczności Całunu Turyńskiego, mającym podważyć niepodważalne wyniki datowania radiowęglowego, jest to że doszło do pomyłki, w co Agnosiewicz nie wierzy. Przyjrzyjmy się jednak temu bliżej. W literaturze poświęconej Całunowi turyńskiemu aż roi się od przykładów błędnego datowania radiowęglowego.[24] Ja jednak podam inny przykład, niezwiązany z Całunem Turyńskim. Manuskrypty z nad Morza Martwego –niektóre z nich były kilkakrotnie datowane, dając różne, rozłączne przedziały otrzymanych dat. Niekiedy te przedziały nie pokrywały się z datami wyznaczonymi paleograficznie lub na podstawie informacji w nich zawartych (datowanie wewnętrzne).[25] Widać zatem że niezgodności datowania radiowęglowego z innymi danymi (a także kolejnych datowań między sobą) są, wbrew propagandzie, raczej czymś normalnym niż wyjątkowym.
Agnosiewicz idzie dalej i twierdzi że zwolennicy Całunu Turyńskiego rozpowszechniają insynuacje jakoby takie a nie inne wyniki datowania radiowęglowego były wynikiem oszustwa. Czy są to jedynie bezpodstawne majaczenia zwolenników teorii spiskowych? Przekonajmy się.
Sugestie by Całun poddać datowaniu radiowęglowemu wysuwano niemal od samych początków stosowania tej metody. Jednak dopiero opracowanie akceleratorowej spektrometrii masowej (AMS) pozwoliło realnie rozważyć możliwość datowania radiowęglowego Całunu, poprzez ograniczenie masy niezbędnych próbek do kilkudziesięciu mg. Po badaniach grupy STURP z 1978 pozycja zwolenników autentyczności Całunu Turyńskiego była mocniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Planowano kolejne badania, w zakres których miało wchodzić również datowanie radiowęglowe. Wtedy jednak zaczął się cały szereg gorszących wydarzeń.[26] Pierwotny plan wykonania kompleksowych badań i wykonania radiodatowania przez 7 niezależnych laboratoriów na podstawie próbek pobranych z różnych miejsc na Całunie przez ekspertkę od wyrobów tkackich dr Mechthild Flury-Lemberg, zostaje pod naciskami lobby radiowęglowego odrzucony (wraz z proponowaną ekspertką). Naukowcy STURP zostają niemal szantażem odsunięci od badań nad Całunem. Kontrolę nad badaniami miały sprawować trzy instytucje British Museum, Papieska Akademia Nauk i Arcybiskupstwo w Turynie –ale się okazało że „pełnię władzy” zdobyło British Museum reprezentowane przez dr Michaela Tite. Ostatecznie dochodzi do wyboru trzech laboratoriów w Zurychu Oksfordzie i Tuscon. Wg ustalonego protokołu działań badania miały być prowadzone na ślepo (laboratoria nie miały wiedzieć czy datują fragment Całunu czy którąś z próbek kontrolnych) w tym samym czasie i bez wzajemnej konsultacji między naukowcami. I oczywiście ani słówka do mediów przed oficjalnym ogłoszeniem wyników. Żaden z tychże warunków nie został później spełniony.
Próbki pobrano 21 kwietnia 1988 roku nad ranem. Pomimo iż całe zdarzenie było filmowane, pojawiły się później różne wersje tego co się wówczas działo. Napędzało to później podejrzenia wokół całego przeprowadzonego badania.
Jak się okazało, aż do ostatniej chwili nikt nie określił sprawy absolutnie podstawowej –miejsca pobrania próbek. Po dłuższych konsultacjach profesor Giovanni Riggi odciął kawałek z rogu całunu (uważanego za najbardziej skażone i najmniej odpowiednie miejsce do pobrania próbek na Całunie[27]) o wymiarach około 8,6 na 1,6 cm.[28] Ważył on (po zredukowaniu do paska 7 na 1 cm) około 300 mg, a następnie został przecięty na dwie części o wadze około 150 mg. Jedna część została podzielona na cztery mniejsze części, z których dwie zostały wysłane do Arizony, jedna do Szwajcarii a ostatnia do Anglii. Druga połówka pozostała, jako zapas do ewentualnego powtórzenia datowania. Tu trzeba zaznaczyć, że istnieją co najmniej trzy różne wersje odnośnie rozmiarów i wagi poszczególnych próbek.[29] Partactwo godne kiepskich studentów pierwszego roku na zajęciach laboratoryjnych. A przecież sam Agnosiewicz twierdzi że tego typu badania muszą być przeprowadzone niezwykle starannie…
W trakcie badań notorycznie dochodziło do przecieków do mediów, szczególnie w Wielkiej Brytanii, informacji sugerujących średniowieczny wynik badania.[30]
Ostateczne wyniki ogłoszono na konferencji prasowej w Turynie 13 października 1988 roku. Dzień później Michael Tite zorganizował w Londynie swoją własną konferencję prasową, podczas której na tle wypisanych na tablicy z wykrzyknikiem dat 1260-1390 karboniści chełpili się tym że „obalili” autentyczność Całunu. A już następnego dnia niejaki David Sox publikuje książkę „The Shroud Unmasked”, w której stara się obalić autentyczność Całunu, odwołując się m.in. do wyników badań radiowęglowych (których to nie powinien znać w momencie pisania swego dzieła).[31]
Ale największy skandal miał dopiero nadejść. W Wielki Piątek 1989 roku gruchnęła wieść, że 45 anonimowych biznesmenów złożyło się na darowiznę miliona funtów dla laboratorium datowania radiowęglowego w Oksfordzie, którego nowym dyrektorem został dr Tite, niejako w podzięce za „obalenie” autentyczności Całunu Turyńskiego.[32] Jak mówi łacińska sentencja pecunia non olet…
Dociekliwy Czytelnik pewnie już zadaje sobie pytanie: a co z zapasową połówką próbki? Przecież można by na niej powtórzyć radiodatowanie, przedtem badając czy nie została ona naprawiana lub w inny sposób skażona!
Ano nic… Nikt tak naprawdę nie ma pojęcia gdzie jest, i co się stało z druga próbką.[33] Co za tym idzie, weryfikacja otrzymanych wyników jest znacznie utrudniona…
Udowodnienie że podczas przeprowadzania datowania radiowęglowego w 1988 roku doszło do celowego oszustwa, jest praktycznie niemożliwe. Niemniej jednak znane fakty każą wątpić czy to badanie było przeprowadzone całkiem profesjonalnie i rzetelnie.
Przejdźmy do dalszej części artykułu Agnosiewicza:
- Czas fałszerstw. Nie tylko data powstania jest decydująca. Możemy sobie pozwolić na więcej. Nawet gdyby przyjąć, że Całun niekoniecznie powstał dopiero w średniowieczu i tak pozostaje wątpliwość: dlaczego wcześniej tak znamienita relikwia pozostawała nieznana (wywody jakoby wcześniej znano „Całun Turyński” są pozbawionymi dowodów spekulacjami), dlaczego Całun wypłynął akurat wówczas, gdy nastąpiło największe nasilenie produkcji i obrotu fałszywymi relikwiami…?
Odpowiedź:
Agnosiewicz sam chyba tutaj nie rozumie co pisze. Jego argumentacja w tym fragmencie jest nie tylko zwykłą erystyką, ale wręcz logicznym bezsensem. Jeśli przyjąć że Całun nie powstał w średniowieczu (jak chce tego Agnosiewicz), czyli data powstania jest nieznana, to skąd wiadomo że Całun powstał w momencie „największego nasilenia produkcji i obrotu fałszywymi relikwiami”? Chyba że przyjąć, że to data powstania Całunu determinuje ten moment… co jest oczywiście absurdalne, bo jej nie znamy (teoretycznie Całun może pochodzić nawet z czasów przedchrześcijańskich).
A przepraszam, trzeba tu zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz –Agnosiewicz użył słówka „wypłynął”. Czyli niekoniecznie powstał w tym momencie, tylko został ukazany publiczności w połowie XIV wieku, czyli, jak chce Agnosiewicz, w czasie „największego nasilenia produkcji i obrotu fałszywymi relikwiami”. Tylko jak to się ma do czasu powstania relikwii? Nijak. Można przytoczyć analogię manuskryptów znad Morza Martwego –zostały odkryte w 1947 roku w XX wieku, w czasie wzmożonego zainteresowania archeologią Ziemi Świętej. I też pozostawały nieznane we wcześniejszym okresie. Stosując „logikę” Agnosiewicza można „wykazać” że zatem powstały w XX wieku… Myślę że mechanizm propagandowy, jaki starają się używać racjonaliści do ogłupiania swoich czytelników, powinien być dla każdego jasny…
Pozostaje jeszcze jedna kwestia: czy naprawdę Całun Turyński był nieznany przed wiekiem XIV? Czy hipotezy o jego istnieniu wcześniej są tylko pozbawionymi dowodów spekulacjami? Okazuje się że nie. 150 lat przed pierwszym historycznie potwierdzonym pojawieniem się Całunu w Lirey, francuski rycerz Robert de Clari, uczestnik czwartej krucjaty, napisał że widział w Konstantynopolu całun pogrzebowy z utrwalonym na nim wizerunkiem Jezusa, tak samo jak na Całunie Turyńskim. Płótno to zaginęło po zdobyciu miasta przez krzyżowców.[34] W następnym roku płótno to pojawia się w Atenach, będących pod panowaniem łacinników.[35] Po czym na nowo znika w mrokach historii –na 150 lat… Jest to wstęp do hipotezy (w której rozwinięciu szczególne zasługi położył Ian Wilson) wiążącej Całun Turyński z tajemniczym wizerunkiem „nieuczynionym ludzką ręką” zwanym Mandylionem, lub Obrazem z Edessy i jego początków związanych z legendą króla Abgara. Chociaż jest to niezmiernie fascynująca historia, a badania historyczne i ikonograficzne dostarczają coraz więcej dowodów na utożsamienie Całunu Turyńskiego z Mandylionem, nie będę się w tym artykule nią zajmować. Zainteresowanych odsyłam do źródeł.[36]
Przytoczę za to coś innego, a mianowicie wyniki badań nad Sudarionem z Oviedo.[37] Jest to lniana tkanina o wymiarach 85,5×52,6 cm poplamiona ludzką krwią i płynem pochodzącym z płuc ofiary ukrzyżowania.[38] Została ona użyta do zakrycia twarzy ofiary po jej zgonie i zatamowania wypływu płynów z płuc poprzez usta. Nie wdając się w szczegóły, podam tylko że analiza rozmiarów i kształtu plam na Sudarium wykazała, po porównaniu z wizerunkiem twarzy na Całunie Turyńskim, że Sudarium i Całun Turyński okrywały twarz tego samego ukrzyżowanego mężczyzny.
Wiemy też, że Sudarium istnieje co najmniej od roku 1075, kiedy to skrzynia w której zostało złożone, została po kilku wiekach otwarta a jej zawartość zinwentaryzowana.[39] Udokumentowana historia tejże skrzyni sięga roku 614, kiedy to została ewakuowana z Jerozolimy do Aleksandrii obawy przed najazdem Persów. Późniejsze najazdy Persów, a następnie muzułmanów sprawiły że skrzynia ta była przewożona przez całą Afrykę Północna i Hiszpanię, aż trafiła w rejon dzisiejszego Oviedo w 761 roku.[40]
Już sam zatem fakt istnienia Sudarium w roku 1075 (a zapewne i 614), oraz ustalenia że Sudarium i Całun Turyński użyto przy pogrzebie tej samej ofiary definitywnie obalają wyniki radiodatowania węglowego Całunu Turyńskiego z 1988 roku. Niezależnie od wszelkich wątpliwości odnośnie sposobu w jaki ten test został przeprowadzony.
Weźmy na warsztat dalsze wywody Mariusza Agnosiewicza:
- „Zapylone myślenie”. Jednym z argumentów są ślady pyłków. W 1973 r. szwajcarski kryminolog Max Frei doniósł, że spośród 59 różnych pyłków znalezionych w materiale, jeden jest pyłkiem halofitu, rosnącego w Palestynie. Jednakże zawodowi pyłkolodzy (palinolodzy) nie podzielili entuzjazmu Frei’a, zarzucając mu brak naukowego rygoryzmu badawczego (np. nie stosował próbek kontrolnych), a tym samym niską wiarygodność.
Odpowiedź:
Kontrowersja wokół pyłków roślin zachowanych na Całunie Turyńskim jest jedną z najbardziej zażartych batalii toczonych między zwolennikami a przeciwnikami autentyczności. Niestety obie strony niekiedy uciekają się do nadużyć. Powód jest bardzo prosty, jeśli na Całunie znajdują się pyłki roślin endemicznych dla obszarów w okolicach Jerozolimy, da to niezwykle mocny argument do ręki zwolennikom autentyczności. Sceptycy o tym wiedzą i za wszelką cenę starają się do tego nie dopuścić.
Główną postacią wokół której koncentrują się starcia jest Max Frei, szwajcarski kryminolog, jeden z pionierów wykorzystywania analizy pyłków w kryminalistyce, z wyznania kalwinista (jako że kalwini z niechęcią, czy wręcz wrogością odnosili się do katolickich relikwii, zaangażowanie Freia miało stworzyć pozory bezstronności wokół badań). Frei był samoukiem, typem samotnego geniusza, który niechętnie dzielił się z innymi metodami swojej pracy (stąd też narosło wokół niego tyle wątpliwości). Ale zarzuty że Frei był amatorem, tak chętnie wysuwane wobec niego przez przeciwników, są równie zasadne jak deprecjonowanie umiejętności braci Wright, jako że żaden z nich nie był profesjonalnym pilotem z licencją (choć później im je honorowo przyznano).
Frei miał dwukrotnie okazję pobrać (przy pomocy zwykłych taśm klejących przylepianych i odrywanych od płótna) pyłki z powierzchni Całunu, podczas badań w 1973 i 1978 roku. Następnie resztę życia poświęcił na podróże po całym rejonie śródziemnomorskim w poszukiwaniu roślin, których pyłki następnie identyfikował. Nie dokończywszy swojej pracy zmarł w 1983 roku. Opublikowane pośmiertnie wyniki prac pokazują że Frei zidentyfikował 58 gatunków roślin, z czego 17 występuje we Francji i Włoszech, 18 w całym basenie śródziemnomorskim, 13 w rejonie Bosforu, 18 na stepach Anatolii, 22 w Iranie, 7 w Arabii, 9 w Afryce Północnej i aż 45 w Judei (ponieważ niektóre z tych gatunków występują w kilku miejscach, liczby się nie sumują) .[41] Tak dokładne określenie gatunków roślin wzbudziło wątpliwości, jako że większość palinologów uważała że za pomocą obserwacji mikroskopowych w przypadku większości pyłków możliwe jest określenie co najwyżej rodzaju a nie gatunków jak to zrobił Frei.[42] Inny zarzut odnosił się do braku obecności pyłków roślin pospolitych występujących w rejonie śródziemnomorskim, takich jak dąb czy oliwka.[43] Dla zwolenników teorii spiskowej jest to oczywiście wystarczający powód do wysuwania insynuacji że Frei coś tam majstrował ze swoimi taśmami.
Dalej Agnosiewicz pisze:
Późniejsze badania nie potwierdziły większej ilości „bliskowschodnich pyłków” na Całunie.
Odpowiedź:
Jest to zwyczajna nieprawda. Sprawa nie skończyła się wraz ze śmiercią Freia. W 1998 roku taśmy Freia zostały przebadane jeszcze raz przez izraelskich naukowców Avinona Danina i Uri Barucha.[44] Potwierdzili oni część identyfikacji Freia na poziomie rodziny, oraz 3 na poziomie gatunkowym.[45] Jedną spośród tych trzech jest Gundelia Tournefortii, ciernisty krzew (z którego przypuszczalnie była zrobiona korona cierniowa) występujący na Bliskim Wschodzie, w rejonie Morza Martwego i Anatolii. Uczeni doliczyli się 91 pyłków tej rośliny na ogólną liczbę 313 znalezionych pyłków( 29,1%).[46] Roślina ta kwitnie na wiosnę, od marca (czasem od lutego) do maja, a więc w porze Paschy, gdy odbyła się egzekucja Jezusa.[47]
Oprócz tego uczeni odkryli na zdjęciach Całunu odbite obrazy liści Zygophyllum Dumosum, rośliny endemicznej dla Palestyny.[48] Należy jednak pamiętać, że analiza zdjęć Całunu Turyńskiego w poszukiwaniu dodatkowych obrazów kwiatów, liści, liter, itd. budzi kontrowersje również wśród zwolenników autentyczności Całunu, ze względu na subiektywny charakter i możliwość ulegania złudzeniom optycznym.
Śladowe ich ilości, jakie odnajdywano, nie są dowodem na pochodzenie tkaniny z tamtych terenów. Pyłki mogą być przenoszone w różny sposób: przez pielgrzymów, a w szczególności przez wiatr (nawet setki kilometrów).
Odpowiedź:
Teoretycznie pyłki mogą być niesione przez wiatr. Ale w praktyce to wykluczone. Nieźle te wiatry wieją z Palestyny prosto na Całun Turyński, skoro między 1/3 a 1/4 wszystkich pyłków stanowi występujący tam ciernisty krzew kwitnący na wiosnę…
Warto tu przytoczyć że pyłki charakterystyczne dla obszaru Palestyny odkryto także na innych relikwiach powiązanych z Całunem Turyńskim –na Sudarium z Oviedo[49] i Tunice z Argenteuil.[50] To niesłychanie dziwne że na relikwiach męki Jezusa zawsze lądują niesione z wiatrem pyłki z Bliskiego Wschodu, nieprawdaż?
A nawet gdyby na żadnej z tych tkanin nie byłoby ani jednego pyłku z Bliskiego Wschodu nie przesądzałoby to jeszcze o fałszerstwie. Obecność pyłków charakterystycznych dla danego rejonu jest dowodem na obecność tkaniny w danym rejonie, ale nieobecność pyłków nie determinuje nieobecności artefaktu w danym rejonie geograficznym…
Również w 1973 r., Rael odkrył bawełnę indyjską (Gossypium herbaceum), rzekomo pochodzącą z Bliskiego Wschodu, rzekomo niewystępującą ówcześnie w Europie, i rzekomo z I w. Jak pisze sir G. Watt, botanik zajmujący się bawełną: „W X w. mahometanie sprowadzili te same rośliny bawełny (…) przez Morze Śródziemne do Hiszpanii i następnie do trzech innych krajów. Barcelona miała kwitnący przemysł bawełniany. Wydaje się niewątpliwie, że rośliną rozpowszechniona przez mahometan było Gossypium herbaceum, gatunek obecnie uprawiany we wspomnianych regionach.” (The wild cultivated cotton plants of the world, Longmans, Green and Co., Bombay and Calcutta 1907; za: P.C. Maloney, „Science, Archaeology, and the Shroud of Turin”, Approfondimento Sindone,1998). Do dziś na południu Europy uprawia się tę „całunową roślinę”. Już tylko jako ciekawostkę można dodać, że stosowana jest przy wykonywaniu aborcji…
Odpowiedź :
I co z tego? To, że Gilbert Raes wykrył ślady bawełny w próbkach pobranych w 1973 roku (w tej samej okolicy gdzie później dokonano pobrania próbki do radiodatowania)[51] świadczyć może o wielu rzeczach (na przykład o renesansowej naprawie tego fragmentu Całunu), ale nie o autentyczności lub nie Całunu. Raes błędnie sądził że wymusza to bliskowschodnie pochodzenie płótna. W tej chwili jednak nikt poważnie zajmujący się syndonologią nie odwołuje się do argumentu niewystępowania bawełny w średniowiecznej Europie by wykazać autentyczność Całunu Turyńskiego. Owszem, np. Ian Wilson w swym klasycznym dziele „Całun Turyński” popełnił tego typu gafę[52], ale później się z niej wycofał.[53] Agnosiewicz polemizuje tu z jednym z najsłabszych argumentów zwolenników autentyczności, przedstawiając go jako jeden z głównych. A ciekawostkę mógłby już sobie darować…
Dalej zaś pisze:
- Jest tak jak w Biblii! Całunowcy zachwycają się niewiarygodną zgodnością wizerunku z przekazem biblijnym. Jak jednak trafnie zauważył Z. Blania-Bolnar: „Rzekome plamy krwi na całunie zgadzają się z ewangelicznym przekazem o ukrzyżowaniu. Są tam, gdzie być powinny: na nadgarstku, na stopie, w miejscu zranionym włócznią i są stróżki krwi na głowie od korony cierniowej. Są ślady po biczowaniu a nawet otarcie skóry na barku od niesienia krzyża, jak wypatrzyli całuniści z najlepszym wzrokiem — bo ci z gorszym tego nie dostrzegli. Ma to niby dowodzić, że pod płótnem leżał Jezus, bo wszystko tak pięknie się zgadza z opisem biblijnym. Jak ma się nie zgadzać, skoro artysta robił płótno 'z Biblią w ręku’? robił całun biblijnego Jezusa, to na czym miał się wzorować jak nie na Biblii?
Odpowiedź:
W przeciwieństwie do protestantów, ewentualny fałszerz nie zadowoliłby się tylko Biblią. Potrzebowałby jeszcze dwudziestowiecznego podręcznika anatomii. A i to mogłoby okazać się niewystarczające. Wg zgodnej opinii ekspertów medycyny sądowej obraz zwłok na Całunie Turyńskim jest tak bardzo realistyczny, że, cytując francuskiego chirurga Pierra Barbeta: „Nawet obecnie żadne z nas nie wykonałby tego rodzaju obrazu nie popełniając jakichś pomyłek.”[54] Zważywszy na poziom wiedzy anatomicznej w średniowieczu pomysł że obraz ciała na Całunie Turyńskim byłby jedynie wizją artysty a nie odwzorowaniem prawdziwych zwłok, wydaje się niedorzeczny.[55]
Przejdźmy dalej:
Plamy 'krwi’ są podejrzane już na pierwszy rzut oka, gdyż 'wyglądają jak z obrazka’.
Odpowiedź:
Tego rodzaju zarzut postawił patolog sądowy Michael Baden. Wg ślady krwi na Całunie są „zbyt staranne” i że na płótnach grobowych tego typu obrazy wycieków nie powstają.[56] Jednak wątpliwości te zostały szybko rozwiane poprzez eksperymenty Gilberta Lavoie. Wykazał on, że tak dokładne przeniesienie obrazów zakrzepłej krwi na płótno jest możliwe, pod warunkiem że ciało zostało w nie owinięte nie później niż dwie i pół godziny po śmierci.[57] Po raz kolejny widzimy, że zgodność Całunu Turyńskiego z opisem ewangelicznym (wg którego Jezus oddał ducha około godziny trzeciej po południu, a pogrzebany został tuż przed nastaniem szabatu około godziny szóstej wieczór) jest niesamowita.
Zobaczmy co jeszcze nie podoba się Blanii-Bolnarowi:
Ale jest z nimi jeszcze coś niedobrego: na włosach postaci widać strumyki krwi. Prawdziwa krew na włosach tak się nie zachowuje. Nie tworzy strumyczków, lecz po prostu wsiąka we włosy i je zlepia”.
Odpowiedź:
Blania-Bolnar pewnie nie zadał sobie pytania: a co jeśli włosy były już zlepione, od potu, pyłu, brudu i przetłuszczenia? Człowiek z Całunu posiadał długie włosy, prawdopodobnie splecione w warkocz.[58] Utrzymanie higieny w ciepłym i suchym klimacie Palestyny było raczej utrudnione (chociaż należy pamiętać że Żydzi ze względów rytualnych dokonywali regularnych ablucji), a skazaniec siłą ciągnięty na krzyż raczej nie miał włosów jak z reklamy szamponu. Sztywne, sklejone włosy ułatwiały płynięcie strumyków krwi pomiędzy kępkami. Zdecydowana większość patologów uważa kształt tych strumyków za wiarygodny.[59]
Dalsze zarzuty Agnosiewicza:
Nie jest też prawdą, że w średniowieczu nikt nie malował Jezusa z przebitymi nadgarstkami. Owszem, dominowało wyobrażenie z ranami na dłoniach, ale występowały przykłady właściwego przedstawienia ran. Właściwie ukazał to również twórca Całunu.
Odpowiedź: Szkoda tylko że Agnosiewicz nie podał nam tych przykładów „właściwego przedstawienia ran” pochodzących sprzed czasów pojawienia się Całunu w Lirey.
Przechodzimy dalej:
- Rytuał pogrzebowy. Wizerunek ma obnażone genitalia, ręce złożone na piersiach, co zgadza się z średniowiecznym opisem pochówku Chrystusa (ręce złożone skromnie na kroczu),
Odpowiedź:
Nie do końca – wystarczy wspomnieć chociażby o nagości ciała Człowieka z Całunu. W średniowieczu takie przedstawienie było niemal nie do pomyślenia.[60]
Jeśli chodzi o pochówek z rękach złożonymi na kroczu, to owszem praktykowano tego typu pochówki w średniowieczu. Np. we Francji zmarłych chowano z rękami na kroczu aż do ok. VIII wieku, później ten zwyczaj zaniknął, pojawiło się za to grzebanie zmarłych z rękami ułożonymi do modlitwy.[61] Ale praktykowano to nie tylko w średniowiecznej Europie. Na cmentarzu w Qumran znaleziono szkielet kobiety pochowanej z rękami na kroczach. Zwyczaj ten istniał również np. w Egipcie -w British Museum jest sarkofag egipskiego kapłana z rękami na kroczu z ok. 340 r. p.n.e.[62]
Dajmy Agnosiewiczowi dokończyć zdanie:
jednak przeczy prawu żydowskiemu, wedle którego zwłoki namaszczano i zawijano w bandaże, a głowę okrywano chustą, jak np. ukazuje to ewangelia Jana w odniesieniu do wskrzeszonego Łazarza: „I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą.” (11,44). Jak konkluduje znany biblista katolicki, ksiądz prof. E. Dąbrowski: „Cały nakreślony powyżej rytuał pogrzebowy zdaje się wykluczać możliwość autentyczności Całunu turyńskiego”.
Odpowiedź:
Dąbrowski zapewne się tutaj myli. Owszem, chociaż w opisie wskrzeszenia Łazarza mamy do czynienia z nieboszczykiem, którego owinięto w płótno wokół osi podłużnej ciała, związując je dodatkowo za pomocą pasków tkaniny, głowę przewiązując osobną chustą. Podobny obraz rysuje się w przypadku jedynego do tej pory odkrytego żydowskiego całunu pogrzebowego z I wieku naszej ery.[63] Ale czy to aby na pewno wyklucza możliwość, że Całun Turyński byłby żydowskim Całunem grzebalnym z I wieku? Otóż nie, bo tak naprawdę mamy niewielkie pojęcie o żydowskich zwyczajach grzebalnych z okresu przed zburzenia Drugiej Świątyni, kiedy to z mnoga odłamów żydowskich (a co za tym idzie, przypuszczalnie różniących się w szczegółach obyczajów grzebalnych) zwyciężyła opcja faryzejska. Jednostkowe przypadki nie pozwalają zaś na generalizowanie. Trzeba również pamiętać że pogrzeb Jezusa z Nazaretu opisany w Ewangeliach był pogrzebem bardzo specyficznym, ofiary ukrzyżowania, skazanej przez Sanhedryn i poganina Piłata, w przeddzień szabatu.
Dodatkowych komplikacji dostarcza fakt że słowa użyte przez Ewangelistów na określenie płócien grzebalnych Jezusa, „sindon” w przypadku Synoptyków, oraz „soudarium” i „othonia” w Ewangelii Jana są bardzo niejednoznaczne i mogą być bardzo różnie tłumaczone i interpretowane. Słowo „sindon” zwykle tłumaczone jest jako „całun”, „soudarium” jako „chusta”, „othonia” jako płótna (w liczbie mnogiej, co sugeruje że mogło być ich więcej niż dwa). Czasem występują jednak przeróżne inne kombinacje powiązań między słowami greckimi i tłumaczeniami.[64] Niejednoznaczny opis sytuacji przybycia Piotra i Umiłowanego Ucznia do grobu w J 20:1-10 stał się przedmiotem niekończących się dyskusji i przeróżnych interpretacji, których nie zamierzam tu opisywać.[65]
W pierwszym wieku naszej ery zwyczaje pogrzebowe Żydów ulegały przeobrażeniom. O ile jeszcze król Herod Wielki miał bardzo wystawny pogrzeb[66] to rabbi Gamaliel, nauczyciel św. Pawła „pozostawił wskazania ze ma zostać pochowany w prostej płóciennej szacie. Jego wnuk ograniczył liczbę szat pogrzebowych do jednej sukni.”[67] Późniejsze pisma żydowskie (Nachmanides, Shulhan Aruch) powołując się na stare tradycje nakazują pogrzebać zmarłych w prostym płóciennym płótnie.[68] Czy ma ono być owijane wokół osi ciała, czy wokół głowy jak w przypadku Całunu Turyńskiego –to nie jest sprecyzowane. Żydowski fotograf z grupy STURP Barrie Schwortz wspomina że płótno użyte przy pogrzebie jego ojca było dokładnie takie samo jak Całun Turyński. Nie ma zatem niczego, co zaprzeczałoby możliwości że Całun Turyński mógłby być autentycznym płótnem pogrzebowym Jezusa z Nazaretu.[69]
Jeszcze mała uwaga praktyczna. Wiadomo ze pogrzeb Jezusa odbywał się w pośpiechu. Co byłoby wówczas bardziej praktyczne, położyć zwłoki na płótnie i przykryć je drugą połową przez głowę, czy skrupulatnie owijać je wokół osi podłużnej, podnosząc za każdym razem ważące około 80 kg ciało? Pytanie pozostawiam Czytelnikowi.
Przejdźmy dalej i zobaczmy czy Agnosiewcz, który tym razem cytuje swojego kolegę Zbigniewa Blanię-Bolnara, ma szansę wygrać razem z nim na spółkę 20 000 funtów:
Jak powstał „nienamalowany obraz”?
Po wnikliwych badaniach okazało się, że włókna celulozy są odwodnione, i to właśnie tworzy obraz postaci. „Obraz powstał na skutek emisji energii cieplnej, a więc mówiąc prozaicznie, na skutek gorąca. Oprócz analizy obrazu potwierdza to także fakt, że ślady po nadpaleniu, spowodowane pożarem w 1532 roku, w zasadzie nie różnią się od miejsc, na których znajduje się wizerunek.
Odpowiedź:
Jest to oczywiście wierutna bzdura. Jeśli Blania-Bolnar nie widzi różnicy miedzy całkowicie zwęglonymi fragmentami tkaniny, a delikatnym utlenieniem celulozy o grubości rzędu 200 nanometrów na górnych fragmentach nici, to już jego problem.
Czwarta, być może najważniejsza wskazówka, jakimś trafem przeoczona, to fakt, że odstęp między dwiema głowami wizerunków jest bardzo mały — głowy te prawie stykają się ze sobą. Zamiast rozważać karkołomne i niekonieczne hipotezy o tajemniczym promieniowaniu czy nieznanym procesie energetycznym, należało zwrócić uwagę na to, że odstęp ów jest tak mały. Jeśli ciało Chrystusa leżało między dwoma płatami płótna grobowego i wyemitowało jakiś rodzaj energii, np. energię cieplną, to odstęp między głowami obu wizerunków powinien być równy grubości głowy Jezusa. (…)
Odpowiedź:
Byłoby miło gdyby Blania-Bolnar, zanim zabrał się do pisania swojego nędznego tekstu, dla przyzwoitości choć raz spojrzał na jakieś zdjęcie pokazujące cały widok Całunu Turyńskiego. Zwłaszcza że inni sceptycy pytają się dlaczego między głowami obu wizerunków jest przerwa![70]Jest to typowe dla przeciwników autentyczności Całunu Turyńskiego że ich „dowody” na jej obalenie przeczą sobie nawzajem.
Przerwa ta ma rozmiar około 18 cm.[71] Jeśli ktoś uważa że jest za duża, albo za mała, to radze wziąć taśmę mierniczą i zmierzyć na własnej głowie odległość miedzy czołem a ciemieniem. Wynik powinien wyjść podobny. Brak wizerunku w tej przerwie argumentuje się najczęściej w ten sposób, że zmarły miał w tym miejscu kaptur lub opaskę przewiązaną wokół głowy i podtrzymującą brodę.[72]
Idźmy dalej:
W jaki sposób średniowieczny artysta spreparował Całun? Sporządził on płaskorzeźbę (grubość płaskorzeźby równa jest odstępowi między głowami wizerunku), po czym umieścił ją między płatami płótna. Mocno nagrzanym żelazkiem (lub kawałem blachy) prasował płótno, tak by zaczęło się przypalać. Następnie odwrócił całość na drugą stronę i przeprasował, przypalając płótno pokrywające drogą stronę płaskorzeźby. Po wyjęciu płaskorzeźby wystarczyło złożyć płótno wizerunkami do środka, aby wszystko zgadzało się z twierdzeniem, że obrazy spowodowało ciało Chrystusa zawinięte w płótno. (…)
Odpowiedź:
Hipotezę że Całun Turyński powstał w wyniku prasowania płaskorzeźby obalono dziesiątki lat temu. Mimo to wielu przeciwników autentyczności Całunu Turyńskiego stara się ludziom wmawiać że w taki sposób został on stworzony, na prostej zasadzie „kłam ile wlezie, aż w końcu frajerzy uwierzą”. I część w to wierzy.
Zarzutów wobec tej hipotezy jest wiele.[73] Brak ciągłości obrazu w obszarach które nie stykały się bezpośrednio z płótnem[74], spalone włókna tkaniny[75], fosforescencja wizerunku (obraz postaci na prawdziwym Całunie nie fosforyzuje, w przeciwieństwie np. do spalonych w pożarze z 1532 fragmentów tkaniny)[76], zniszczenie skrzepów krwi [77]-by wymienić tylko kilka „niedociągnięć” tejże metody.
Takie elementy jak ślady po biczowaniu, rany zadane koroną cierniowa rany po gwoździach na rękach i nogach oraz rana w boku zostały uwzględnione przez fałszerza podczas przygotowywania płaskorzeźby. To samo dotyczy krwawych wybroczyn, które dodatkowo mogły być „podretuszowane” prawdziwą krwią ludzką. Wydaje się, że dla wywołania silnego efektu i podniesienia wiarygodności artysta rzeczywiście posłużył się krwią, na co mogą wskazywać (choć dyskusyjne) wyniki badań laboratoryjnych. Nie powinien też właściwie dziwić fakt, co podnosili zwolennicy autentyczności Całunu, że ewentualny fałszerz musiałby wykazać ogromną troskę o skądinąd mało znane, a prawdziwe szczegóły (…)
Odpowiedź:
Dziwi za to co innego –skąd ten fałszerz mógł o tym wszystkim wiedzieć. I być tak niezwykłym „mózgiem” by to wszystko wykombinować, i takim perfekcjonistą żeby ani razu się nie pomylić.
Dalej Blania-Bolnar:
Eksperyment z uzyskaniem efektu takiego jak na Całunie Turyńskim można przeprowadzić domowym sposobem. Jedna z zabaw dziecięcych polega na tym, że bierze się monetę, kartkę papieru i ołówek. Papier umieszcza się na monecie i pociera ją boczną stroną grafitu, otrzymując negatywowy, trójwymiarowy obraz monety.
Odpowiedź:
Ale za to nie izotropowy –pocieranie ołówkiem pozostawia charakterystykę kierunkową. Jeśli ktoś chce sporządzić wierną kopię Całunu Turyńskiego musi uwzględnić wszystkie cechy szczególne.
I końcówka tekstu Blani-Bolnara i zarazem tekstu Agnosiewicza:
Moneta jest płaskorzeźb, papier płótnem, a ołówek rozgrzanym żelazkiem. Dlatego też można sądzić, że tajemnicę Całunu Turyńskiego najprędzej odkryłyby dzieci.” (Zbigniew Blania-Bolnar).
Odpowiedź:
Ja bym powiedział inaczej: takie bzdury Zbigniew Blania-Bolnar może wmawiać co najwyżej naiwnym dzieciom w przedszkolu.
Podsumowanie: Jak widać artykuł Mariusza Agnosiewicza jest bardzo słaby nawet jak na standardy oponentów autentyczności Całunu Turyńskiego. Z łatwością można obalić wszystkie argumenty w nim zawarte –myślę że zrobiłem to już po siedmiokroć. Była to jednak doskonała okazja do obalenia szeregu rozpowszechnionych mitów i kłamstw i zapoznania Czytelnika z rzetelną wiedzą odnośnie syndonologii. Nie oznacza to że udowodniłem wprost autentyczność Całunu. Jak już powiedziałem artykuł ten wobec olbrzymiej skali problemu jest niezwykle skrótowy i nie przytacza wszystkich argumentów i kontrargumentów, jak również nie porusza wielu zagadnień chociażby długiej i bogatej w wydarzenia historii tego płótna.
Na zakończenie chciałbym poruszyć jeszcze jedną rzecz. Skoro autentyczność lub nie Całunu Turyńskiego nie jest fundamentem wiary chrześcijańskiej, to skąd biorą się te wszystkie półprawdy, kłamstwa, oszustwa, manipulacje i intrygi wokół tego płótna? Skąd taka iście szatańska nienawiść sceptyków wobec niego, że posuwają się do wszystkiego by je zdyskredytować?
Być może odpowiedź związana jest z tym, co Całun Turyński zdaje się sugerować. Poniżej chciałbym przytoczyć kilka cytatów:
„Żeby dać odbicie krwi widoczne na Całunie, ciało musiało znajdować się w kontakcie z płótnem przez mniej więcej 36 godzin. Dowiodły tego badania przeprowadzone przez Rodantego. W tym czasie ważną rolę odegrała fibrynoliza, wywołująca ponowne rozpuszczenie skrzepów.[…]Całun wskazuje na to że fibrynoliza rozpoczęła się i zakończyła o godz. X (prawdopodobnie w czasie nie przekraczającym 36-40 godzin), ponieważ ślady krwi są doskonale odciśnięte i zarysowane.
Pozostaje sprawą nie wyjaśnioną, w jaki sposób kontakt między ciałem i płótnem został przerwany bez uszkodzenia odciśniętych śladów.”[78]
„Sebastiano Rodante doświadczalnie wykazał, że aby powstały odbicia jakie występują na całunie, kontakt ciała z płótnem musiał trwać od 36 do 40 godzin. Podczas tego czasu bowiem zachodzi fibrynoliza (rozkład włóknika), która powoduje rozpad skrzepów; gdyby zaś okres ten został przekroczony, nie można by zaobserwować na płótnie żadnych odbić, a jedynie mniej lub bardziej rozległe plamy.
Wnioski te dodatkowo potwierdza fakt, że brak jest jakiegokolwiek śladu rozkładu ciała. Otóż rozkład organizmu może być przyśpieszony przez liczne czynniki, w szczególności przez poważne zranienia ciała oraz śmierć, której towarzyszyły niezwykle silne traumatyczne przeżycia. Badanie doskonale zachowanego obrazu podwójnej sylwetki widocznej na całunie pozwala przypuszczać że ciało owinięte było w płótno przez niedługi czas, najprawdopodobniej około 30 godzin. Zwolennicy tezy o autentyczności Całunu zwracają uwagę że wniosek ten jest całkowicie zgodny z przekazem Ewangelii, według których świadkowie stwierdzili zniknięcie ciała [Jezusa] na trzeci dzień po złożeniu do grobu.”[79]
Taki jest lekceważony przez Agnosiewicza i innych racjonalistów stan dzisiejszej wiedzy naukowej o Całunie Turyńskim. Wiemy że ciało przebywało wewnątrz płótna nie dłużej niż dwa dni, a później z niego znikło, pozostawiając do dziś niewyjaśniony wizerunek. Na Całunie Turyńskim nie pozostał żaden ślad wyjmowania zwłok, poprzez wyschnięte strupy sklejonego ściśle z płótnem (każdy kto kiedykolwiek odrywał zeschnięty bandaż ze skóry pewnie rozumie w czym rzecz). Wystarczy odrobina rozumu i wiara jak ziarnko gorczycy by pojąć co to może oznaczać i jakie może mieć konsekwencje…
Być może nauka kiedyś znajdzie wyjaśnienie mechanizmu powstania wizerunku. Być może udoskonalona hipoteza promieniowania Jacksona lub wyładowania koronowego Fantiego wyjaśni jego niezwykłe właściwości fizyczne. Ale osobiście sądzę że mechanizm który stał się tego przyczyną, jak również przyczyną zniknięcia ciała, na wieki pozostanie jednak tajemnicą…
Luty 2013
Aktualizacje: Sierpień 2013
Przypisy:
[1] Mariusz Agnosiewicz, Św. Tkanina i jej wyznawcy http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1252/q,Sw.Tkanina.i.jej.wyznawcy
[2] Aleksander Głowacki, Całun Turyński fałszerstwo (nie)doskonałe http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6027/q,Calun.Turynski.8211.falszerstwo.niedoskonale
[3] http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/calun-turynski-jednak-prawdziwy,6001.html
[4] Bruno Barberis, Massimo Boccaletti, Całun: kwestia wciąż otwarta, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2011, str. 246
[5] Andrè Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 134 i 164
[6] Niepełną listę tychże charakterystyk można znaleźć chociażby w dokumencie przygotowanym przez zespół dr Johna Jacksona, inicjatora amerykańskiej grupy badawczej STURP (Shroud of Turin Research Project) która w 1978 roku nieprzerwanie przez pięć dni i nocy przeprowadzała badania na Całunie – http://www.shroudofturin.com/shroud.html -uwaga plik PDF to aż 22 megabajty! Porównaj również Evidences for testing hypotheses about the body image formation of the Turin Shroud ,The Third Dallas International Conference On the Shroud of Turin: Dallas, Texas, September 8-11, 2005 http://www.shroud.com/pdfs/doclist.pdf
[7]Na przykład niesławna próba stworzenia kopii przez włoskiego chemika Luigiego Garlaschelliego, szeroko komentowana w mediach (chociażby przez skrajnie nierzetelny filmBible Mystery: Mystery of The Shroud , polskie Tajemnice Biblii:Całun Turyński, wyprodukowany przez NationalGeographic), ale bardzo szybko obalona –patrz np. Thibault Heinburger, Giulio Fanti, Scientific Comparison between Turin Shroud and first handmade copy, Proceedings of the International Workshop on the Scientific Approach to the Acheiropoietos Images, ENEA, Frascati, Italy 4-6 May 2010 http://www.acheiropoietos.info/proceedings/HeimburgerWeb.pdf
[8]http://shroudstory.com/2012/03/30/a-20000-shroud-of-turin-challenge-to-richard-dawkins/
[9] Istnieje bardzo ciekawy darmowy program ImageJ który umożliwia m.in. wizualizację tego efektu, Można go pobrać ze strony http://rsbweb.nih.gov/ij/index.html , natomiast krótki poradnik jak użyć tego programu do oglądania „trójwymiarowych” zdjęć Całunu można znaleźć tutaj: http://shroudstory.com/2011/12/22/do-your-own-vp8-like-3d-images-of-the-shroud-of-turin/ Program ma jednak znacznie szersze możliwości w tym np. szereg filtrów (mediany, filtr gaussowski itp.) umożliwiających polepszenie jakości obrazu. Dodam jeszcze moją uwagę że jakość wizualizacji 3D silnie zależy od użytego zdjęcia (które mają różny stopień jasności i kontrastu). Aby efekt ten był dobrze widoczny nie może ono być za ciemne, ani za jasne (plamy krwi i obszary nadpalone prezentują się jako bardzo jasne na negatywach, dlatego należy unikać zdjęć gdzie są one wyraźnie widoczne), gdyż program ma wówczas trudności z wyraźnym odwzorowaniem zarysów ciała owiniętego w płótno.
[10]Najlepszy opis tej właściwości w publikacjach w języku polskim można znaleźć w Andrè Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 155-158 (podrozdział Analiza Fourierowska, oraz ilustracja 11). Ta właściwość wyklucza wszystkie metody w których udział ma ruch ludzkiej ręki w którymś kierunku (malowanie pędzlem, czy rysowanie ołówkiem) –można go bowiem odczytać z widma fourierowskiego przestrzennej intensywności wizerunku. Widmo takie można również uzyskać programem ImageJ (patrz przypis 10), przy pomocy funkcji szybkiej transformaty Fouriera (FFT).
[11] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 76
[12] Giulio Fanti, Can a Corona Discharge Explain the Body Image of the Turin Shroud? Journal of Imaging Science and Technology, Volume 54, Number 2, March 2010, pp. 20508-1-20508-11(11), abstrakt: http://www.ingentaconnect.com/content/ist/jist/2010/00000054/00000002/art00010
[13] Patrz przypis 6
[14] Raymond Rogers, The Shroud of Turin: radiation effects, aging and image formation http://www.shroud.com/pdfs/rogers8.pdf
[15] Wypada tu przytoczyć zdanie naukowca zaangażowanego w badania: Niemało jest badaczy, którzy z początku podchodzili do Całunu ze zrozumiałym sceptycyzmem właściwym ludziom nauki. Później jednak twierdzili że podczas gdy najpierw przy powierzchownym badaniu skłaniali się raczej ku hipotezie fałszerstwa to w miarę jak zagłębiali się w studium ta hipoteza wydawała im się coraz mniej prawdopodobna. (Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 279)
[16] Dla poparcia tej tezy kilka cytatów: Prawie wszystkie badania naukowe przeprowadzone na Całunie Turyńskim do roku 1988 […] potwierdzały raczej autentyczność relikwii a przynajmniej jej nie podważały (Andre Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 101), Za tezą przeciwną (że Całun jest falsyfikatem –O.K.) przemawia jedynie niepewne znaczenie brudnopisu memorandum pewnego biskupa z XIV w. oraz rezultaty jeszcze bardziej dyskusyjnego radiodatowania metodą C14 (Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 281), Obecnie zdecydowana większość syndonologów przychyla się do zdania że nie można uznać za pewne wyników badania węglem C-14, skoro stoją one w sprzeczności z rezultatami wszystkich innych analiz historycznych ikonograficznych, biochemicznych, fotograficznych, medycznych czy botanicznych (Grzegorz Górny, Janusz Rosikoń, Świadkowie Tajemnicy, Rosikon Press 2012, str. 69)
[17] Wyniki datowania radiowęglowego opublikowano w Nature, Vol. 337, No. 6208, pp. 611-615 , przedruk dostępny na http://www.shroud.com/nature.htm
[18] A jeśli Całun okazałby się falsyfikatem? To dopiero byłby cud. W średniowieczu zrobić coś, czego do dziś nie umiemy powtórzyć ani wytłumaczyć –Barrie Schwortz, film dokumentalny Całun Turyński Nowe Odkrycia.
[19] Patrz przypis 17
[20] G. Fanti, F. Crosilla, M. Riani, A.C. Atkinson, A robust statistical analysis of the 1988 Turin Shroud radiocarbon analysis, Proceedings of the International Workshop on the Scientific Approach to the Acheiropoietos Images, ENEA Frascati, Italy 4-6 May 2010 http://www.acheiropoietos.info/proceedings/RianiWeb.pdf , Remi Van Haelst, Radiocarbon Dating The Shroud A Critical Statistical Analysis http://www.shroud.com/vanhels3.htm , Analyzing Radiocarbon data using Burr statistics http://www.shroud.com/pdfs/vanhaelst8.pdf
[21] Joseph G. Marino, M. Sue Benford, Discrepancies in the radiocarbon dating area of the Turin shroud, Chemistry Today, vol 26 n 4 / July–August 2008, p. 4-12 http://chemistry-today.teknoscienze.com/pdf/benford%20CO4-08.pdf , Evidence for the skewing of the c-14 dating of the Shroud of Turin due to repairs http://www.shroud.com/pdfs/marben.pdf
[22] R. N. Rogers, Studies on the Radiocarbon Sample from the Shroud of Turin, Thermochemica Acta, Vol. 425, 2005, pp. 189–194 http://www.shroud.it/ROGERS-3.PDF W tym samym artykule Rogers na podstawie tempa rozkładu waniliny na powierzchni Całunu szacuje jego wiek na 1300-3000 lat.
[23] Na przykład Mechthild Flury-Lemberg The Invisible Mending of the Shroud, the Theory and the Reality. http://www.shroud.com/pdfs/n65part5.pdf , patrz też John Jackson: A New Radiocarbon Hypothesis http://www.shroud.com/pdfs/jackson.pdf
[24] By podać tylko kilka przykładów: mumia ibisa, ptaka czczonego przez starożytnych Egipcjan została radiodatowana na 829-795 rok p.n.e., natomiast jej bandaże na 384-170 rok p.n.e. (Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 215), czaszka kobiety znalezionej na torfowisku w Lindow Moss w Wielkiej Brytanii została datowana na 400 rok, podczas gdy dochodzenie policyjne wykazało że kobietą ową była Malika Rein-Bart, zamordowana przez męża w 1960 roku (Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 159), laboratorium w Zurychu, które później datowało Całun Turyński podczas prób wstępnych pomyliło się w datowaniu fragmentów peruwiańskiej bawełny o 1000 lat (tamże str. 163)
[25] James C. VanderKam, Manuskrypty znad Morza Martwego, Cyklady 1996, str. 31, Tabela 1. Szczególnie interesujące są przykłady 4Q534 datowany paleograficznie na lata 100-75 p.n.e. zaś radiowęglowo na 388-353 r. p.n.e., oraz 4Q365 –data paleograficzna 125-100 p.n.e. radiowęglowo na okresy 339-324 p.n.e. oraz 209-117 p.n.e.
[26] Szczegółowy opis tych gorszących wydarzeń znaleźć można w wielu opracowaniach, przykładowo Ian Wilson, Krew i Całun, rozdział 13, Bruno Barberis, Massimo Boccaletti, Całun: kwestia wciąż otwarta rozdziały XXI i XXII, Zenon Ziółkowski, Spór o Całun Turyński. Relikwia Męki Pańskiej w świetle najnowszych badań, Warszawa 1993, rozdziały trzeci i czwarty, Idzi Panic, Tajemnica Całunu, AVALON, Kraków 2010 rozdział W kręgu sprzeczności albo wielkie znaki zapytania, Andre Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Rozdział V. Tutaj ograniczam się do streszczenia głównych wydarzeń –ale z informacji zawartych w tychże źródłach można by napisać istną powieść sensacyjną!
[27] Np. Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 179
[28] Andrè Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 124
[29] Tamże str. 125
[30] British Society for the Turin Shroud, Special Issue 23 September 1988 http://www.shroud.com/pdfs/bstsleaks.pdf
[31] Bruno Barberis, Massimo Boccaletti, Całun: kwestia wciąż otwarta, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2011, str. 194.
[32] Jest to powszechnie znany fakt. Dla potwierdzenia przytoczę chociażby np. Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 175, Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 176, Całun przywrócił mi wiarę –wywiad z Barrym Schwortzem, Idziemy nr 17 (346), 22 kwietnia 2012 r. http://ww.idziemy.pl/wiara/calun-przywrocil-mi-wiare/2/
[33] Andrè Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 125, Idzi Panic, Tajemnica Całunu, AVALON, Kraków 2010, str. 205. , Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 176. Wilson przytacza plotki jakoby próbka miała się znajdować w rękach mianowanego 31 stycznia 1989 arcybiskupa Turynu, kardynała Giovanni Saldarini, ale wiarygodność tych pogłosek jest marna. Tym bardziej że kardynał Saldarini zaapelował w 1995 roku o zwrot wszystkich próbek pobranych z Całunu Turyńskiego przy okazji różnych badań (tamże str. 268). Próbki te od wielu lat krążyły w nieoficjalnym obiegu miedzy badaczami. Formalnym właścicielem Całunu Turyńskiego (i wszystkich pochodzących z niego próbek) od roku 1983, na mocy testamentu Humberta II, ostatniego króla Włoch z dynastii Sabaudzkiej, jest urzędujący papież. Zatem zniknięcie zapasowej próbki do datowania radiowęglowego można śmiało określić jako zwykłe złodziejstwo.
[34] Fakt ten jest przytaczany powszechnie w literaturze dotyczącej Całunu Turyńskiego, patrz np. Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 121-122, Gian Maria Zaccone, Całun Turyński: Historia Tajemnicy, eSPe, Kraków 2011, str. 67-69
[35] Patrz np. Idzi Panic, Tajemnica Całunu, AVALON, Kraków 2010, str. 105-107, Barbara Frale, Całun Jezusa Nazarejczyka, WAM 2012, str. 75-78, Gian Maria Zaccone, Całun Turyński: Historia Tajemnicy, eSPe, Kraków 2011, str. 69-70.
[36] Polecam szczególnie Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983 (lub inne wydania), Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, Idzi Panic, Tajemnica Całunu, AVALON, Kraków 2010. Alternatywne teorie w stosunku do „hipotezy Wilsona” można znaleźć np. w Stanisław Waliszewski, Całun Turyński Dzisiaj, WAM, Kraków 1987, część I Na tropach historii, Jack Markward, Antioch and the Shroud http://www.shroud.com/pdfs/markward.pdf Przy czym moim zdaniem żadna z tych hipotez nie jest poparta równie mocnymi dowodami co ”hipoteza Wilsona” i wg mnie na obecnym etapie rozwoju syndonologii można je odrzucić.
[37] Jedyną znaną mi książką w języku polskim poświęconą przede wszystkim Sudarium z Oviedo jest: Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, Fides et Traditio Press, Rzeszów 2010. Informacje na temat Sudarium można jednak znaleźć w niektórych innych książkach poświeconych problematyce Całunu Turyńskiego lub Chusty z Manoppello. Z anglojęzycznych źródeł warto zaznajomić się z Comparative Study of the Sudarium of Oviedo and the Shroud of Turin http://www.shroud.com/heraseng.pdf , Mark Guscin, The Sudarium of Oviedo: Its History and Relationship to the Shroud of Turin http://www.shroud.com/guscin.htm , Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdf Godny polecenia jest również wyprodukowany przez Goya Producciones film dokumentalny Chusta z Oviedo.
[38] Patrz przypis 37
[39] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 69-71. Gwoli ścisłości należy dodać że skrzynię próbowano otworzyć w 1030 roku lecz, wg historycznych zapisów, kiedy próbowano to zrobić, próbujący zostali w cudowny sposób oślepieni. Również po inwentaryzacji w 1075 roku skrzyni tej nie otwierano przez kilka następnych stuleci.
[40] Tamże str. 312-314
[41] Andrè Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 77-80
[42] Tamże str. 82, por. również Ian Wilson, Krew i Całun, str. 101-103.
[43] Tamże str. 81
[44] Avinoam Danin, Uri Baruch, Floristic Indicators For The Origin of the Shroud of Turin http://www.shroud.com/pdfs/daninx.pdf
[45] Tamże
[46] Tamże
[47] Tamże
[48] Tamże
[49] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 121-122, Andre Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008, str. 68
[50] Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, str. 203-205
[51] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 177
[52] Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, str.79-80
[53] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 72
[54] Cytowane za Andre Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 99.
[55] Wiele przykładów średniowiecznych odwzorowań ran ludzkich na rysunkach i obrazach, i pokazanie jak bardzo odbiegały one od dzisiejszej wiedzy, można znaleźć w Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 39-41, ryciny 15c, 17, 21c, 22
[56] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 44-45
[57] Tamże, patrz również Andre Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 144, Emanuella Marinelli, Całun obraz „niemożliwy”? ,Wydawnictwo św. Antoniego, Wrocław 1999, str. 33
[58] Patrz np. Andrè Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 14.
[59] Bardzo dobre omówienie kształtu wycieków spod cierniowej korony można znaleźć w Stanisław Waliszewski, Całun Turyński Dzisiaj, WAM, Kraków 1987, str. 56-60.
[60] Wystarczy wspomnieć że na niektórych późniejszych malarskich kopiach Całunu Turyńskiego, wystawianych w kościołach na całym świecie artyści taktownie zasłaniali biodra Człowieka z Całunu przepaską, patrz np. kopie z Lizbony z 1620 roku, czy z Neapolu z 1652 roku http://greatshroudofturinfaq.com/History/Western-European/manycopies.html
[61] Andrè Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 94.
[62] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 58-59, rycina 23e
[63] W tym przypadku archeolog Shimon Gibson odkrył w 2000 roku resztki płócien pogrzebowych, lnianego całunu i chusty pogrzebowej z wełny (przepisy rabiniczne zabraniały mieszania włókien roślinnych i zwierzęcych w przypadku pojedynczych tkanin, dozwalały na to jednak w przypadku dwóch różnych płócien grzebalnych takich jak całun i chusta) wykorzystanym przy pogrzebie trędowatego. Przypuszczalnie obawa przed nieczystością rytualną sprawiła że grób nie został otwarty i kości nie zostały przeniesione do ossuarium, jak to zwykle robiono. Więcej w: Diana Fulbright, Akeldama repudiation of the Turin Shroud omits evidence from the Judean Desert, Proceedings of the International Workshop on the Scientific Approach to the Acheiropoietos Images, ENEA, Frascati, Italy 4-6 May 2010 http://www.acheiropoietos.info/proceedings/FulbrightAkeldamaWeb.pdf
[64] Np. Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, str.69 przyjmuje że „soudarium” oznacza całun pogrzebowy, a othonia bandaże służące do przewiązania całunu.
[65] Wystarczy podać kwestię „soudarionu”. Czym było „soudarium” z J 20:7 i gdzie oraz w jaki sposób leżało w grobie panują przeróżne opinie. Mógł to być Całun Turyński (patrz przypis 64), możliwym kandydatem jest też Sudarium z Oviedo (Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, Część czwarta Sudarion i fragment Ewangelii wg św. Jana 20,5-8). Innym kandydatem jest Chusta z Manoppello –patrz Paul Badde, Boskie Oblicze, Całun z Manoppello, Polwen, Radom 2006. Przypuszczalne ułożenie płócien wedle zwolenników tej ostatniej hipotezy można znaleźć na http://www.sudariumchristi.com/pl/byssus/index.htm
[66] Józef Flawiusz, Dawne dzieje Izraela 17.8.3, cytowane również w Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 198-199
[67] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 178
[68] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 58
[69] Wywiad radiowy 9 stycznia 2013 r. http://razorswift.com/razor-swift-the-shroud-of-turin-guest-barrie-m-schwortz/
[70] http://www.miraclesceptic.com/turinshroudfake.html
[71] Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 200, Stanisław Waliszewski, Całun Turyński Dzisiaj, WAM, Kraków 1987, str. 108. Można to zresztą zmierzyć samemu wykorzystując aplet na stronie http://www.sindonology.org/shroudScope/shroudScope.shtml
[72] Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, str.61
[73] Zainteresowanych szczegółami odsyłam do artykułu Thibault Heimburger, The Turin Shroud Body Image: The Scorch Hypothesis Revisited http://shroudofturin.files.wordpress.com/2012/10/scorch-paper-en.pdf
[74] Tamże
[75] Tamże
[76] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 192
[77] Idzi Panic, Tajemnica Całunu, AVALON, Kraków 2010, str. 256
[78] Emanuella Marinelli, Całun obraz „niemożliwy”? ,Wydawnictwo św. Antoniego, Wrocław 1999, str. 33-34
[79] Andrè Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Znak, Kraków 2000, str. 146.